Rozdział czterdziesty pierwszy

3.1K 114 7
                                    

Yvonne

Nie wiem, która była godzina, gdy obudziłam się po moim małym napadzie paniki. Gdy podniosłam lekko głowę do góry i zobaczyłam siedzącego obok mojego łóżka i płaczącego szatyna przytulonego do Steph, po prostu zamarłam. Serce przestało mi na chwilę bić i poczułam niewyobrażalne mdłości. Złapałam się za usta, od razu przechylając głowę w bok, czując ból w całym ciele. Żołądek opróżniłam do tego stopnia, że zrobiło mi się słabo i ciemno przed oczami. Drexelowi musiało się coś stać! Wpadłam w taką panikę, że zaczęłam wyrywać po omacku swój wenflon z dłoni. Wtedy przyszła do mnie pielęgniarka, wezwana zapewne przez moich przyjaciół i coś wstrzyknęła do kroplówki. Odpłynęłam od razu. Po czym znowu zaczęły śnić mi się rzeczy, których nie chciałam pamiętać.

Stałam pośrodku wszystkich zgromadzonych ludzi na Rincon Memorial Cementery, gdzie rodzice od dłuższego czasu płacili za swoje miejsce. Wpatrywałam się pusto w kaktusa rosnącego nieopodal grobu. Pierwszy raz, gdy tu przyszłam, był koloru zielonego i puszczał już małe białe pąki. Teraz, nie ma już kwiatów i przybrał kolor brązowy. Panowie, którzy kopali dół, non stop klęli pod nosem, że ziemia jest tu zbyt twarda, jakby nie chciała przyjąć moich rodziców do siebie. Owszem, mieli rację, zginęli za młodo.

Wszystko w porządku? Poszedł do mnie starszy pan z wyciągniętą dłonią, w której trzymał chusteczkę.

– Tak – Wzięłam ją od niego i przyłożyłam do oczu, wycierając swoje łzy.

– Pewnie nie wiesz kim jestem, pozwól dziecko, że się przedstawię. Po raz kolejny wyciągnął do mnie dłoń, na której na małym palcu widniał złoty sygnet z pewnym napisem, którego nie byłam w stanie dostrzec. Santos.

Yvonne. Oderwałam dłoń jak poparzona od niego. Przepraszam, że pytam ale skąd pan znał moich rodziców? Nigdy pana nie widziałam.

Jak mogłaś widzieć, skoro studiujesz tak daleko? Uśmiech wpłynął na jego usta. Pracowałem z twoim wujem, a gdy zmarł z twoim tatą.

Ma pan jakaś firmę cateringową czy dostarcza pan żywność? zapytałam, bo wuj miał małą piekarnię, którą rodzice sprzedali po jego śmierci.

Można powiedzieć, że jedno i drugie. Uśmiecha się, lecz cały czas dziwnie mu z oczu patrzyło. Miło było cię w końcu poznać osobiście, Yvonne zaakcentował moje imię swoim ochrypłym głosem.

Pokręcony człowiek, pomyślałam, ale uśmiechnęłam się i wróciłam myślami do moich rodziców. Jednak przykuł jeszcze moją uwagę, gdy podszedł do czarnego auta i wsiadł do tyłu. Gdy drzwi zamknęły się za nim, popatrzył jeszcze w moją stronę. Próbowałam szybko odwrócić wzrok, lecz na pewno to zobaczył, a ja dostrzegłam jego zmrużone szare oczy.

Śnię dopóki nie czuję zapachu wanilii, lawendy i irysa. Otwieram gwałtownie oczy, bo wiem do kogo należy ten zapach. Nie mogę uwierzyć, że go tu widzę, dlatego podnoszę swoją zdrową rękę i dotykam jego twarzy. Czuję pod opuszkami palców kilkudniowy zarost, czyli jest prawdziwy i mi się nic nie śni. Łza samowolnie opuszcza moje oczy, wtedy Drexel dotyka swoją dużą dłonią moją i przesuwa do swoich ust, zostawiając na niej mokrego całusa.

– Już jestem. – Moje ciało całe się rozluźnia na dźwięk jego cudownego głosu. Drugą dłonią zaczyna głaskać mnie po głowie. – Wybacz, że nie byłem kiedy się obudziłaś.

– Drex ja...

– Cii... skarbie – przerywa mi. – Porozmawiamy rano, a teraz odpoczywaj. – Całuje mnie w czubek głowy. – Ja skorzystam z twojej łazienki.

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz