Godzinę później Amelia wciąż nie mogła uwierzyć w przebieg urodzinowego przyjęcia. Jego kulminacyjny moment przesuwał jej się przed oczami jak zapętlona, kilkusekundowa scena rozpoczynająca się zaciśniętą pięścią Syriusza, a kończąca zakrwawioną twarzą Milana.
A jeśli o Syriuszu mowa... zawiódł ją. Amelia doskonale wiedziała, że nadmierna impulsywność w połączeniu z wrodzoną niechęcią do unikania konfliktów w jego przypadku stanowiły mieszankę wybuchową, ale rzucanie się z pięściami kojarzyło jej się jedynie z ulicznymi bójkami mugolskich chuliganów.
W dodatku swoją gwałtowną reakcją Syriusz tylko utwierdził Milana w przekonaniu, że w czasie jego nieobecności coś się między nimi wydarzyło. I chociaż Amelia nie zdradziła mu niczego istotnego, gładko lawirując wokół tematu, to jej narzeczony zdawał się domyślać istnienia pewnej relacji między nimi.
Jej wściekłość graniczyła z absurdalnym uczuciem ciepła oraz sympatii wobec Syriusza, bo pomimo całej, rozpętanej przez niego afery poczuła się mile połechtana powodem, dla którego Milan został zdzielony pięścią w nos. Łapa posiadał niezaprzeczalną słuszność w stwierdzeniu, że Milan niespecjalnie się nią ostatniego wieczoru zajmował. Bo przecież powinien się nią zająć — w końcu nie widzieli się przez dwa miesiące. W mieszkaniu tuż przed wyjściem nie mieli okazji nawet szczerze porozmawiać, a na przyjęciu urodzinowym mijali się jak para nieznajomych.
Myśli Amelii zaprzątała jednak nieco inna kwestia. Stojąc pod prysznicem o wiele dłużej niż zazwyczaj, zbierała w sobie siły, by wrócić do sypialni i jak gdyby nigdy nic położyć się na łóżku obok Milana. Nie potrafiła koło niego zasnąć, mając w głowie przebłyski nocy z Syriuszem. Nie była w stanie znieść zapachu tak odmiennego od tego, w którym na powrót się zakochała — a fakt, że benzyna wybijała się w nim na pierwszy plan, wnikając we włosy i materiał poszewki, w niczym jej nie przeszkadzał, bo to właśnie ona upajała ją i tuliła do snu. Przez ostatnie dwa miesiące Amelia kładła się do łóżka, czując na sobie zapach Syriusza, przez co teraz każda woń niebędąca mieszanką drewna i benzyny po prostu ją drażniła.
Kiedy wreszcie wyłoniła się z łazienki i przemknęła na paluszkach do sypialni, z ulgą przyjęła fakt, że Milan już spał.
Tej nocy nie potrafiła zmrużyć oka. Godzina zero nadchodziła wielkimi krokami, dyszała jej na karku, zbliżała się wraz ze wschodzącym świtem i budzącym się do życia porankiem. Za parę godzin czekała ją najważniejsza jak do tej pory rozmowa z Milanem, a ona nadal nie potrafiła ująć w odpowiednie słowa tego, co powinna mu przekazać.
Gdy rozstawała się z Syriuszem, wszystko było o wiele łatwiejsze; oboje unieśli się wtedy gniewem. Amelia nie miała najmniejszych skrupułów, by w złości wykrzyczeć mu w twarz, że to koniec, a jego urażona duma nie pozwoliła mu załagodzić sprawy. O nic wtedy nie dopytywał, nie potrzebował żadnych jej wyjaśnień, jedynie zrobił to, o co go poprosiła: trzasnął drzwiami i wyszedł. Po wszystkim z całego serca żałowała, że swoimi słowami go zraniła i wyrzuciła za drzwi. Może gdyby tamten wieczór piętnastego stycznia nigdy się nie wydarzył, byliby teraz razem, a ona nie musiałaby krzywdzić Milana, zrywając zaręczyny?
A może wcale go nie skrzywdzi? Może Milan poczuje ulgę, że nie uwikła się w małżeństwo z osobą, do której nie czuje niczego więcej poza przyjaźnią? Amelia w duchu błagała Merlina, by los okazał się przychylny i ten jeden, jedyny raz podarował jej wymarzony rezultat rozmowy z narzeczonym.
Swoją decyzję podjęła już dawno temu i bez względu na to, czy Syriusz będzie chciał do niej wrócić — czy ich wspólnie oglądane filmy, przytulane noce i ten jeden stęskniony pocałunek znaczył dla niego coś więcej — ona nie zamierzała się z niej wycofać.
CZYTASZ
Coś się kończy, coś się zaczyna 2 • Syriusz Black
FanfictionRok 1984, alternatywa. Amelia Bones wiedzie na pozór idealne życie. Rozwija karierę w Ministerstwie Magii, otacza się przyjaciółmi i rodziną, planuje ślub z mężczyzną, który jawi jej się jako wyśnione marzenie. Nie wszystko jednak jest takie, jakie...