Rozdział 39

55 12 0
                                    

-Odłóż wszystkie rzeczy do tego pojemnika. - ANBU kiwnął głową na plastikowy pojemnik. Mimo, że się znali to trzeba było zachować, szczególnie kiedy jeden z nich jest w pracy. Nara dostał przymusową przerwę.
 Shikaro kiwnął głową i przeszukując swoje wszystkie kieszenie, każdą kolejną rzecz wrzucał do przezroczystego pudełka. Kiedy wszystkie kieszenie miał puste. Westchnął i czekał aż w końcu pozwolą mu wejść. Wysoki i barczysty mężczyzna w masce kota, przejrzał wszystkie rzeczy. - Mapę, pisaki i kartki możesz wziąć, reszta zostaje. - Znów kiwnął głową. - Twoje rzeczy będą podpisane i będą na tamtej półce - palcem wskazał dębową szafkę z przedziałami. Było już na niej zapełnione kilka pudełek. Teraz by wejść do archiwum trzeba było przejść szereg przeszukiwań. Jak i chcesz wejść jak i wyjść. Shikaro miał ochotę powiedzieć coś w stylu "szybcy jesteście", ale zdawał sobie sprawę iż to nieodpowiednie słowa, a szczególnie w czasie kiedy teraz znowu dzieje się nie za dobrze na świecie. - A teraz, za mną. - Ruszyli jakimiś korytarzami by zejść w dół, do nie za ciekawie wyglądającego miejsca. Czuł wilgoć i chłód. Wyjrzał za ramię kolegi z branży i na końcu widział wielkie dwuskrzydłowe mosiężne drzwi. 

"Więc to tutaj wszystko się zaczęło..."

Dwójka ANBU stojąca przy wejściu do archiwa z poufnymi informacjami. Shikaro Nara przymknął oczy, nabierając więcej powietrza w płucach. 

-Trzymaj się Shikaro - shinobi w masce kota położył mu na ramieniu rękę. 

Uchylił powieki patrząc na trójkę ludzi. Delikatnie wygiął wargi. Jakby nie było, ninja szczególnie ci z wyższych stopni, znali wartość życia. Pracowali zespołowo i razem wspierali się w misjach o ile nie były indywidualne. Każdy mimo noszenia masek, znali się, wiedzieli kto pod którą się znajduje. Także każdy orientował w sytuacji jaka nastała. Shikaro Nara stracił całą swoją drużynę. ANBU jako pierwsi złożyli mu kondolencje i z góry powiedzieli by niemiał im za złe kiedy będą zmuszeni do pozbawienia życia Uchiha Karau i Nero. Nie musieli tego mówić, skoro szatyn doskonale wiedział w jakiej sytuacji się znajduję. Miło jednak mu się zrobiło kiedy pomyśleli i o jego uczuciach. 

Najgorszy moment był gdy po zdradzie Karasu i Nero musieli wyprawić kolejny pogrzeb, na którym pożegnali wiele swoich kolegów i koleżanek z ANBU. Wszyscy byli okropnie smutni i załamani. Tyle stracili, a przyczyniły się do tego dwie postacie z czego jedna to zwierzę. 

Mosiężne, drzwi zostały przed nim otwarte, a Nara bez zawahania przekroczył próg miejsca z wielką ilością zwoi i papierów. Dwa skrzydła zamknęły się ze sobą, zamykając Shikaro na świat zewnętrzny. Stanął na środku rozległego pomieszczenia nie mając pojęcia od czego zacząć. Podszedł do zakurzonego stoliku wywalając z niego wszystko, od jakiś zżółkłych papierów po zakodowane zwoje. Rozłożył na niej mapę świata, obok puste kartki z markerami. Od razu w ręce zabrał czerwony kolor i zakreślił pięć wiosek z pięciu wielkich nacji. 

"No i co dalej?"

Rzucił czerwonym markerem i przyłożył dłonie do twarzy. 

"Kiedy to wszystko się zaczęło?"

Po śmierci Eizō... W tedy zauważył nastała największa zmiana, zapalnik, który wszystko zaczął. Gdyby nie jego utrata życia wszystko zostałoby opóźnione... Opóźnione... 
Odsunął dłonie, opuszczając je wzdłuż ciała. 

"No dalej Shikaro, kiedy nastała pierwsza zmiana, pierwsza i jedyna?" 

Wpatrywał się w mapę jakby miała zaraz mu wszystko wyśpiewać. Sunął wzrokiem po obrębie kraju Ognia. Zatrzymał się w miejscu na obrębach kraju. Uchylił szerzej oczy. Zaraz chwycił kartkę i nabazgrał na niej kilka słów. "Początek: Misja z gangiem/porwania." Przegryzł kciuk. Nie umiał tego w pełni wytłumaczyć dlaczego w tedy to się zaczęło, ale to właśnie tego dnia nastała mała zmiana. Po tej misji Karasu, może i nie świadomie, ale w tedy sprzeciwiła się Hokage kiedy powiedział jej o dwutygodniowej przerwie. Tak to nigdy nawet nie podważała jego decyzji. Reszta nie zwróciła uwagi na tą sytuację, ale mu zapadło to w pamięć, aż za bardzo. W tedy jeszcze nie wydawało mu się to ważne, w końcu dwa tygodnie przerwy od misji to rzeczywiście było sporo, więc na początku nawet się nie zdziwił jej odmową...
Miał już znał przedział czasowy. By Uchiha się zmieniła od tak, musiały na to wpłynąć na te czynniki kiedy nie mieli wglądu w jej stan nie licząc oczu Eizō. 
Jak "uciekała" w lesie, jak była w powozie i w grocie. Trzy miejsca. Wykluczył powóz. Tam była z resztą cywili. Każdy był zbyt przerażony by cokolwiek zrobić Karasu. Grota? Gdy ją wyciągali z powozu oni byli na tyle blisko by widzieć, że w tedy jedynie co zobaczyli to jak dziewczyna rozpoczyna końcowe zadanie w misji. Już w tedy miała ranę na głowię... Ucieczka w las. Udała że się złapała, dając sobie zranić nogę, a kilka mniejszych ranek powstało gdy gałęzie drzew zahaczały o jej skórę. 

"Ogłuszono ją."

To w tedy oberwała w głowę bardzo mocno. Czy przed uderzenie mogła się zmienić? Cóż można doznać amnezji przez porządne zderzenie, ale może... osobowość? Nie. To dalej była jego Karasu, ale jakby... ktoś ją podpuszczał? Ją? Pokręcił głową. Nie mógł się nad tym bardziej rozmyślać, ważne że wiedział kiedy to się zaczynało. Dalej. Tego w żaden sposób nie potrafił wytłumaczyć ale jego intuicja podpowiadała mu, że trafił idealnie. Od tego wszystko się zaczęło i nie było co szukać dalej. Musiał patrzeć w przód. 

"Eizō."

Ostateczny zapalnik. Najazd Ōtsutsuki. Karasu zapragnęła zemsty, więc niby jak miałaby je wykonać poprzez kradzież ważnych dokumentów zawierających historię? Z pobudek własnych zapragnęła poznać historię za czasów pierwszego Hokage. To z tamtych czasów są te zwoje, do których dopisywano różne rzeczy. Tyle wiedział... Wyprostował się i poszedł w miejsce gdzie zwój powinien leżeć. 

Zemsta, historia, Ōtsutsuki. 

''Co gdyby w niej została zapisana broń?"

Shikaro wszedł do działu z informacjami o zakazanych broniach. Szukał te za czasów Pierwszego. Zakazane techniki... Patrzył na zwijane rolki papieru aż nie sięgnął po jedną drżącą ręką. Odetchnął i zaraz poklepał się po policzkach. Musiał to rozwiązać, gdyby tak nie było Karasu była by zawiedziona. Jak nic ona już wiedziała, że on się wszystkiego dowie. Nie było innej opcji. Była to tylko rzeczywistość. 

"Jeden człowiek zdołał wymyślić technikę, która będzie w stanie unicestwić samego Boga, czy zniszczyć planetę. Także ukryto ją i zmodyfikowano by nikt nie był w stanie jej odczytach, chyba że..."

-Ma się pięć części... - Szepnął i zaraz wszystko do niego dotarło. Dla Karasu jest tak ważna zemsta, że potrafi porzucić dla niej wszystkie więzi. W zwojach są zakodowane wiadomości, dzięki którym Karasu jednym ruchem pokona Ōtsutsuki. - Ale to absurdalne. To nie w jej stylu. O własnych siłach przecież go pokona. Wzrosła w siłę. Zdobyła lepsze oczy i jest geniuszem... Po co jej ta technika? - Oparł dłonie o stół znowu uważnie wpatrując się w mapę. Nie mógł mimo wszystko wyrzucić tej tezy. Była taka możliwość, że jednak chce dzięki tej technice unicestwić Ōtsutsuki jak i cały klan. Ale gdzie w tym wszystkim Karasu, dla której nie było by frajdy z prawdziwej walki? - Chyba, że chcesz....

To już pozwoliło mu poukładać wszystko w całość. Przyłożył dłoń do oczu, nie chcąc łzą pozwolić wyjść. 

-Ty idiotko, mogłaś to kompletnie inaczej rozwiązać, ale nie byłbyś w tedy sobą, prawda Karasu? Musisz do samego końca być tylko i wyłącznie głupim cieniem. - Parsknął żałośnie. - To jakiś nieśmieszny żart. 

Przetarł twarz. Uniósł spojrzenie na sufit. Uchiha Karasu nigdy nie chciał rozgłosu, nie chciała być wielbiona, nie pragnęła by wszyscy byli jej wdzięczni. Chciała ochronić to na czym jej najbardziej zależało. Dostanie i informacje, o których zawsze chciała mieć, ale i uratuje wiele żyć.

-I co z tego wszystkiego było dla ciebie na pierwszym miejscu? Wiedza historyczna czy nieznane ci życie?

Znał odpowiedz na te pytanie, więc tylko westchnął głośno. To już było zbyt oczywiste, skoro potrafiła nie przejmować się ludźmi z wioski, którą współczynnie z Ōtsutsuki zniszczyła w walce. (Znał prawdę od początku, ale nigdy nikomu jej nie wyjawi.) Ratowanie czyjegoś życia to tylko skutek uboczny. 

Mosiężne drzwi gwałtownie się otworzyły.

-12 godzin minęło... 

Spojrzał na kolegę po fachu i skinął głową. 

Przez tak długi czas unikał szukania odpowiedzi i twarzy jaką przybrała Karasu, a wystarczyła jedna wizyta w archiwum w którym znalazł się tylko i wyłącznie dzięki matce, która przetrzepała go od góry do dołu, opieprzyła jak nigdy wcześniej i dała mu do zrozumienia co o tym myśli, zdołał w końcu wziąć się w garść. 

A teraz zdecydował, że Karasu otrzyma jego wsparcie i będzie tylko po jej stronie nie ważne jak ludzie go osaczą i na niego naskoczą. Za bardzo wpadł po uszy i pewnie może powiedzieć o swojej miłości jaką była jego Krasu.


Czerwone Oczy - Nowa WersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz