15. ZACIEKAWIENIE

132 16 4
                                    

     Mama, by w jakiś sposób załagodzić rosnące w naszej rozsypującej się rodzinie napięcie, postanowiła, że zaprosi na kolację Shelię i Jessego. Tłumaczyła przy tym, że bardzo chciałaby poznać drugie połówki swoich dzieci. Kiedy Erick i ja usłyszeliśmy o tym pomyśle, od razu spróbowaliśmy przemówić jej do rozumu, bo akurat w tej kwestii byliśmy jednomyślni — to nie było dobre posunięcie z jej strony. Całe to spotkanie wróżyło tylko kłopoty. Poza tym jakoś nadal dziwnie się czułam, nazywając siebie dziewczyną Jessego. I dziwnie mi było ze świadomością, że Erick kogoś miał. Nie chciałam na razie za bardzo brnąć w takie tematy, ale mama się uparła.

     I rzeczywiście zorganizowała tę kolację.

     W któryś deszczowy, piątkowy wieczór pomagałam jej nakryć do stołu. Erick pojechał po swoją dziewczynę, a Jesse miał być lada moment. Ubrałam się  standardowo w jeansy (nie dałam się przekonać mamie, by nałożyć sukienkę — wolałam pozostać naturalna w tej nienaturalnej sytuacji) i jedną z bardziej eleganckich bluzek z mojej szafy. Mama za to odstawiła się tak, jakby gościła u siebie prezydenta z pierwszą damą, a nie dwójkę studentów z jakiejś zapyziałej dziury w Kalifornii. Nałożyła sukienkę w groszki i ładnie upięła włosy. Zrobiła też sobie lekki makijaż, w którym wyglądała bardzo młodo.

     Postawiłam ostatnią szklankę w odpowiednim miejscu na stole i spojrzałam na mamę, która położyła półmisek z sałatką. Otaksowałam ją wzrokiem i zapytałam:

     — Chcesz poderwać Jessego czy Shelię? Które wolisz?

     Spojrzała na mnie spode łba.

     — Nie mogę się po prostu ładnie ubrać, Maisie? — Kiwnęła głową w moją stronę. — Naprawdę, mogłabyś czasem zainteresować się bardziej swoim ubiorem i... No, makijażem. Dziewczyny w twoim wieku normalnie się malują. Na przykład Bonnie. Widzisz, jak ładnie wygląda, kiedy się pomaluje?

     — Mhm. — Przewróciłam ostentacyjnie oczami. — Na razie nie mam czasu na rozmyślanie nad duperelami. I nie będę katować mojej twarzy zbędnymi kosmetykami. Jest już wystarczająco piękna — dodałam ironicznie.

     — Faceci wolą zadbane kobiety.

     — Faceci wolą różne dziewczyny — mruknęłam, ale bez przekonania. W sumie nie byłam przecież ekspertem od męskiego umysłu i męskich upodobań. — Możemy skończyć ten temat, zanim stracę resztki pewności siebie?

     Nic już nie powiedziała.

     Przez ostatnich kilka dni trudno nam się rozmawiało. Ciągle staraliśmy się stwarzać pozory normalnej rodziny, ale powoli zaczęliśmy sobie uświadamiać, że nie było to możliwe. Wszyscy mieliśmy sekrety, o których nie chcieliśmy mówić. Wszyscy ukrywaliśmy fakty na temat naszej przeszłości. Wszyscy każdego dnia powielaliśmy te same kłamstwa. Nasza rodzina nie była normalna. Nasza rodzina wisiała na włosku i wręcz krzyczała o jakikolwiek ratunek.

     Przez ostatnie dni nie zdobyłam się na to, by powiedzieć mamie o moich powiązaniach z Mitchellem. Nie ufałam jej i to strasznie bolało. Zresztą po mojej rozmowie z Bonnie jeszcze bardziej się zniechęciłam do dzielenia z kimkolwiek tego ciężaru. Byłam zraniona i jednocześnie wściekła, mimo że wiedziałam, że na jej miejscu prawdopodobnie zachowywałabym się tak samo. Gdybym nie poznała lepiej niektórych krwiopijców, gdybym nie zniknęła na dwa lata i nie wróciła do Liden z takim mętlikiem w głowie, postępowałabym dokładnie tak samo jak moja przyjaciółka. Nie powstrzymywało to jednak mojej złości.

     Od mojego spotkania z Bonnie minęło kilka dni. Przez ten czas ani razu nie spotkałam się ani z Jamesem, ani z Mitchellem, ani żadnym innym wampirem. Żadne wspomnienie nie pojawiło się na nowo w mojej głowie, a koszmary przestały mnie dręczyć. Co jakiś czas śniłam jednak o balu i tańcu — zwykle po przebudzeniu byłam roztrzęsiona, czasem płakałam z niewiadomego powodu. Podświadomie wiedziałam, co było na rzeczy, ale nie czułam się gotowa, by to przed sobą przyznać. Żyłam więc z dnia na dzień, marząc o tym, by tortura zwana amnezją kiedyś się skończyła.

Niepamięć wstecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz