Rozdział 36

64 9 0
                                    

Wielkie otwarcie budynku administracyjnego i komunikacyjnego. Kolejny krok dla Wioski Ukrytej we Skale. Kolejny krok do polepszenia bytu mieszkańców. Tsuchikage dumnie stąpała w uszytych na miarę szatach przed główne wejście. Sporo mieszkańców jak i tych z daleka ludzi przybywających do wioski, mogli podziwiać majestatyczny budynek rozciągający się za jej plecami. Znając datę jego otwarcia od razu zabrała się za tworzenia jeszcze lepszego zabezpieczenia. Słysząc o Uchiha wyklinała pod nosem. Następny człowiek z tego przeklętego klanu. Uśmiechnęła się pod nosem. Nawet Kruk z Konohy nie wyjdzie z tond żywy kiedy już się tu włamie. Nie da tak łatwo wykraść najważniejszych informacji na świcie tak łatwo! Hokage mogła zrozumieć, chodź samo w sobie było skandaliczne i żałosne, że znowu w Konosze powstało... Takie coś. Jednak Mizukage?! Nie mogła nie czuć rozczarowania taką obroną. Gdzie ci potężni ninja, którzy tam żyli i powstawali?! Gdzie ta cała potęgą kiedyś, niesławnej Krwawej Mgły? Dzięki temu zdała sobie sprawę, że u siebie trzeba wszystko poprawić i rygorystycznej podjeść do szkolenia. Tak więc od niedawna sama zabierała się za wyszkolenie nowych jednostek czasami nie mając czasu na sen, bo musiała jeszcze nadrabiać dokumenty kumulujące się na jej wielkim biurku. Odetchnęła rozglądając się przybyłym gościom. W tłumach zauważyła swoich shinobi w ubraniu cywilnym. Na każdym dachu budynki ktoś obserwował teren. Ze szczegółowym uwzględnieniem archiwum tam wysłała też sporą część ninja. Nie mogło być lepiej. Wykorzysta fakt wielkiego otwarcia do pokazania potęgi swojej wioski i swojego kraju. 

Nie wiedziała jednak co myśleć o nowej grupie przestępczej jaka powstała. Nagle się pojawiła i zaczynają już psocić i znowu pokazywać, że zło istnieje i będzie do usranej śmierci zawsze przy nas. Za kogo miała ich uważać? Co chcieli udowodnić kradnąc dokumenty wagi państwowej? Nie miała pojęcia i czasami nie wiedzieć po co, jej mózg wysyłał do jej oczu wspomnienia. Czasy kiedy to ona walczyła z wielkim cieniem jaki napadł na ich świat. I to wszystko pragnęło powrócić. Czy naprawdę nigdy nie będą mogli przez naprawdę długi okres czasu zaznać chodź chwili spokoju? To prawda od wojny mijało już naprawdę wiele lat i stało się naprawdę spokojnie z małymi niuansami, ale po co zaczynać od nowa. I koła zębata się zazębiają a wszystko powraca do tej jednej jebanej pętli.


-Tsuchikage-sama? - Obok niej pojawił się mężczyzna odpowiedzialny za dopilnowanie budowy. Sam go zaprojektował i przyszedł do niej by udzieliła mu pozwolenie na budowę. - Możemy zaczynać? - Przez dłuższy moment stali w ciszy. Kobieta patrzyła intensywnie przed siebie, a osoba obok niej coraz bardziej przecierała czoło z potu, nie wiedząc co począć.

-Tak. - W końcu otrząsnęła się i uśmiechnęła miło. Rysy jej twarzy stały się przyjaźniejsze kiedy odetchnęła głęboko. - Zaczynajmy. - Ruszyła na podest przed którym rozprzestrzeniali się ludzie na całej szerokości i długości chcąc ujrzeć wielkie otwarcie. Kiedy tylko znalazła się na szczycie wszystkie szepty i pojedyńcze głośniejsze rozmowy ucichły. - Witam was wszystkich. Miło mi was powitać w tym wielkim dniu kiedy Wioska Kamienia będzie mogła ukazać wam kolejny większy krok ku lepszej przyszłości.  

Rozmowa, a bardziej przemowa jaka wychodziła z ust Tsuchikage była wchłaniana przez każdego obywatela czekając na przerwanie czerwonej wstęgi. Co chwila w stronę Kage leciały flesze aparatów a charakterystyczne dźwięki cykania fotografii mieszał się z resztą jałowych dźwięków. 

Wydawać by się mogła, że wszystko szło gładko. To właśnie zaniepokoiło Kurotsuchi. Była pewna, że nowa "zła zgraja" wykorzysta tak idealny moment na atak. A może przez poniesione obrażenia w wiosce Mgły zmusiły ich do dłuższej rehabilitacji? Nie miała informacji o czymś takim... Było tak wiele niewiadomych, a pytania dalej tworzyły się i stały bez odpowiedzi. 

Tak jak bardzo już zaczynała myśleć, że już nie się nie wydarzy, tak właśnie w tedy usłyszała huk, nagły dym i zaraz masę krzyków przeplatających się miedzy sobą zaraz mieszając się ze sobą. Kasztanowłosa kobieta otworzyła szerzej oczy widząc tak pewny siebie atak. Jak śmieli zachować się tak arogancko i zuchwale?!

Wielki wąż wyłonił się z dumy. Ktoś go przywołał i domyślała się nawet kto. Ostatni raz takie bydle widziała na wojnie. Był w tedy przywołany przez Uchihe. Zacisnęła dłonie w pięści, a jej twarz znowu stała się surowa. Kości policzkowe zostało mocno zarysowana a ściągnięte mocniej brwi ukazywały wielką złość. Zaraz zaczynała wykrzykiwać komendy do swoich podwładnych. Pierwsi w kolejności byli mieszkańcy, cywile z innych wiosek. Od razu zaczęła się ich ewakuacja by nie pojawiła się żadna ofiara. 

Przed oczami przemykały jej pięć sylwetek i tylko dwie znała. Jedną z nich powierzchownie ale drugą... 

-Kaori... - Obserwowała jak rudowłosa zgrabnie pokonuje, kiedyś swoich sojuszników. Od razu każdy ją rozpoznawał. Była lubiana w wiosce. Bardzo ambitna i uśmiechnięta. Niestety coś w niej pękło, a serce stłukło się na kawałeczki jak porcelana spadająca z wysokości na podłogę. - Tch! - Odsunęła się gwałtownie na bok kiedy w jej stronę poszybowała wielka kula lawy. Przez ten atak straciła czerwone włosy z oczu. Wymieszała się gdzieś miedzy kurzem.

Sytuacja rozgrywała się gwałtownie i Tsuchikage znowu nie dowierzała. Nie przyjęła takiej opcji do wiadomości! Czemu kilku cywilów nagle stawało się wrogami?! Mieli więcej ludzi?! Czyli to już nie było małą grupką przestępczą, a zorganizowaną i w pełni świadoma organizację... Jakiś chory żart! 

Wszyscy jak ruszali to tak od razu dawali z siebie wszystko nie chcąc się patyczkować z przeciwnikami.

-Tsuchikage-sama! - Podbiegł do niej sekretarz. - Powiadomiłam już resztę Kage o zaistniałej sytuacji. Od razu wysłali posiłki...

-Dobrze. - Kiwnęła głową. - Musimy ich przetrzymać tu jak najdłużej. Nie mogą oddalić się od nas. Natychmiast niech najwięcej osób skupi się na Uchiha Karasu. Nie wiemy jak bardzo jej oczu są wytrzymałe, ale musimy ją tak wymęczyć by nie zdołała użyć teleportacji.

-Tak jest. - Kiwnęła głową i zaraz pobiegła powiadomić ninja. 

Dalej z podestu obserwowała zaistniałą walkę. Widziała jak Kaori idzie z jakimś chłopakiem do archiwum. Uśmiechnęła się kpiąco. A mogli sobie tam iść. Nic tam nie znajdą... 

W tym samym czasie Karsu, Yuki i Kei wyczekującą patrzyli na swoich ludzi, którzy o wiele wcześniej wmieszali się w tłum i wyczekiwali na znak. Kiedy tylko cała akcja się zaczęła od razu przystąpili do walki. Karasu nie umknął fakt kiedy do Tsuchikage podszedł sekretarz. Wyraźnie odetchnęła i jeszcze coś wymamrotała. Kei po ruchu warg zdołał odczytać, jakieś słowa, w tym Kage, Uchiha, zatrzymać i teleportacja. 

-Możemy określić mniej więcej o co jej chodziło - rzucił blondyn patrząc na walczących ninja by czasami dać jakieś techniki od siebie i obronić towarzyszy. 

-Na pewno Kage zostali powiadomieni, czyli jak planowaliśmy...  Jednak coś jest nie tak...

-Masz rację - białowłosy pokiwał głową. - Coś za mało osób walczy o te archiwa. 

-Może naprawdę chcą skupić się na tobie? W końcu tak czy tak je zdobędziemy, ale oni jak ciebie złapią to zdobędą i resztę dokumentów. 

-Wezmę to pod uwagę. 

-Kei ma rację - Karatachi Yuki powyginał palce, a żyłki zacisnęły się za ich placami zatrzymując shinobi wioski Kamienia. - I nie byle kto ma na ciebie chrapkę do złojenia ci skóry. - Zagwizdał z podziwem. - To twoje szczęście czy pech zarazem?

Czego było się dziwić. Kiedy w twoją stronę szła najsilniejsza kobieta jak i ninja z kraju Ziemi. Tsuchikage dumnie z uniesioną głową stąpała powoli w stronę Karasu patrząc na nią z pełną surowością. Nie bała się. Pewnie stąpała po ziemi torując sobie drogę. Uchiha jak i Kage patrzyły sobie hardo w oczy. Widząc taki odważny ruch ze strony Kage nie śmiała użyć iluzji. Miała by dzięki temu kilka sekund, ale jakoś... Jakoś nie chciała używać swojej ulubionej techniki. Była ciekawa siły tej kobiety. W jej oczach tliła się czysta nienawiść. Zaciekawiła Karasu na tyle, że sama powolnie ruszyła w jej stronę nie przejmując się ludźmi na około. Kiedy tylko ktoś chciał ją zaatakować nawet bez patrzenia na niego zabierała go do swoich iluzji lub przecinała kataną. 

-Jak myślisz kto wygra? - Yuki uśmiechnął się do Kei'a. 

-Czy to nie oczywiste? - Prychnął głośno. - Nawet jak byłem gdzieś głęboko w sobie przerażony kiedy pierwszy raz ją spotkałem. Uchiha Karasu to naprawdę przerażająca istota. Kompletnie nie jesteśmy w stanie jej rozgryźć. Od razu z góry mówi o wykorzystaniu nas do własnych celów, co się dzieje, ale... 

-Każdy potwór jest przerażający nieważne pod jaką postacią się pojawi - dokończył za chłopaka i sam pokiwał głową. - Ona naprawdę potrafi sobie wytorować trupami drogę.  - Spojrzeli na siebie jednocześnie. W ich umysłach nagle poruszyły się trybiki. Nie odezwali siebie. Widzieli po sobie, że doszli do tej samej myśli, ale nie wypowiedzą jej na głoś. To będzie tylko wyrok śmierci. Tak więc zdecydowali trwać w ciszy i więcej na ten temat się nie odzywać.

-Naprawdę przerażające... 


Czerwone Oczy - Nowa WersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz