Rozdział 43

62 11 0
                                    

Odskoczyli od siebie na bezpieczną odległość. Uchiha Karasu zrzuciła pelerynę, a Nero wyleciał zaraz przed tym rozsiadając się na ramieniu dziewczyny. 

-Czyżbyś śledził co robiłam?

-Oczywiście, że tak! - Krzyczał. - Myślisz, że kim jesteś, co? Nic nie wart człowiek taki jak ty nie ma prawa znać tej techniki!

-Ty też jej nie znasz - odezwała się o wiele cichszym tonem nić osoba przed nią.- I tacy ludzie jak ja trzymają te dokumenty od pokoleń u siebie - dodała by jeszcze ugodzić jego ego. Wściekłym spojrzeniem próbował przejść na wylot jej czaszkę. Zęby mocno o siebie ocierał, a ciało było bardzo napięte. - Leć Nero - szepnęła jeszcze do kruka i zaraz wyciągnęła swoją katanę. Ptak odleciał, a Uchiha aktywowała swoje czerwone oczy. - A jednak dałeś się sprowokować i przyszedłeś do mnie.

-Kisama! - Zaszarżował swoją wędką próbując wykraść jej czarkę co pod wpływem jego emocji nie wychodziło za dobrze. 

-Jednak wiedz, że nigdy bym jej nie użyła. Nie było by ciekawe pokonać cię nią w jednym momencie. To nie w moim stylu. Chodź przy tej walce miło byłoby odczuwać emocje by zaznać czegoś niepowtarzalnego, ale skoro na to już za późno to dajmy z siebie wszystko. 

Parowali swoje ataki raz za razem, a Urashiki zdał sobie sprawę, że walczy się z zimną krwią, od razu się uspokoił by nie zrobić jakiejś. Głupoty. Walczył z tą dziewuchą więc wiedział, że... nie warto jej lekceważyć. Mruknął coś pod nosem omijając kule ognia lecące w jego stronę. Stanął na powalonym pniu. Czakry wcześniej zdobyte zaczynały pulsować i  kompresować się. 

Urashiki pochłonął całą swoją nagromadzoną czakrę i oboje oczu, aby ewoluować w diabelską, ptasią formę. Palce na jego kończynach zamieniły się w wydłużone szpony i mógł wykorzystać swoje postrzępione rękawy jako skrzydła, atakując szponiastymi stopami. Jego oczy stały się złote, a na czole pojawił się złoty Rinnegan . Czarne, asymetryczne znaczenia rozciągały się na jego twarzy i nogach, a jego włosy rosły długie i dzikie, podczas gdy jego rogi przybrały wygląd rozkloszowanych skrzydeł, z złamanym prawym rogiem tylko częściowo uformowanym.

Uchiha zmrużyła oczy aktywując i swoje techniki. Fioletowy romb na jej czole rozlał się w czarne błyskawice na jej ciele, a oczy zmieniły się na najsilniejszą formę. Otoczył ją szkielet swojego Susano. Czegoś takiego nie widziała.

-Ciekawe co bym teraz odczuła? 

Białe stworzenie naprało na nią z jeszcze większa mocą, a ziemia na około nich rozkruszyła się na około. Liczne drzewa wyrwano z korzeniami, a one same lądowały zgniecione na ziemi. W kierunku Karasu leciały sprężone ataki powietrzne oraz dziwna czarna masa. Urashiki zaczął głupkowato się śmiać i atakować raz za razem. Stał się o wiele szybszy co wykorzystywał. Czarnowłosa chroniła się dzięki Susano, ale widziała, że zaczyna pękać. Dezaktywowała technikę i w odpowiednim momencie gdy wróg nie spodziewał się na pozbycie się ochrony, wbiła go w ziemię.

-Nie przypomina ci się coś? - Nawiązała do ich pierwszej walki gdzie także wbiła go tak w zimię.

-Ale przegrałaś - warknął szybko się podnosząc, a stróżka krwi wypłynęła z jego ust. 

-Tym razem nie widzę nic innego jak twoja porażka. - Aktywowała ponownie Susano ale tym razem jego najpełniejszą wersję. Wielka postać z skrzydłami i dwoma katanami. Karasu była w najwyższym punkcie wielkiej postaci. W głowie. Szybko pochwyciła dwie katany i naparła na białą postać. Ta ledwo uniknęła ponownego wtopienia w glebę. 

Walka wyglądała jakby nie miała końca. Znowu walczyli bez tchu i spokoju. Nikt się nie bronił. Obije atakowali nieprzerwanie. Nikt nie ukazywał już żadnej luki, więc trzeba było się postarać ją samemu wydrążyć. Karasu nie była przyzwyczajona do pełnej formy Susano. Zawsze jako ANBU miała się skrywać, a teraz z tą techniką było ją widać na daleki dystans. Sam Urashiki też pierwszy raz korzystał ze swojej pełnej mocy, ale mu to nie przeszkadzało. Karasu miała plan... Musiała złapać go w genjutsu i to nie byle jakie. Mangekyō Sharingan zawirował. Uchiha doskoczyła do wroga z chidori. Unikała dziwnym pocisków jakie w nią kierował. Kilka razu zdołał ją drasnąć, na szczęście nie groźnie. Oboje przyśpieszyli jeszcze bardziej, a ich postacie rozmazały się. Teren na około nich, przyjmował nowe obrażenia i na tym się nie kończyło. Smugi ognia i błyskawic atakowały białą postać, a jej ataki szarżowały na czarnowłosą. Małe ranki zaczynały pojawiać się na ich ciałach. Niestety dziedziczka klanu zdołała zostać porządnie draśnięta. Nie była to śmiertelna rana o ile ktoś się nią zajmie, bo będzie mogła się wykrwawić. Ubrania po prawej stornie biodra zaczynały pić krew wypływającą z rany. Syknęła. Jednak to ona wygra...

W końcu.

Karasu szarpnęła żyłkami, które o wiele wcześniej splątała przy ziemi. Rzuciła w przeciwnika mocno skręcającymi shurikenami. Potknął się... To wystarczyła. Uchiha natychmiast znalazła się przy Urashikim. Szarpnęła go za włosy, a jego złote oko spojrzało na Mangekyō Sharingana. To by jego koniec. Karasu uśmiechnęła się wypowiadając jedno słowo.

-Tsukuyomi. 

Puściła go, a ciało padło głucho na zimie. W niekrótkim odstępie czasowym Ōtsutsuki Urashiki zaczął wrzeszczeć. Ciało wierzgało by zaraz zastygło. W jego głowie teraz odbywają się najczarniejsze momenty, jakie nie można było sobie wyobrazić. Dla niego jedna sekunda była minutą, minuta godziną, a godzina dobą. Gdzie u Uchihy mijała piąta sekunda u Urashikiego była wieczność. Gdy stanęła nad nim z kamienną miną, włosy opadły w dół cieniując jej twarz, ale czerwone oczy dalej w blasku patrzyły uważnie na złotego rinegana skąpanego w przerażeniu. Karasu wyciągnęła dłoń do oka na czole i bez zbędnych ceregieli go wyrwała najboleśniej jak się da. 

Chwyciła swoja katanę w zakrwawione dłonie unosząc jedną ręką nad sobą. 

-To za mojego przyjaciela. 

 Białe ostrze świsnęło, a biała głowa odpadła od reszty ciała turlając się niedaleko korpusu. 

-W końcu. - Odetchnęła i podeszła do najbliższego całego drzewa opierając się zaraz o niego plecami i zjeżdżając w dół. Bok coraz mocniej zaczął krwawić, a Karasu powoli traciła już resztki sił. Złote oko schowała do buteleczki z specjalną substancją by nie zniszczyło się. Chwyciła się niemrawo za bok krzywiąc się nieznacznie. Wszystkie siły uleciały z adrenaliną przez co wszystko teraz jeszcze bardziej odczuwała. Ból był nieznośny. 

Na niebie zakrakało czarne zwierzę, a Uchiha nie mogła się nie uśmiechnąć delikatnie na swój sposób.

-Może pomóc? - W jej kierunku zmierzał Shikaro. Nie mogła odgadnąć jego spojrzenia. Jednak zdołała zauważyć jakąś różnice. 

-W końcu... Ileż można czekać? - Shikaro słysząc jej słowa nie mógł nie parsknąć. 

-Nic się nie zmieniłaś. - Kucnął przy niej patrząc na jej ranę by zaraz zmarszczyć brwi. Przyłożył dłonie do jej rany a z jego dłoni zaczynała sączyć się zielona czarka.

-No proszę. Kto by się spodziewał...

-Coś czułem, że tak będzie, więc sam i nie próżnowałem. Kilka godzin mi też zajęło by w końcu zrozumieć dlaczego postąpiłaś tak a nie inaczej. Czasami... Jesteś niemożliwa. Nie mogłaś i mnie do tego włączyć?

-Nie mogłam. - Mruknęła patrząc uważnie w jego skupiną twarz i ziemne oczy. - Nie byłabym w stanie. - Ich spojrzenia na moment się skrzyżowały by zaraz Shiakro powrócił do rany. Nie było trzeba mówić więcej słów. - Do tego domyślając się wszystkiego nie powiedziałeś nic Kage.

-Zatrzymałem krwawienie, ale nie jestem profesjonalnym lekarzem by całkowicie cię uleczyć.

-Powiedziałem całą prawdę tylko nie uwzględniłem kilku faktów.

-Też nic się nie zmieniłeś. - Odsunął dłonie od rany prostując się ale dalej będąc na klęczkach. Jego twarz. - Co czujesz?

-Szczęście Karasu, szczęście. - Jedną dłonią chwycił ją za brodę podnosząc w gorę. Nachylił się nad nią całując w czoło. - Witaj z powrotem. 

-Wróciłam.  

Czerwone Oczy - Nowa WersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz