Rozdział 32

76 10 0
                                    

Ciemna noc, gdzie księżyc nie dawał żadnego światła. Skryty za chmurami nie mógł nic poradzić i pozwolił by mrok całkowicie pochłonął krainę. Chmury gęsto plątały się przy sobie, otulając niebo w ciemną wełnę. Wiatr dziś nie grał pieśni i nie porywał wszystkiego do tańca przeczuwając nadchodzący kataklizm. 

Pięć postaci pewnie biegło w stronę wioski Mgły. Żaden hałas nie wydobywał się z ich ruchu ciał. Jaka cisza była tak nie zmieniała się ani trochę. Gdyby przebiegli obok kogokolwiek to nikt by nie powiedział, że ktoś obok nich przeszedł do puki by ich nie zobaczyli.

-Nero. - Zdecydowany głos przeszył przestrzeń. 

Po lesie rozniosło się głośne krakanie, a z ciemnej masy było widać błysk dwóch węgielków. Nero przyśpieszył i wzleciał na nienaruszone przez nic wody. Delikatny szum wody, która zderzała się z kamieniami na brzegu był jak szept. Przyjemny i kojący dla umysłu. 

Kruk zbliżał się do bram wioski, które jednak były już oświetlone. Mimo to nie widział żadnych przeszkód. Wzbił się wyżej i zaczął zataczać kręgi nad najważniejszymi punktami. 

-I jak? - Karatachi Yuki, Kori, Kei i Haru stali nad Karasu, która siedziała na sporym kamieniu i zamkniętymi oczami. Użyczyła skrzydła Nero jak i jego oczy. 

-Cicho - syknęła Kori i popchnęła Yuki'ego. - Daj działać tej przydatnej technice. - Dostała w odpowiedzi tylko pomruk. 

-Właśnie graniczni strażnicy mają zmianę w warcie. - Głos Karasu przyciągnął uwagę. - Przy archiwum także, a Mizukage dalej siedzi u siebie. - ANBU jak zawsze poukrywane i gotowe. Oni nie zmieniają się. 

-Hm - Yuki przyłożył palce do czoła, udając że jego genialny umysł zaraz da mu pomysł. Jednak za nim cokolwiek powiedział czarnowłosa istota zabrała ponownie głos.

-Yuki będziesz chciał ten swój miecz, więc pójdziesz ze mną do archiwum. W tedy będziesz miał po drodze. Za to Haru poczeka tutaj w gotowości, jako iż jedyny jesteś tak dobrze i świetnie obeznany z medycznym jutsu. Kei wraz z Kori zajmiecie się sprowadzeniem do siebie Mizukage na drugi kraniec wioski. Tyle wystarczy nam do przeprowadzenia naszej części. - Wypowiedziała się pewnie i konkretnie. Gdyby ktoś miał pytania to mógł bez problemu się zapytać, jednak z nią był mądre i sprytne osoby, nie będący pierwszy raz w takiej sytuacji. Wiedzieli co mieli wykonać i tam miało pozostać. Nic nie wskazywało na ich porażkę. 

Każdy kiwnął głową i rozpłynął się w powietrzu. Karasu od razu przeszła do działania. Szybko i sprawnie minęła wszelkie zabezpieczeni. Mijani ludzie nawet nie zdawali sobie sprawy z jej obecności a co dopiero, wydarzenia które miało za niedługo zabłysnąć. Zbliżała się coraz bliżej archiwum więc przed sobą otworzyła portal i gwałtownie poszybowała w dół. Z góra spadała na dach budynku. Mizukage zaalarmowany poważnym zamieszaniem w innej części swojego miasta, stracił na moment trzeźwe myślenie i pognał do miejsca gdzie noc została zaburzona. Już z tond można było zobaczyć białe kłęby dymu. 

Każda misja wiązała się z ryzykiem porażki, a takowej jeszcze Karasu nie doświadczyła będąc w elitach shinobi. Jednak jedna rzecz powtarzała się za każdym razem, a niestety dziś jej nie poczuła. Serce nie przyśpieszało z ekscytacji. Tętno nie skakało, a oddech był w jednym i tym samym tonie. 

Z pochwy wyszarpała katanę i będąc już na dachu między ANBU, okręciła się na około własnej osi rozcinając plecy przeciwnikom. Ich krzyki w miarę zagłuszyły maski, dzięki czemu nie było ich aż tak słychać. Machnęła ostrzem a krew odpadła od metalu i wylądowała na ziemi między nieprzytomnymi przeciwnikami. Chodź nie wątpiła, że mogą się zaraz wykrwawić. Rany jakie im pozostawiła nie wyglądały najlepiej. 

Dzięki Yuki'emu znała rozmieszczenie budynku i mogła w miarę płynnie się po nim przemieszczać i ogłuszać przeciwników. Dotarła do składu broni gdzie przy wielkiej skrzyni siedział już białowłosy i próbował złamać pieczęcie. 

Był bardzo skupiony na swoim zadaniu. Ciężko było zrozumieć pieczęcie, ale co to dla niego! Karasu zostawiła go jednak samemu sobie. Musiał poradzić sobie sam. Ona miała własne zadanie do wykonania. A czas był na wagę złota. Nie wiedziała na ile jej partnerzy zdołają zatrzymać Kage. 

Bez problemu znalazła świetnie zabezpieczone metalowe drzwi na których czele stało grupa ANBU. Nic nowego. Wykorzystywała zaskoczenie. Nie spodziewali się intruzów, a do tego nikt nie informował ich o takich wydarzeniach. Żaden alarm nie zabrzęczał. Krasu zdołała powalić tylko jednego. Musiała się nieźle wysilić na następną dwójkę, która atakowała atakami masowymi. Woda, szybko gasiła jej płomienie, a wiatr przeciwstawiał się jej błyskawicą. Nie mogli jednak poradzić sobie z jej chidori. Trafiła następnego i został jej ostatni. Tam już nie patyczkowała się i kiedy znalazła odpowiedni moment, złapała oponenta w genjutsu. Nie minęła chwila a zemdlał w agonii. Szybko obwiązała żywych tak by nie mogli ani trochę się ruszyć. Starła pot rękawem od ubioru i zaczynała odblokowywać drzwi. Działały bardzo podobnie jak te w Konohagakure. W archiwum pognała do szklanych gablot. 

Zaraz usłyszała jak Nero wlatuje do pomieszczenia. Uchiha zbiła szybę, a spore ptaszysko wyciągnęło z niego dwa dość wielkie zapieczętowane zwoje. Odebrała je od ptaka i schowała przy pasie. Szybko zabrali się do ucieczki i teraz dosłyszała głośne wycie syren. Skrzywiła się na tą sytuację.

Na powierzchni zaraz obok pojawił się Yuki wielce zadowolony i z przewieszonym przez ramię ostrzem. Wyglądała jak jedna wielka igła. Uniosła brew zaskoczona wyborem, chodź jak dłużej się na tym zastanowić to bardzo dobrze do niego pasowała. Yuki miał talent to rozstawiania pułapek z nici oraz nieźle nad nimi panował. Igła pozwalała na szybkie i ciche zabójstwa. Nie zostawiała przeciwnikom wiele do popisu na uwolnienie się. Albo kończyli powieszeni przez nici albo zostali nią przebijani i nadziani. 

Z oddali widzieli jak Kori i Kei biegli w ich stronę z sporymi ranami, trochę zmachani, ale w ich oczach błysła ekscytacja. Tuż za nimi gnał cały oddział ANBU na czele z Mizukage. 

Karasu szybko otworzyła jeszcze dla niej wymagający i pożerający, dużo czakry, portal. Jako ostatnia przez niego przeszła i stanęła na nietkniętej tafli wody. Kei i Kori już byli leczenie przez Haru. Uklęknęła na wodzie i przyłożyła dłoń do krwawiącego oka.

-Masz? - Blondyn bandażował ramię rudowłosej jednoczenie oczekując odpowiedzi. Karasu tylko wyciągnęła dwa zwoje między palcami. 

-Teraz reszta wiosek nie będzie tak łatwa do zdobycia - Kori utwierdziła ich w przekonaniu, jak dalsze skoki będą niebezpiecznie. Zamiast obawy, który powinna pojawić się w ich oczach, wydawali się wielce zadowoleni, a ciekawskie oczy zabłyszczały z ekscytacją. 

Zaraz mina im zrzedła kiedy ujrzeli shinobi, którzy otoczyli ich z każdej strony. Prychnęli i ustawili się na około siebie. 

-W końcu. Ile można było na was czekać? - Yuki czuł się jak u siebie. W sumie był u siebie. Jego kpiące spojrzenie trafiała na każdego, nawet na samego Kage, który miał nietęgą minę, a złość i zawód jaka w nim buzowała bolało jego serce. Zacisnął dłonie w pięści i rozluźnił mięśnie. Odetchnął i ze spokojną głową spojrzał na uciekinierów. 

-W końcu możemy się spotkać, Karatachi Yuki. Szkoda było ciebie jako młodego talentu... A skończyłeś... tak - sugestywnie przejechał spojrzeniem go całej piątce. Chciał go sprowokować. - Stałeś się przestępcą. Zadowala cię to?   - Zrobił kilka kroków w przód, a dwóch ninja od razu pokryło swojego władcę. 

-JAK WIDAĆ - przetarł dłoń o ubiór by zaraz zdmuchnąć niewidzialny kusz. - Bardzo mi się to podoba. Cóż, nawet zdobyłem cudowną broń.  - Uniósł wielką igłę przed siebie i patrzył w oczy Kage. Był iście rozczarowany decyzją swojego podwładnego. 

-Ech, skoro tak... Z przykrością, muszę cię aresztować tak jak twych wspólników oraz wydam ich do swoich wiosek.  Oddajcie dokumenty po dobroci bądź przyszykujcie się na utratę życia - ostrzegł i uniósł dłoń, która miała posłużyć jako sygnał dla jego ludzi. 

Uchiha wstała chwiejnie i stanęła przed grupą. Nero dosiadł się na jej ramieniu i zakrakał głośno. Dumnie wypiął małą pierś i hardo patrzył na Mizukage. Witał się z nim na egzaminie, w tedy jeszcze nie był jego wrogiem. Teraz stali po przeciwnych stornach, a Nero wziął stronę osoby, która była jego przeznaczeniem i najbliższą osobą. 

Brwi niebiesko włosego okularnika o rekinich zębach zetknęły się ze sobą. 

-Obawiam się drogi Mizukage, że jesteśmy zmuszeni odmówić jak i powiadomić, że to nie my dzisiaj tutaj zginiemy. Wszyscy, który śmią nas zaatakować skończą jak swoi koledzy w archiwum - przeraźliwe zimno dotarło do każdego i automatycznie spięli mięśnie. Każdy mógłby przysiąc, że woda pod nimi powoli zamarza, a w powietrzu temperatura gwałtownie opada. Nie pocieszało jeszcze tego fakt, bycia obserwowanym przez czerwone oczy z trzema tomoe, w które bano się zajrzeć, bo wiedzieli jak to się skończy. Nawet Mizukage musiał temu ulec i patrzył trochę niżej pod oczami Karasu.

-Uchiha Karasu. Czyli jednak to prawda. Nie wierzyłem kiedy ujrzałem cię w książce Bingo oraz przez zdobyte na bieżąco informacje. To wielka strata dla Konohy. A teraz jak cię tu widzę, muszę uwierzyć w to co naprawdę zdarzyło się kilka dni temu w wiosce ukrytej w Liściach. Od Hokage słyszałem same plusy i druzgocące plotki od Tsushikage. Zatem co było prawdą? - Jeden z ninja doskoczył do czcigodnego i wręczył mu jego broń. Pewnie chwycił ją w dłonie, dalej patrząc na pięć sylwetek.

-Proszę nie grać na czas Mizukage. Już nic nie powstrzyma koła zębatego, które w końcu się ruszyło. Jaka jest prawda? W taką jaką się wierzy i nie ma od tego wyjątków. 

-Co masz na myśli, że grają na czas? - Kori stanęła za czarnowłosą i przejęła Nero do siebie. 

-Chcą wezwać Hokage jak już zrobiono. Mój ojciec też posiada zdolność teleportacji i jest w tym bardziej doświadczony ode mnie, więc wystarczy tylko go powiadomić i zaraz będą. Mają nadzieję, że Uzumaki Naruto, którego tak podziwiałam, zdoła przemówić mi do rozsądku. Wiesz Kori. Byłam naprawdę wiernym narzędziem.

-A dlaczego nie uciekamy? Mamy szansę się teleportować!

-Nie możemy - Uchiha westchnęła. - Za daleko nas nie wyniosę, a sokoro ojciec tu zmierza to najpierw musze z nim zawalczyć by nie śmiał za nami podążać. Muszę wymęczyć jego oczy.

-Ty też się wymęczysz!

-Prawda, ale ja posiadam coś czego on nie ma - kciukiem wskazała na romb znajdujący się na jej czole. - Dzięki dam nam szansę na wycofanie się. Musicie tylko mnie osłaniać.

-Dwa razy nie musisz powtarzać. - Yuki pewnie stanął na nogach i rozciągnął stawy. - Zabawmy się. 

Czerwone Oczy - Nowa WersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz