Na dzisiejsze wyjście do Dziurawego Kotła Amelia specjalnie włożyła wysłużoną bluzę w puchońskim odcieniu żółci i dzwony o nogawkach szerokich jak rondle, żeby Syriusz nie pokusił się więcej o żaden niewybredny komentarz dotyczący jej ubioru i skali wystrojenia się. Dołoży do tego płaskie buty, choć mogłaby rozważyć nawet skarpety z sandałami, jeżeli tylko miałoby ją to uchronić przed jego spojrzeniem na swoich nogach. Niesamowita przewrotność losu, że kiedyś uwielbiała czuć jego wzrok na sobie, wręcz topiła się pod tymi szarymi oczami, które skrzyły się, ilekroć błądziły po jej łydkach czy odsłoniętych ramionach. Teraz robiło jej się słabo na myśl, że mogłaby zobaczyć ten błysk raz jeszcze, bo oprócz spojrzenia, tak pełnego pasji i zainteresowania, zawsze przygryzał wargę w zupełnie nieuświadomionym geście, nadając ich grze gestów i spojrzeń iście ognistego wyrazu.
Oparłszy się o toaletkę, przez przypadek zrzuciła z niego kubek po niedopitej kawie, który roztrzaskał się na podłodze w setki drobnych kawałków, rozbryzgując swoją zawartość po jej świeżo wypranych spodniach.
O leśna nimfo, wszystko przez te głupie rozmyślania.
Amelia posprzątała różdżką bałagan i bez wahania wyrzuciła odłamki ceramicznego kubka do kosza na śmieci, przypominając sobie, że ten kubek towarzyszył jej już parę ładnych lat. Z pewnością był świadkiem zbyt wielu różnych sytuacji z Syriuszem, gdy jeszcze mieszkała z nim w starym mieszkaniu i, co gorsza, na pewno je pamiętał, dlatego nadawał się jedynie do szybkiej utylizacji. Następnie zmieniła poplamione kawą dzwony na nieco bardziej fikuśne rurki i ruszyła do wyjścia.
Aportowała się tuż przed wejściem do Dziurawego Kotła, czując znajomą mieszankę ekscytacji i poddenerwowania, chociaż wydawało jej się to niemądre i irracjonalne w momencie, w którym spotykała się tylko ze starymi przyjaciółmi. Weszła do pogrążonego w półmroku pubu, od razu zauważając, że jego wnętrze zostało gruntownie odmienione. Brudne, zakurzone gabloty z wycinkami prasowymi zostały zlikwidowane – zamiast nich na obrzeżach sali stały małe, dwuosobowe stoliki z purpurowymi obrusami, obszytymi na brzegach musztardową nicią. Nowe, śliwkowe tapety migotały w blasku rzucanym przez zawieszone pod sufitem lampy naftowe, a w dalszej części lokalu, za dwiema klocowatymi kolumnami, dostrzegła obecność długiego, prostokątnego stołu, przypominającego jej ten sam jadalniany mebel, przy którym zbierali się na spotkaniach Zakonu. Znad jego krawędzi wystawały znajome twarze, śmiejące się, popijające kremowe piwo i żywo ze sobą dyskutujące. Gdy zbliżyła się w ich kierunku, od razu powitały ją rozpromienionymi uśmiechami.
– Amelia! – zawołał Potter, szczerząc do niej zęby. – Sto lat się nie widzieliśmy!
– Tylko jakieś dwa tygodnie, James – zaśmiała się. – Jak tam u was, kochani?
– Cudownie, już dawno nie mieliśmy wolnego wieczoru – odparła Lily i, pochyliwszy się konspiracyjnie, szepnęła: – Podrzuciliśmy Harry'ego Dumbledore'owi.
– Jak to? – zdziwiła się Amelia, siadając pomiędzy Lily i Alicją, która mrugnęła do niej na powitanie.
– Drops nie miał wyjścia. Pożyczyłem mu ostatnio pelerynę, więc w ramach rewanżu oznajmiłem mu, że dzisiaj spędzi miły wieczór z Harrym – wyjaśnił James.
– Amelio, co słychać u Milana? – zagadnęła Alicja. – Wrócił już z tego Singapuru?
– Miał wrócić za dwa dni, ale wczoraj dostałam list, że Armaty zagrają jeszcze jeden mecz, tym razem w Japonii, więc trochę mu się przedłuży.
– Szkoda, miałam nadzieję, że wpadnie.
– A wy komu sprzedaliście Neville'a?
Oczy Alicji błysnęły łobuzersko, gdy wskazała kciukiem na siedzącego obok męża.
![](https://img.wattpad.com/cover/278947208-288-k865805.jpg)
CZYTASZ
Coś się kończy, coś się zaczyna 2 • Syriusz Black
FanficRok 1984, alternatywa. Amelia Bones wiedzie na pozór idealne życie. Rozwija karierę w Ministerstwie Magii, otacza się przyjaciółmi i rodziną, planuje ślub z mężczyzną, który jawi jej się jako wyśnione marzenie. Nie wszystko jednak jest takie, jakie...