Rozdział 17

120 15 0
                                    

Kroczyła po ciemnej nicości. Nie wiedziała nawet gdzie stąpa a mimo to szła dalej przed siebie. Chciała znaleźć cokolwiek co doprowadzi ją do jakiejkolwiek odpowiedzi na pytania mieszczące się w jej głowie. Zaniepokoił ją fakt braku Nero przy sobie. Kręciła głowa, obserwowała każdy zakamarek ciemnej masy i nic nie dostrzegła. Przegryzła środek policzka. Nero...

Zatrzymała się widząc pojawiające się światło. Przymrużyła oczy. 

-Czego pragniesz? - Głos pojawił się znienacka chichrając się w niebogłosy. 

-...

-Czego?! - Głos zdenerwował się brakiem odpowiedzi. 

Zostawiła "znajomego" bez odpowiedzi. Znowu. Wykonała pierwszy i drugi krok prosto. Do światła. Głos warknął zły i krzyknął rozwścieczony. Szybko zmieniał humorki. Kiedy idzie po jego myśli śmieje się zadowolone, ale kiedy domek z kart został zniszczony zmieniało nastawienie na nienawistne.

-Dobrze! Ignorują go! Idź i biegnij! Możesz jeszcze wszystko zmienić! - Potrząsnęła głową i rozejrzała się. Nowe dźwięki. Ktoś nowy odezwał się. Chciał by biegłą do jasnej łuny. 

Przyśpieszyła by zaraz zacząć biec. Nie chciała się wahać. Czuła, że kiedy przejdzie przez te jasne promienie, wszystko się wyjaśni, wszystko co czuła w końcu wyjdzie na zewnątrz, a nie zaniknie na wieki i zapomni się o tym. Mięśnie zostały zrzucone na głęboką wodę i doprowadzone do ogromnego wysiłku kiedy nie były na to gotowe.

Chciała wierzyć, że wszystko się wyjaśni, a jej serce zacznie bić. 

Życie jednak nie zostawiło dobrego losu.

W końcu poczuła jakby ktoś oblał ją zimną wodą. Była głupia. Zrozumiała to jak bardzo chciała się oszukać, a aktorką była dobrą, naprawdę dobrą. Świat to jednak wielka gnijąca kulka masy. Można było go zmienić na wiele sposobów, a historia w nim zawarta zastawała jak i zanikała. Jak życie. Możesz nim manipulować do woli ale nigdy nie będzie tak perfekcyjnie jakby tego chciało się w głowie. Za każdym razem trzeba było coś poświęcić. Czy to miało wielką czy małą cenę. 

Karasu mogła stąpać nawet po trupach. Tylko po to by osiągnąć cel, który sobie stworzyła. Nie chciała patrzeć wstecz jak dotychczas. Musiała widzieć przyszłość. Aktywowała sharingana. Przecież już dawno temu zadecydowała ją drogę wybierze. Dlaczego więc zwątpiła?

Zatrzymała się na równi przed światłem. Błyszczące oczy stały się mętne, a czerwień z nich zawarta stała się rzadsza. 

-Jednak ja wygrywam! - Pisk zachwytu bębnij w jej uszach. - To jak Karasu? Czego pragniesz? - Ponownie te głupie pytanie...

-Żałosne. - Prychnęła.

-Co?

-
 Wiesz... To ja wygrałam. - Machnęła ręką, a świat się załamał. - To ja poświęcam życia. To ja poświęcam emocje. To ja poświęcam siebie. To ja poświęcam wszystko, więc dlatego TO JA wygrywam.- Czarna nicość zmieniła się w biel by zaraz zmieszać się z czarnym i poszarzeć. 

Teraz widziała wyraźnie. Dwie postacie stały obok siebie. Nie można było zidentyfikować ich jako ludzi. Jedna z nich była całkowicie czarna, zaś druga biała. Wzajemnie atakowały się mackami wylatującymi za pleców. Przerwały swoją potyczkę by zaraz zaatakować Karasu. Odsunęła się na odpowiednią odległość by macki jej nie dosięgły. Prychnęła. Dwa palce zetknęły się ze sobą wydając charakterystyczny dźwięk pstryknięcia. 
Z podłogi wyrosły szare srebrzyste łańcuchy oplatające dwie postaci. Zaskoczone nie były zareagować w stanie na czas. Powoli zaczynała do nich podchodzić. Pachnęła ręką. Biały i czarny zakleszczyły się przyparte do siebie. Łańcuchy powoli zaciskały się na ich masach. 

-Co to ma znaczyć! - Ciemny głos próbował się szarpać i uwolnić ale nic nie dawało skutku.

-Dlaczego nie chcesz by twoje życie znacznie się poprawiło? Nie  chcesz by wszystko wróciło, by było jak najlepiej? - Jasny chciał jeszcze cokolwiek zaradzić.

-Nie da się poprawić życia od tak. To co było kiedyś nigdy nie powróci. Może kiedyś będzie lepiej ale nie dla mnie. Od początku wybrałam swoją drogę i już w niej ugrzęzłam i zamiaru zmieniać nie mam. - Stanęła nad nimi. - To moja gra. - Szepnęła i kucnęła przed postaciami.  Pstryknęła palcami, a łańcuchy gwałtownie zacisnęły swoje ramiona na sylwetkach postaci. Zapowietrzyły się, a ich ciała zaczynały się łączyć w jedno. Kolor mieszał się, a szara postać zostawała wchłonięta w podłogę. 

Uniosła się by ostatni raz zerknąć na ziemię. Wszystko zaczęło szaleć, a przestrzeń łamać. Prawa natury wkroczyły do akcji pokazując swoją potęgę. Ziemię trzęsła się i łamała na pół, tworząc wielkie kratery, a lawa będąca na dnie wybuchała w górze i paliła wszystko co napotkała. Woda przypłynęła  pochłaniając wszystko na około wraz z tornadem, a błyskawice trzaskały w wszystko co napotkało. 

-To ja jestem panem swojego losu. - Szepnęła. 

Wszystko ucichło i zniknęło. Głucha cisza pozostawiona obijała się po uszach. Usiadła po turecku na szarawej powierzchni. 

-Poznam całą historię tego nędznego świata. - Położyła się. - Wygram.

***

Gwałtownie zerwała się do pół siadu cała spocona. Nabierała głębsze oddechy próbując go unormować. Jedyne czego była pewna, to tego, że patrząc na zegar, wiedziała. Spała trzy godziny. Odetchnęła. Podeszła do okna by wychylić głowę za jego ramę. Chłodne powietrze uderzyło w jej twarz, przyjemnie ochładzając skórę.

-Witam. - Wykręcała głową na boki by kogoś zauważyć, ale pustka. Nic ani nikt nie był na nogach i nie chodził o tej godzinie po dworze. Złapała się za głowę i syknęła zła. Znowu ktoś jest w jej głowie.

-Kim jesteś? - Warknęła.

-Na pewno kimś innym niż poprzednicy... Ja jestem tylko twoją drugą maską, która była skrywana głęboko na dnie w twoim umyśle. Ale w końcu mnie uwolniono. - To prawda, że każdy ma wiele twarzy. Istnieje taka, która jest dostrzegana tylko przez właściciela i nikt nie może je dojrzeć nawet jakby chciał. Człowiek zmienia się nawet przez najmniejsze czynniki. 

-Nie dasz rady mnie pokonać. - Znowu wygra, jak z poprzednikami. Nie da się zmanipulować. 

-Nawet nie mam zamiary podejmować się walki z tobą, wiedząc że i tak przegram.

-Czego chcesz?

-Tylko pomóc osiągnąć ci cel.

-Haczyk?

-Zawsze będę obok.

-Nawet nie żartuj. - Stuknęła się ręką po głowie. Spojrzała na Nero. Smacznie spał na podusze wgnieciony w pierzynę tworząc przez to dziurę, która dawała mu odpowiednią ilość ciepła.

-Nie umiem żartować. - Głos była bardzo pewny siebie, a poważność w tym co mówił była obrzydliwie szczera. - Będę obok ciebie czy tego chcesz czy nie. Nie da się mnie pozbyć, ale też nie będę ci zawadzać. Co więcej, będę ci pomagać.

-Jak? Jesteś nic nie znaczącym głosem w mojej głowie. Jedynie co możesz zrobić to pierdolić od rzeczy i mnie wkurwiać. - Traciła cierpliwość. Przez chwilę nie poznawała siebie. Nigdy nie traciła tak szybko opanowania, a szczególnie nie przez jakiś następny jebany głos gnieżdżący się w jej czaszce. 

-I tu się mylisz. Pewnie nie wiesz dlaczego nagle stałaś się tak emocjonalna, prawda? - Mimo pewności siebie, głos był dalej poważy, a nie jak poprzednik śmiał by się do rozpuku. - Ja jestem tobą. Ty jesteś mną. Jesteśmy jednością. Mogę być twoimi emocjami, które mogę rozdawać i zabierać do woli. 

-Zmienisz mi emocje? - Nie rozumiała.

-Nie w dosłowności oczywiście... Mogę nimi pokierować, ale nie zawsze one mogą chcieć mnie słuchać. Kiedy będziesz chciała mogę ci coś dać albo zabrać. Nie uważasz, że w pewnych aspektach będzie to bardzo... pomocne? - Z każdym kolejnym zdaniem barwa dźwiękowa obniżała się by pozostać tajemniczym, nie bezpiecznym i ostrzegającą barwą. Karasu zrozumiała. Dłoń przystawiła do ust. Chciała się śmiać. Tak! To będzie dobre.

-Zgoda. - Uspokoiła się. - Oddaj mi się.

-Oczywiście.

Z daleka dziewczyna wyglądała jakby ciągle patrzyła z piętra jakby myślała o zeskoczeniu w dół. Czasami potrząsała głową jakby się powstrzymywała albo zgadzała się ze sobą. W oczach przez chwile kryło się szaleństwo, a raz spokój i opanowanie. Poważna twarz zmieniła się na rozbawioną by zaraz zastygnąć z tajemniczym uśmiechem. Wyglądała jakby walczyła z własną głową. W pewnym sensie tak było. Zyskała coś ciekawego, czego nigdy się nie spodziewała.

Kontrole.

Utraciła i zyskała. Czy te ryzyko się opłaciło? Jak najbardziej.

-Ciekawe. - Młody mężczyzna z dala od wioski, siedział na gałęzi, a dzięki sprzęcie do dalekiego widzenia widział bardzo dobrze te emocje na twarzy młodej Uchihy. Uśmiechnął się iście zadowolony. Zeskoczył z gałęzi by skryć się w mlecznej mgle i rozpłynąć się w powietrzu.


 

Czerwone Oczy - Nowa WersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz