Noc osłaniająca Liden przerażała każdego, nawet najbardziej odważnego człowieka mieszkającego w miasteczku. Przypominała nieco miękką pierzynę otulającą ziemne i surowe budynki blaskiem gwiazd i księżyca. Siedząc w domu i otulając się kocem lub ramionami ukochanej osoby, można było poczuć się bezpiecznie pod migającym nieboskłonem i delikatnymi chmurami przeciągającymi się nad ludzkimi głowami. Jednak obserwując nocny spektakl z podwórka przy zaledwie czterdziestu dwóch stopniach Farenheita, człowiek odkrywał, że to złudne poczucie potrafiło odfrunąć w siną dal w zaledwie kilka chwil. Ciemne ulice, mroczne zakamarki i chłód szczypiący w policzki w jednej sekundzie wprawiały w niepokój i nerwowość. W cieniach przecież mogło czyhać coś niebezpiecznego — coś, czego blask księżyca nie był w stanie rozświetlić.
Ziemia była mokra po deszczu i gdzieniegdzie na chodniku stały porządne kałuże, których jednak nie omijałam. Za każdym razem wpadałam w nie nogą z chlupotem, który przywracał mi nieco przytomność. Za każdym razem klęłam, kiedy poczułam nieprzyjemną wilgoć w skarpetkach. Za każdym razem starałam się opanować łzy cisnące mi się do oczu i grad przekleństw, który niespodziewanie mógłby spaść na niczemu winne Liden.
Szwendałam się bez celu po przemysłowej części miasteczka, czując pustkę w sercu. Nocne przechadzki nie były w moim stylu, ale prawdopodobnie w tamtym momencie był to jedyny sposób na pokonanie moich problemów. Chodzenie zawsze pomagało mi pozbyć się nieprzyjemnych myśli, zanim zdążyłabym przekuć je w ostre i okrutne słowa skierowane ku moim bliskim. Drżałam z zimna, ale wytrwale przechodziłam przez wszystkie kałuże, patrząc w niebo. Blask miasta przyćmiewał większość gwiazd, ale te, które swobodnie mrugały w moją stronę, dodawały mi nieco otuchy. Wiał wiatr, który rozwiewał moje dłuższe niż obecnie jasne włosy i smagał przyjemnie policzki. Byłam czymś mocno wzburzona, a panujące w okolicy ciemności wprawiały mnie w przerażenie. Doskonale wiedziałam, że krwiopijcy nie zapuszczali się w ludzkie dzielnice, ale panujący mrok krył w sobie coś sprawiającego, że zaczynałam wątpić w to stwierdzenie. Po Liden krążyły w końcu plotki o zbyt wścibskich pijawkach zaglądających na naszą stronę.
Liden przestało być miasteczkiem przemysłowym jeszcze przed moimi narodzinami. Kiedyś działały tu dwie fabryki produkujące jakieś części do samochodów, ale z nieoczywistych dla mnie względów bezpowrotnie je zamknięto. Teraz Liden było miasteczkiem bez dźwięcznego dopisku „przemysłowe" — posiadało za to dwie stare wytwórnie na zbyciu, w których, zdaniem dzieciaków z podstawówki, straszyły duchy zamordowanych przez wampiry i strzygi. Przechodząc teraz obok jednej z nich, doskonale zrozumiałam, co miały na myśli dzieci. Wysokie okna, powybijane i niezbyt zachęcające, obdrapana fasada budynku i bałagan panujący na posesji zdawały się tylko zachęcać kolejne zjawy do zamieszkania w tym żałosnym przybytku. W dzień może jeszcze nie wyglądało to tak ponuro, ale w nocy dreszcz przechodził człowiekowi po karku za każdym razem, kiedy rzucało się okiem w stronę dziurawego okna.
Na chwilę przystanęłam przed fabryką, czując osamotnienie. Wokół panowała całkowita cisza przerywana jedynie jakimś skrzypieniem i szumem poruszanych przez wiatr koron drzew. Wpatrywałam się w mroczną fasadę starego, rozpadającego się budynku, zastanawiając się nad miejskimi legendami krążącymi wokół tego miejsca. Tylko raz w życiu przekroczyłam próg tej fabryki. Byłam wtedy w szóstej klasie, czyli idealnym wieku na sprawdzenie swojej odwagi. Wraz z Bonnie i Jenny wstąpiłyśmy do tego miejsca wraz z grupką nieustraszonych dzieciaków. Do tej pory pamiętałam duszący strach i drżące palce Bonnie zaciskające się na moim przegubie. Nic oczywiście nie znaleźliśmy w ścianach tej ruiny, ale i tak można było nazwać to wyjątkowym przeżyciem. W tamtym momencie spodziewałam się, że z któregokolwiek rogu budynku wyskoczy jakiś wysoki, czerwonooki wampir i wyssie z nas całą krew, a rodzice będą musieli pochować nas w miniaturowych trumienkach. Teraz uważałam, że jako dzieciak zdecydowanie miałam zbyt wybujałą wyobraźnię.
CZYTASZ
Niepamięć wsteczna
VampireOdnalezienie zaginionej przed dwoma laty Maisie Sawyer było wyjątkowym wydarzeniem w niewielkiej społeczności Liden - miasteczka położonego w północnej części Kalifornii. Nieprzytomną dziewczynę z licznymi obrażeniami znaleziono w pobliskim lesie i...