Rozdział dziewiętnasty

591 59 569
                                    

Już przy drugiej szklance Ognistej z lodem, limonką i słodką, białą oranżadą, Amelia zaczęła odczuwać znajome rozluźnienie i delikatny szum w głowie, który sprawiał, że odsuwały się od niej wszelkie zmartwienia.

Wieczór toczył się swobodnym rytmem: Huncwoci urządzili sobie partyjkę Eksplodującego Durnia, Kingsley z Moodym pili Ognistą na kieliszki, a Lily konwersowała z Dorcas i Marleną na tarasie koło grilla.

Amelia leżała obok Alicji na ogrodowym hamaku, rozkoszując się ciepłym, nocnym wiatrem i rozpalającym posmakiem Ognistej. Żadna z nich nie miała zamiaru mącić tej ciszy; obie były wsłuchane w koncert cykad i świerszczy, które – schowane w gąszczu pobliskich tui – pobrzękiwały donośne melodie i wzajemnie rechotały z własnych utworów.

– Amelia? – odezwała się nagle Alicja, przerywając ich przyjemną sielankę.

– Hmm? – zamruczała, pociągając łyk ze szklanki.

Zimna Ognista to było coś, czego Amelia najbardziej potrzebowała w tak upalny wieczór. Słodki i niepozorny Frank Longbottom miał talent do drinków – sam Slughorn nie byłby w stanie odmierzyć tak wyśmienitej proporcji.

– Jak dużo wydarzyło się pomiędzy tobą a Syriuszem? – zadała pytanie, dyskretnie szepcząc je do ucha.

Amelia uniosła głowę znad hamaka i przeczesała wzrokiem ogród w poszukiwaniu Milana. Wypatrzywszy go na tarasie z Jamesem, odetchnęła z ulgą. Tego wieczoru Milan postanowił już nie zachodzić w drogę Syriuszowi. Na ten moment doszczętnie pochłonęła go rozmowa z Rogaczem – od godziny typowali drużyny ze wszystkich krajów świata, które miałyby szansę zagrać na Mistrzostwach Świata w Quidditchu.

Amelia zanurkowała z powrotem do Alicji, odchrząknęła delikatnie i w końcu zebrała siły, by odpowiedzieć:

– No... Dużo.

– Toś się nagadała – parsknęła w odpowiedzi. – Jak daleko to zaszło? Tylko szczerze. Wiesz, że ja nie oceniam. – Alicja zastukała paznokciami o swoją szklankę i spojrzała na nią wyczekująco.

– Aż tak widać, że coś się wydarzyło? – jęknęła, z trudem przełykając gulę, która utknęła jej w ściśniętym z przejęcia gardle.

Jeżeli Alicja zauważyła, że jej relacja z Syriuszem nie za wiele miała wspólnego z relacją przyjacielską, to istniało spore prawdopodobieństwo, że Lily oraz Huncwoci nabrali podobnych podejrzeń. Bystry umysł Milana także zdawał się nie tracić czujności. Amelia była przekonana, że jej narzeczony od razu wychwycił powód opryskliwości Syriusza względem swojej osoby.

– Nie, nic po was nie widać. Jedynie Syriusz trochę się na ciebie patrzył, ale nic więcej. Jednak ta sytuacja z nim i Milanem... – Oczy Alicji rozbłysły mieszanką enigmy i subtelnego rozbawienia. – Wyglądała bardzo jednoznacznie. Chciałam do was podejść i natychmiast to ukrócić, ale teściowa mnie akurat zatrzymała.

– Remus był w pobliżu i zainterweniował.

– O co poszło?

– Tak naprawdę o pierdołę – westchnęła, wyciągając wygodnie łydki i opierając stopy na pniu brzozy. – Jak zwykle, gdy dochodzi do starcia dwóch samców. Dosłownie pokłócili się o to, czy wolę miotły od motocykli.

– A co wolisz? – zapytała z lekkim, zabłąkanym uśmiechem.

– Motocykle – odparła bez zastanowienia, a zauważywszy wymowny wyraz w oczach Alicji, dodała natychmiast: – Są szybsze, to dlatego.

– A co się dokładnie wydarzyło między tobą a Syriuszem?

– Chyba tak naprawdę nic – jęknęła, skubiąc zębami brzeg szklanki. – Jeden stęskniony pocałunek, dwie w pełni przespane noce i garstka spotkań, ot co. Tak naprawdę nawet nie wiem, jakie on ma zamiary i czy traktuje mnie poważnie. Teraz równie dobrze mógł mu się odpalić syndrom zazdrosnego byłego chłopaka, który musi sobie udowodnić, że jest lepszy od nowego faceta swojej byłej.

Coś się kończy, coś się zaczyna 2 • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz