Rozdział czternasty

7.2K 298 16
                                    

Drexel

Gdybym został chwilę dłużej z nią w pokoju, rzuciłbym ją na biurko i pieprzył do rana. Już w samolocie, gdy zbliżyłem do niej twarz i poczułem zapach wiśni, moje spodnie zrobiły się ciasne. Widziałem jak czasami na mnie patrzy, z pogardą, z obrzydzeniem, dlatego musiałem jej powiedzieć prawdę o śmierci rodziców. Może teraz zmieni zdanie na mój temat.

Od razu udałem się do swojego pokoju, który mieścił się na górze na samym końcu, zaraz obok jej. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem pod prysznic. Pamiętam jej twarz, gdy zobaczyła w samolocie na kamerach, że z jej przyjaciółką wszystko w porządku. Kręcę głową i wchodzę do kabiny podstawiając twarz pod strumień wody. Ręce opuszczam wzdłuż ciała, mając nadzieję, że całe ciśnienie ze mnie po prostu zejdzie. Prawie całą noc siedziałem w fotelu, w jej pokoju, przyglądając się jak śpi. Wyglądała jak anioł. Tak pięknego widoku w życiu nie widziałem.

Z rozmyślań wyrywa mnie dźwięk otwieranych drzwi. Kto jest na tyle głupi, żeby wchodzić do mojej sypialni bez pozwolenia? Zakręcam wodę, wychodzę biorąc po drodze ręcznik i zawiązując go w pasie. Ruszam do sypialni i staję jak wryty widząc zmieszanie na twarzy Yvonne. Ma szeroko otwarte oczy oraz usta. Mogę śmiało stwierdzić, że puls jej przyspieszył i serce wali, sądząc po klatce piersiowej, która podnosi się i opada.

– Podoba się widok? – pytam, robiąc krok w jej stronę.

Przygląda się mojej klatce piersiowej i ręce, zapewne podziwiając moje tatuaże.

– Ja... – Otwiera i zamyka usta.

– Ty? – pytam, podnosząc brew i podchodząc bliżej niej.

– Nie.... nie wiedziałam, że ty.

– Mhmm... – mruczę i podchodzę jeszcze bliżej tak, że czuję jej zapach.

Intensywny zapach wiśni. Nie odrywa od mnie wzroku co tylko rozpala mnie coraz bardziej.

– Chcesz czegoś ode mnie? – Podnoszę jej podróbek do góry i patrzę prosto w jej brązowe, piękne, duże oczy.

Patrzy na mnie inaczej, niż wczoraj w samolocie, a to mi się podoba. Przełyka ślinę i wypuszcza powietrze. Wyraz jej twarzy zmienia się, po czym otwiera swoje pełne usta.

– Przed wyjazdem chciałabym zobaczyć się ze Steph – mówi ledwie słyszalnie nie odrywając ode mnie wzroku. – Nic jej nie powiem, obiecuję.

Wpatrujemy się w siebie intensywnie, lecz po jakimś czasie niechętnie puszczam jej podróbek i obracam się. Podchodzę do komody, biorę telefon i wykręcam numer do Roniego. Na razie ani jemu, ani jej, nie mówiłem, że on będzie jej ochroniarzem, razem z Mikiem. Im ufam na tyle, że mogę powierzyć jej życie, bo wiem, że oddadzą je za nią.

– Tak szefie? – odzywa się Ron.

– Weź Yvonne do jej przyjaciółki. Maks dwie godziny.

– Już się robi.

Rozłączam się i obracam w stronę kobiety, która pali mnie swoim wzrokiem. Nie sądzę by była świadoma tego co ze mną robi.

– W salonie czeka na ciebie Ron. Zawiezie cię do Steph. Macie dwie godziny i... – mrużę oczy – jedyne co może wiedzieć to to, że pracujesz dla mnie. – Dostrzegam jej uśmiech na twarzy, podchodzi do mnie i szybko całuje w policzek.

– Dziękuję! – krzyczy i ucieka z pokoju.

A ja stoję jak wryty. Miejsce, w którym jej usta dotknęły mojej twarzy parzy. Dosłownie, czuję pieczenie. Chcę dotknąć je opuszkami palców, lecz nie mogę, bo zmyje po niej ślad. Kącik ust mi drga. Postaram się, by następnym razem jej usta dotknęły moich.

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz