Rozdział czwarty

743 71 953
                                    

Kochani, napiszcie mi później, czy dialogi były dla Was zrozumiałe (kto jaką kwestię wypowiada) i czy nigdzie się nie zgubiliście po drodze 💖 Ja mam te sceny w głowie, stąd nie jestem w stanie ich obiektywnie ocenić. Jeśli się zgubicie, informujcie od razu przy fragmencie, to pomyślę później, jak je zmienić!


Amelia obudziła się otulona brzaskiem ciepłego, czerwcowego słońca, wpadającego łagodnie przez szybę i kładącego się snopami na drewnianej podłodze.

Pierwszy raz od dłuższego czasu towarzyszyło jej przyjemne uczucie wyspania. Przeciągnąwszy się na łóżku, uśmiechnęła się błogo i pochwaliła w myślach pomysł wzięcia kilku dni wolnego w Wizengamocie na sprawdzenie skrytek bankowych okradzionych przez Halseya. Z raportu podesłanego przez urząd wynikało, że miała ich tylko dwanaście do obejrzenia. Nie musiała zatem pędzić z samego rana do siedziby banku. Dzisiaj bez skrupułów mogła oddać się chwili przyjemności, pozwalając sobie na leniwy poranek zwieńczony powitaniem słońca, filiżanką naparu z miłorzębu i swoim małym, pielęgnacyjnym rytuałem, który zazwyczaj miała okazję odprawiać jedynie w sobotę.

Opuściwszy mieszkanie bez zbędnego pośpiechu, aportowała się tuż przed gmachem Banku Gringotta.

Amelii wydawało się, że misja w banku nie będzie dla niej zanadto wymagająca. Na dzisiaj zaplanowała sprawdzenie części skrytek, spisanie z nich protokołu i powrót do Ministerstwa jeszcze przed jego zamknięciem, by złożyć w urzędzie pierwsze efekty swojej pracy. Sprawa jednak skomplikowała się już na wstępie, gdy obsługujący ją goblin, Gornak, oświadczył, że Halsey zabezpieczył krypty dodatkowymi zaklęciami ochronnymi, dlatego muszą zaczekać na łamacza zaklęć.

Z każdą minutą w jej głowie narastał niepokój związany z faktem, że przecież Syriusz był łamaczem zaklęć, w dodatku dość często przebywającym w Londynie. Amelia niekoniecznie miała ochotę na zmierzenie się z osobą, która od dawna należała do jej przeszłości, a zerknąwszy w panice na swoją zwykłą, urzędniczą szatę, musiała przyznać, że jej wygląd pozostawiał wiele do życzenia, jeśli chodziło o spotkanie z byłą miłością. Psychicznie też nie była na taką ewentualność gotowa, dlatego miała ogromną nadzieję, że Łapa jednak nie wyskoczy za chwilę zza zakrętu ze swoim wiecznym, zawadiackim wyszczerzem i przydługimi włosami, które zawsze niesfornie opadały mu na czoło.

O leśna nimfo, że też pamiętała takie szczegóły.

Pogrążona w rozmyślaniach, nie zauważyła zbliżającej się nieubłaganie postaci, która zatrzymała się tuż za nią i zapytała:

– Amelia?

Spięła się na dźwięk tego głosu – tak długo przez nią niesłyszanego, ale nadal niezmiernie ciepłego, głębokiego, nawet w ten sam sposób zadziornego, co kiedyś. Na ten moment podbarwiała go nuta uprzejmego zdziwienia.

Za jej plecami stał Syriusz Black we własnej osobie.

– Nie spodziewałem się ciebie tutaj.

Amelia obróciła się gwałtownie na pięcie i niemal wpadła na niego, depcząc mu buty. Stanąwszy stabilnie, zadarła głowę i spojrzała na stojącego przed nią Syriusza.

– O, Syriusz – bąknęła, przyklejając sztuczny uśmiech do twarzy. – Miło cię widzieć.

Fałsz w jej głosie wybrzmiał w sposób tak oczywisty, że jego brew od razu wystrzeliła do góry w sceptycznym wyrazie.

Usta Amelii zadrżały, oddech spłycił się i przyspieszył. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć, dlaczego tak zareagowała na to niespodziewane spotkanie i nawet wolała zanadto na ten temat nie rozmyślać, bo głowa podsuwała jej zbyt wiele obrazowych scen z ich wspólnej przeszłości, niż uznawała to za przyzwoite. Zdecydowanie łatwiej było zbagatelizować ten nagły wyrzut katecholamin i okiełznać go myślą, że każdy na widok swojego byłego partnera zachowywał się tak, jakby wypił duszkiem dzbanek czarnej kawy, dlatego jej niecodzienna reakcja nie była żadnym odchyleniem od normy. Bo przecież nie była, prawda?

Coś się kończy, coś się zaczyna 2 • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz