Rozdział dwudziesty

495 58 462
                                    

Chyba przegiął różdżkę.

To była pierwsza myśl Syriusza, gdy James z Remusem doskoczyli do niego i odciągnęli go od Milana, który już szykował prawą pięść do odpłacenia się mu pięknym za nadobne. Zważywszy na fakt, że lewą ręką trzymał się za krwawiący nos, a kolana zmiękły mu do konsystencji bożonarodzeniowego puddingu, Łapa uznał jego wolę walki za rozczulająco żałosną.

Satysfakcję czuł tylko przez krótką chwilę, kiedy twarz Doge'a wykrzywiła się boleśnie, a z nosa popłynęła krew. To był jedyny moment jego triumfu, chwila niewarta późniejszego obrotu spraw. Nie przemyślał swojego ruchu, ani na sekundę nie zastanowił się, jak mogłaby zareagować Amelia.

Amelia dopadła do Milana w dwóch zwinnych skokach, rzucając po drodze serię zaklęć leczniczych, które ograniczyły krwawienie. Doge osunął się na kolana, Bones za nim, Lily rzuciła im z kuchni zwilżoną szmatkę. Amelia od razu przyłożyła ją Milanowi do twarzy.

Kiedy spojrzała mu głęboko w oczy i delikatnym ruchem dłoni odgarnęła mu z czoła grzywkę, coś w Syriuszu pękło i rozsypało się na milion kawałków.

Deportowali się niecałe pięć minut później, gdy Bones wypiła fiolkę eliksiru trzeźwiącego, a blady jak ściana Doge nabrał odrobinę koloru. Zanim zniknęli w teleportacyjnym wirze, Amelia zaszczyciła Syriusza tylko jednym, krótkim spojrzeniem.

Doskonale zdawał sobie sprawę, co to spojrzenie oznaczało. Amelia była nim zawiedziona, a on cholernie nie lubił, nienawidził, kiedy ktoś czuł się jego zachowaniem rozczarowany. Jej posmutniałe oczy wyzwoliły w nim taki wyrzut katecholamin, że w ułamek sekundy otrzeźwiał z całej Ognistej Whisky, którą w trakcie wieczora systematycznie upijał.

Zamach na zdrowie i życie Milana ostatecznie zakończył przyjęcie urodzinowe. Marlena z Kingsleyem pożegnali się krótko, po czym deportowali się na opustoszałej ulicy, Moody zaś odszukał wzrokiem oczu Syriusza i popukał się ostentacyjnie w czoło. Po chwili także i on opuścił dom Potterów, a tuż po nim wyszli Alicja z Frankiem oraz Neville'em. Gdy Lily oznajmiła, że idzie spać na górę do Harry'ego, w salonie został tylko on, Remus i James.

– Co ty sobie, Łapo, myślałeś? – zapytał Lunatyk z przyganą w głosie.

– Ty się na rozum z gumochłonem zamieniłeś – dodał zniesmaczony Rogacz.

– Nie powinienem był, wiem – odpowiedział, zaciskając szczęki tak mocno, że poczuł, jak napinają się wszystkie mięśnie jego twarzy. – Ale sam się o to prosił.

– Co on ci takiego powiedział? – Remus spojrzał na niego z pewną dozą wyrozumiałości, jakby starał się zrozumieć jego sytuację, za co Syriusz był mu w tym momencie niewymownie wdzięczny.

– Że jestem niezrównoważonym psychicznie wariatem z obsesją na punkcie Amelii.

– Co by się w sumie zgadzało – dopowiedział cicho James, na co Syriusz zmarszczył groźnie brwi i zmierzył go spojrzeniem.

– Dokładniej mówiąc, użył określenia „niezdrowa obsesja" – wycedził przez zęby. – A wzmiankę o wariacie uściślił słowami, że patologiczną zazdrość o byłe dziewczyny należy leczyć.

– A kto zaczął ten temat? – zapytał spokojnie Remus.

– Ja – burknął. – Wkurzył mnie. Ani chwili z nią dzisiaj nie spędził, kretyn niedorobiony. Dopiero pod koniec zorientował się, że wypadałoby się własną narzeczoną zainteresować.

– I dlatego postanowiłeś złamać mu nos? – James poruszył sugestywnie brwiami.

– W pełni zasłużenie – skwitował, zadzierając dumnie brodę.

Coś się kończy, coś się zaczyna 2 • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz