4. ULGA

280 24 5
                                    

     Nie powiedziałam mamie ani Erickowi o moim wczorajszym spotkaniu z Jamesem i Seanem Kamienną Twarzą (gdyby ten krwiopijca był Indianinem, jestem pewna, że zostałby nazwany właśnie w ten sposób — Sean Kamienna Twarz). Być może nie miałam wystarczającej odwagi, by wywołać w mojej rodzicielce kolejny atak histerii albo po prostu sama najpierw chciałam ustalić, o co dokładnie chodziło w tym wszystkim. Albo po prostu byłam głupia i żyłam nadzieją, że wszystko samo minie.

     Po powrocie do domu włączyłam laptopa i zaszyłam się w swoim pokoju, wyszukując w internecie Wielkiego Spisu Istot Demonicznych (tak właśnie naukowo nazywano wampiry i strzygi). Spisu krwiopijców dokonano gdzieś pod koniec lat siedemdziesiątych, a niedawno udostępniono go w sieci dla użytku każdego szarego obywatela Stanów Zjednoczonych. Dzięki wprowadzeniu tej innowacji byłam w stanie prześledzić podstawowe dane większości krwiopijców żyjących na terenie naszego hrabstwa i w samym Liden. To była bardzo pomocna strona internetowa, dzięki której już po dwudziestu minutach znalazłam informacje o trzech Jamesach mieszkających w okolicy — dwóch z nich było wampirami, jeden strzygą. Nie napawało mnie to optymizmem. Przyjrzałam się profilom każdego z nich, ale u dwóch, oprócz rasy, nie znalazłam niczego ciekawego. U jednego Jamesa-wampira doszukałam się jedynie informacji o dacie urodzenia: 30 lipca 1757 roku. Wiekowy facet, pomyślałam. Chwilę mi zajęło, by policzyć, że obecnie miał dwieście sześćdziesiąt jeden lat i był ode mnie z dwanaście razy starszy.

     Od tych rewelacji bolała mnie głowa, ale zmusiłam się jeszcze, by sprawdzić niejakiego Seana. Z nim nie było takiego problemu, bo w Liden mieszkał tylko jeden, a poza tym spis zawierał o nim więcej informacji niż o wszystkich Jamesach razem wziętych. Sean (to było nieprawdziwe imię) urodził się w 1707 roku (miał trzysta jedenaście lat, ku mojemu przerażeniu) w Holandii. Został przemieniony w bardzo młodym wieku przez nieznanego do tej pory sprawcę. Nigdy nie był żonaty, zapewne dlatego, że krwiopijcy rzadko wstępowali w jakiekolwiek związki. Sean ukończył kilka uniwersytetów, kiedy jeszcze egzaminy pisało się gęsim piórem, i ogólnie podobno był świetnie wykształcony, ale jakoś tego nie kupowałam. Nauka poszła do przodu, wampiry nadal urządzały bale rodem z dziewiętnastego wieku, więc jakoś trudno było mi uwierzyć w ich rozległą wiedzę.

     Strzygi i wampiry były nieśmiertelne, a przynajmniej dopóki nie dostały drewnianym lub srebrnym kołkiem w serce. Ludzcy naukowcy nadal nie mieli pojęcia, w jaki sposób zyskiwały wieczne życie i jak dokładnie funkcjonowały ich organizmy, ale wiele teorii głosiło, że wiele wspólnego z tym miała magia, w którą ostatnimi czasy coraz więcej ludzi zaczęło wierzyć. Zresztą już sam proces zostawania wampirem wskazywał na jej istnienie. Osoba przemieniająca się była układana na środku narysowanego kręgu krwiopijców i za pomocą kilku dziwnych słów zyskiwała nadludzką siłę, szybkość i żądzę krwi. Do tej pory nie wiadomo było, jakim cudem to działało i na jakich zasadach, a krwiopijcy skrzętnie dochowywali swoich tajemnic. Ani przemienione wampiry, które były kiedyś ludźmi, ani zrodzone strzygi nie były skore, by coś na ten temat powiedzieć.

     Mimo godzin spędzonych nad Spisem tej nocy wyjątkowo dobrze spałam. Nie przyśnił mi się żaden koszmar w stylu gore, co szczerze mnie zaskoczyło. Myślałam, że po spotkaniu z Jamesem i Seanem moja podświadomość będzie wariować, ale mile mnie zaskoczyła. Wstałam rano w dobrym humorze, a jedynym, co mi przeszkadzało, był ciężar na sercu. Nie mogłam popełnić tego samego błędu i wypaplać mamie o spotkaniu z Jamesem. Musiałam być ostrożna, zastanowić się nad tym i może skonsultować z Bonnie. Mówienie czegoś takiego mamie mogłoby skończyć się moim towarzyskim samobójstwem. Jej nadopiekuńczość tylko działała mi na nerwy.

     Byłam sama w domu, więc, zrobiwszy sobie owsiankę, wygodnie rozsiadłam się na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Początkowo natrafiłam na jakiś kanał, na którym zwykle leciały stare filmy, ale kiedy poczułam uścisk w sercu, zmieniłam go. Przypomniały mi się wieczory, kiedy z tatą i Erickiem oglądaliśmy wszelkie hity i klasyki kinowe, a później dyskutowaliśmy na ich temat. Ojciec był gliniarzem, więc aby odprężyć się po ciężkim dniu pracy włączał nasze domowe kino i faszerował się filmami typu Mechaniczna pomarańcza, Lot nad kukułczym gniazdem czy też Pulp fiction. Nie ograniczał się do żadnego gatunku (naprawdę: na przykład świetnie oglądało się z nim komedie romantyczne — uwielbiał komentować, co akurat działo się na ekranie; tak jak ja). Kiedy byliśmy z Erickiem dziećmi, oglądał z nami kreskówki, z czego zawsze śmiała się mama, wracając z pracy.

Niepamięć wstecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz