Mitchell tracił dużo krwi, a ja nie wiedziałam, co mam zrobić. Mój umysł znów został zasnuty mgłą i miałam wrażenie, że po tej upiornej nocy już nigdy nie będzie pracować poprawnie. Dopiero gdy zjawił się obok mnie Erick, nieco się ocknęłam. Brat coś do mnie krzyczał, ale nie miałam pojęcia co. Zaraz jednak zaczął obracać Mitchella na bok. Nie miałam pojęcia, czy był to dobry pomysł — prawdopodobnie fatalny, bo jęczał przy tym okropnie — ale mu pomogłam. Musiałam zobaczyć jego twarz.
Odsunęłam ciemne włosy przyklejone do twarzy wampira i zobaczyłam, że płytko oddychał, mimo że w zasadzie nie musiał. Prawdopodobnie był to jakiś odruch, którego nie potrafił się teraz pozbyć. Mitchell miał szeroko otwarte oczy, zdawał się szukać czegoś, a właściwie chyba kogoś, wzrokiem. Ale tym kimś nie byłam ja, czego się domyśliłam po jedynym słowie, które udało mu się wydusić:
— Heather...
Z kącika jego ust wypłynęła krew.
Zaczęłam jeszcze głośniej płakać. Erick potrząsnął mnie za ramię i wrzasnął:
— Weź się w garść, Maisie!
Powtarzałam sobie te słowa tysiąc razy w ciągu ostatnich godzin, ale tym razem nie utrzymały one fali przerażenia, która we mnie uderzyła i która była równie niszcząca co tsunami. Odepchnęłam od siebie brata, drąc się:
— Nie dotykaj go! Przecież sam najchętniej byś go zabił!
Moje zachowanie można było zrzucić na załamanie nerwowe, które zapewne w tamtym momencie przechodziłam. Erick o tym wiedział, więc głośno i wyraźnie powiedział do mnie, łapiąc mnie za nadgarstki:
— Jeżeli on umrze, coś się i z tobą stanie, tak? Więc nie możemy na to pozwolić!
To mnie trochę obudziło. Wyrwałam ręce z jego uścisku i oboje nachyliliśmy się nad dogorywającym Mitchellem, który ciągle szeptał imię Heather, szukając jej spojrzeniem. Kiedy jego oczy napotkały moje, aż ścisnęło mi się serce. Miał szklany wzrok, zdawał się w ogóle nie kontaktować.
Vincent i James byli dla mnie jedynie szybko poruszającymi się plamami. Raz po raz widziałam tylko, że jeden odrzucał na bok drugiego, a później znów ścierali się w morderczym uścisku, próbując sobie nawzajem oderwać głowy. Patrzyłam na to tylko chwilę, ale z każdą chwilą cała ta sytuacja przeciągała mnie w stronę kolejnego ataku paniki. Dopiero zdenerwowany głos Ericka przywrócił mnie na ziemię.
— On długo nie wytrzyma. Maisie... co my mamy zrobić?
Spojrzałam na Mitchella, który coraz ciszej wymawiał imię Heather, i odezwałam się łamiącym głosem:
— Nie wiem... Boże, gdybym znała wzór kręgu, który mógłby go uleczyć...
Znów spojrzałam w stronę Vincenta i Jamesa. Vincent wyraźnie starał się odciągnąć wampira od naszej trójki. Erick, widząc moją minę, od razu pojął, o co chodziło — tylko Vincent mógł znać odpowiednie zaklęcie. W końcu był strzygoniem i magii kręgu uczył się prawdopodobnie już jako dziecko.
Erick podniósł się na równe nogi, ale nim zrobił choć jeden krok w kierunku Vincenta i Jamesa, złapałam go za przedramię i obrzuciłam wściekłym spojrzeniem.
— Nawet o tym nie myśl!
Wparowanie w środek walki krwiopijców to był najgłupszy pomysł na świecie.
Pociągnęłam brata w swoją stronę. Przyklęknął obok mnie, wpatrując się z niepokojem w Mitchella, którego twarz zastygła w wyrazie przerażenia i bólu. Wiedziałam jednak podświadomie, że żył. Jeszcze nie odszedł na drugą stronę, mimo że oddzielała go naprawdę cienka granica. Na moich oczach powoli uchodziło z niego całe życie, które otrzymał w rytuale lata temu.
CZYTASZ
Niepamięć wsteczna
VampireOdnalezienie zaginionej przed dwoma laty Maisie Sawyer było wyjątkowym wydarzeniem w niewielkiej społeczności Liden - miasteczka położonego w północnej części Kalifornii. Nieprzytomną dziewczynę z licznymi obrażeniami znaleziono w pobliskim lesie i...