Rozdział czterdziesty piąty

3.2K 119 8
                                    

Yvonne

– Jak się czujesz? – pyta mnie Steph, gdy siadam koło niej na kanapie.

Sięgam po pilota i ustawiam jakiś program, aby leciał w tle.

– Jest dobrze – zapewniam. – Choć bark nadal daję o sobie znać, to policzek jest ok.

– Rano pojechałam z Derekiem wziąć prysznic i się przebrać. Gdybym wiedziała do czego dojdzie, to... – zasłania dłońmi twarz.

– Kochana, nikt nie wiedział – odpowiadam i przysuwam się bliżej. Otwieram jedno ramię, a ona się do mnie przytula.

– Powiedz mi, że to już koniec i wrócimy do swojego normalnego życia.

Śmieję się.

– Oczywiście. – Odsuwam się od niej. – Martineza już nie ma – wzdycham. – Ale nasze życie już raczej normalne nie będzie.

– Twoje na pewno. – Zaczyna się śmiać.

– Muszę ci coś powiedzieć.

Otwiera gwałtownie oczy i zakrywa usta dłonią. No pewnie, ona zawsze się domyśli wszystkiego.

– Jestem...

– Jesteś w ciąży!

Po chwili w pomieszaniu już są wszyscy. Ron, Greg, Max i jej mama. Następnie przychodzi Derek z Drexelem. Starszy brat ma na sobie rozpiętą czarną koszulę i eleganckie spodnie. Z włosów jeszcze pokapuje mu woda.

– Myślałem, że coś się dzieje! – mówi Ron, gdy spogląda to na mnie, to na Steph.

Dziewczyna się rumieni i spuszcza wzrok. Pierwsza podchodzi do mnie Max a ja wstaję.

– Gratulację! – Przytula mnie, uważając na moje ramię w temblaku. – Bardzo się cieszę. W końcu coś tutaj będzie się działo. – Uśmiecha się, a zaraz za nią widzę już jej mamę.

– Dziecko... Będziesz traktowana tu jak królowa. Powiedz tylko czego ci trzeba. – Całuje mnie w oba policzki.

– Jak na razie wszystko mam. – Promienieję, a po moim policzku spływa jedna łza, którą zaraz ocieram.

Derek pokonuje dzielącą nas odległość i również się do mnie przytula, a do tego podnosi i obraca mną dookoła.

– Uważaj, idioto – cedzi Drexel z końca pokoju.

– Spokojnie, stary. – Stawia mnie na ziemi. – Będę najlepszym wujkiem. – Porusza brwiami.

– Na pewno – śmieję się i siadam z powrotem na kanapie.

– Czegoś wam potrzeba dziewczęta? – pyta Edna.

– Mogłabyś nam przyrządzić herbatę.

– Oczywiście, zaraz Max wam przyniesie.

Kobiety kierują się w stronę kuchni.

– Zostawmy je. Mamy kilka spraw do omówienia – odzywa się Drexel.

Chłopaki do niego podchodzą, a Derek uwiesza się go i poklepuje po plechach. Jedynie co słyszę to to, że będzie dobrym ojcem. Na pewno będzie.

– Muszę zadzwonić do ginekologa, aby przepisał mi jakieś witaminy, nie? Miał to zrobić lekarz, ale Drexel mnie wyniósł ze szpitala.

– Na pewno. Choć sama też gówno wiem na ten temat. Ale zawsze ci pomoże Edna.

– Pewnie tak.

Max podchodzi do nas i kładzie nam tacę z filiżankami i czajnikiem czarnej herbaty.

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz