Rozdział 4

175 17 1
                                    

Uciekała w coraz bardziej gęste zarośla. Na ciele pojawiły się ranki od zatarć. Nie mogła dać się złapać. Była już zmęczona. Sapała przy każdym kolejnym kroku. Przerażenie w jej oczach narastało. Nikt nie mógł jej pomóc, musiała radzić sobie sama. Znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze.

A przynajmniej tak byli święcie przekonani ludzie ją goniący. Aoi biegł na przodzie wściekły. Wraz z nim biegł jeden przydupas. Dwójka, która została przy powozie już powoli jechała ścieżką do bazy. Po drodze się spotkają jak tylko złapią kobietę uciekającą przed nimi.

Krasu z małym uśmieszkiem specjalnie skręciła w gęste zarośla. Chciała wyglądać na spanikowaną łanie, która przerażona sytuacją uciekała tam gdzie tylko mogła. Obrażenia poniesione pod drodze nie miały znaczenia. Musiała uciekać i nie dać się złapać. Odchyliła głowę kiedy coś obok świsnęło. Prychnęła. Czyli będą starać się ją zabić, ale jeśli ją złapią to będzie też dobrze. Dlatego zaczęli celować w nogi.

-W końcu trzeba przestać... - Mruknęła. Wyczekała odpowiedni moment. Aoi przymierzał się do rzucenia kunai'em.

-Teraz mi nie uciekniesz. - Syknął. Zamachnął się, puścił ostrze i zadowolony patrzył jak młode ciało upada na ziemię z krzykiem. - Nie trzeba było uciekać.

Stanął nad zdobyczą. Na wpół leżała. Ciężko dyszała opierając się ramionami o zimie. Włosy zakrywały jej twarz. Podarte w kilku miejscach ubrania i zabrudzone ziemią oraz niewielką ilością krwi. Kucnął przed nią przez co skuliła się i starała odsunąć. Nie pozwolił jej na to. Chwycił ją brutalnie za długie włosy szarpiąc do góry. Wydała spanikowany dźwięk. Szarpnął ją w swoją stronę.

-Poświeć. - Wydał rozkaz do podwładnego. -Ładna jesteś. Nadasz się idealnie więc masz szczęście i cię nie zabijemy. - Zachichotał złowieszczo. - Teraz bądź grzeczna. - Poczuła uderzenie w tył głowy. Czarne plam pojawiły się przed oczami. Padła. - I świetnie. Bierz ją. Jak tylko będziemy przy powozie, wpakujesz ją do środka.

-Hai!

Eizō i Shikaro byli na misji. Wiedzieli to, ale mimo wszystko nie potrafili nie zacisnąć wściekle pięści i szczęki. Hyūga obserwował wszystko byakuganem i raportował Narze. Nero już dawno śledził powóz. Oni mieli zaraz wyruszyć. Szlag ich trafiał kiedy widzieli co zrobili Karasu. Udawała bardzo dobrze, mimo tego, że nie za dobrze przyjęła ten plan, oddała mu się w pełni. Takie rany były niczym dla niej. Doskonale to wszystko wiedzieli. Tylko kto może patrzeć na to jak brutalnie postępują z przyjaciółką. Niestety innego wyjścia nie zdołał wymyślić. Tak był najbardziej odpowiedni, że się uda. Nie mogli zlekceważyć przeciwników, dlatego w taki specyficzny sposób został obmyślony plan.

Bez słowa jednocześnie ruszyli dając się objąć mackami ciemności. Biegli i przyspieszali jak tylko mogli. Za nim słońce wzejdzie wszystko już będzie skończone. Misja zakończy się sukcesem. Karasu odpłaci się im dziesięć razy mocniej. Zbyt dobrze ją znali by tego nie wiedzieć. Urazę otrzymaną od kogoś chowa na zawsze. Nigdy to nie zniknie jej z pamięci. Kiedyś na pewno ją to zgubi, ale ona sama się tym nie martwiła. Liczyło się tylko to by świetnie wykonać misję. By być dobrym narzędziem ninja w dłoniach Hokage. Wszystko tylko po to by się dla niego poświęcić. Szanowała go jak nikt inny. Był kompletnie różny niż ich przyjaciółka. On potrafił przebaczać, ona nie.

Pamiętają do dziś jak po raz pierwszy się zobaczyli. To był dzień jak inny. Oni dostali się do ANBU jako młodzi członkowie. Byli niebywale silni i ambitni chodź jeden z nich ani trochę tego nie pokazywał. Myśleli, że są najmłodsi i silniejsi niż większość zgromadzonych. Jakie było ich zaskoczenie kiedy przydzielono ich do dziewczyny z krukiem. Na początku ani trochę ich nie rozumieli. Nie pasowała do ogólnego społeczeństwa. Typowy samotnik nie szukający więzi. Shikaro za dziecka nigdy nie starał się z nią dogadywać. Zawsze kiedy ich matki się spotkały na kawie czy czymkolwiek innym, on ucinał sobie długie drzemki, a Karasu siedziała w książkach. Spotykając ją w tych samych szeregach zapragnęli, on jak i blond włosa kulka wiecznego szczęścia, chcieli wiedzieć o niej więcej kiedy okazało się jak bardzo przewyższa ich w większości rzeczy. Fascynacja jej osobą zwiększyła się. Aż w końcu dopuściła ich do siebie, a nierozerwalne nici splotły ich nadgarstek. Napotkali następne dziwactwo. Rozmawiała z krukiem, a ten w pełni ją rozumiał. Powierzała mu dużo, a on to wykonywał. Niebywałe a prawdziwe. Ich trójka jako shinobi rozwijała się jeszcze szybciej i efektywniej. W końcu sam Hokage usłyszał. Wzywał ich i przydzielał im trudne i skomplikowane misję własnoręcznie. Wtedy spostrzegli jak bardzo Karasu podziwia Naruto Uzumakiego - osobą, która przebacza i największe zbrodnie.

Czerwone Oczy - Nowa WersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz