Rozdział trzydziesty trzeci.

5.4K 221 57
                                    

Drexel

Wbijamy w siebie mordercze spojrzenia. Pozwolę zrobić mu pierwszy ruch. Wtedy zawsze myślą, że mają przewagę. Szeroko rozstawiam nogi, wysuwając lewą naprzód. Stoję na zgiętych kolanach, wyciągając w jego stronę lewą rękę, a prawą trzymam przy twarzy. W paru krokach podchodzi do mnie, zamachując się prawą ręką. Robię unik w bok i walę go od dołu w żebra. Nie zdążył nawet na to zareagować, a już dostaje dwa strzały z pięści prosto w nos. Pada na podłogę i zaczyna kapać z niego krew, lecz nie mija chwila i szybko się podnosi, próbując podciąć mi nogi. Odskakuję na bok, wtedy robi półobrót przez co dostaje nogą w bark. Staję do niego plecami, wykopując nogę do tyłu i trafiając go w brzuch. Upada znowu na dupę, odsuwa się w tył i odbija od ziemi od razu stając na nogach. Kurwa, sukinsyn zwinny jest, a na takiego nie wygląda. Próbuje uderzyć mnie prawym sierpowym, lecz odchylam głowę i łapię jego rękę w łokciu. Przytrzymuje ją tylko chwilę, by oddać dwa kopniaki w żebra. Trzeba mu przyznać, że chłop jest odporny na ból. Po takich ciosach nie jeden już by leżał na podłodze i próbował złapać oddechy. Wyrywa mi rękę, przyciągając mnie do siebie. Wtedy dostaję łokciem w brodę i prostym w sam środek twarzy. Zęby zaczynają mi dzwonić, jednak podnoszę lewą rękę i przekładam ją przez jego, co sprawia, że puszczamy się nawzajem. Pocieram brodę, a Jegor trzyma się za żebra. Znowu ustawiam się w mojej początkowej pozycji. Ruszając głową na boki.

– Masz już dość? – Posyłam mu arogancki uśmieszek.

– Nie znam tego słowa.

Rusza na mnie wymachując w moją stronę, to prawą, to lewa ręką. Po czterech czy pięciu jeszcze wymachach, odeszliśmy prawie na koniec magazynu, przez co zrobiło się ciemniej i miałem więcej pola do popisu. Podnoszę kącik ust, gdzie zebrało się już więcej krwi, wybijam się na nogach i prostym sierpowym przypierdalam mu w prawy policzek tak, że jego szczęka prawie wylatuje z ust. Odskakuje do tyłu, a ja z pół obrotu zamachuję się lewą nogą, wykonując idealnie low kicka. Gość upada i łapie się za nogę, głośno rycząc. Chyba wybiłem mu rzepkę. Kładę obie ręce na podłogę i wybijam się na nogach, łapiąc jego głowę miedzy kolana. Pociągam go w dół, a on wali mordą prosto w podłogę. Odbijam ręce od ziemi i siadam na jego karku, mając jego głowę między nogami. Poluźniam ucisk, kiedy Jegor już zaczyna tracić dopływ powietrza. Leży na brzuchu nieprzytomny z rozkwaszonym nosem. Kałuża krwi już się koło niego robi. Chwytam jego głowę i zaczynam obijać mu ją o ziemię do tego stopnia, iż nie słyszę już żadnych chrupnięć. Połamałem mu dosłownie wszystko.

Puszczam jego łeb i zerkam w dół. Moje ubranie jest całe pokryte jego krwią. Obracam się w stronę Martineza, który już celuje do Rona.

– Nie doceniłem cię, Drexelku. Jednak jak wiesz, nie dam się tu zabić. Mam inne plany na życie.

– Domyśliłem się – kpię i chcę kucnąć ale mężczyzna zmienia swój cel. Wymierza bronią prosto we mnie.

– Myślisz, że nie wiem, gdzie trzymasz swoje noże? Nie jestem taki głupi, Veren.

– Jednak, zostałeś tu całkiem sam.... – Zerkam kątem oka na dziewczynę. – Ach, zapomniałbym. Jeszcze masz swoją córeczkę. – Kiwam głową na Yvette, która nie wie co ma ze sobą zrobić.

– Mówisz o niej? – Pokazuje na dziewczynę. – Teraz gdy już wszyscy wiedzą, nie jest mi potrzebna.

Zmienia kierunek dłoni i od razu słychać wystrzał i pisk. Trafia ją prosto w serce. Dziewczyna upada na ziemię jak kłoda, a pod nią zbiera się kałuża krwi.

– Miała od ciebie wydobyć program. – Wyciąga z kieszeni dłoń i pokazuje pendrive. – Oto i on.

Po jego słowach do magazynu zaczynają wchodzić jego ludzie.

Co jest kurwa? Gdzie są nasi? Zerkam na Rona, na co mruga do mnie trzy razy tak, żeby nikt nie widział. Teraz wiem, że nasi również tu są.

Zaczyna się robić ciekawie.

– Jestem zdziwiony, że od tak ją zabiłeś. – Drapię się po brodzie i ruszam w jego kierunku. – Nie sądzisz, że mogłaby ci się jeszcze do czegoś przydać?

– Już zrobiła to, co musiała i do czego była uczona.

– A nie sądzisz, że gdy Yvonne dowie się, że zabiłeś jej siostrę, to nie będzie chciała dla ciebie nic zrobić? Może chciała ją poznać?

Martinez mruży oczy.

– Ona o niczym nie wie...

– Wszystko wiem!

Zamieram, kurwa, dosłownie zamieram. Wszyscy obracamy się w stronę dochodzącego głosu. Moja piękna Cereza stoi z wyciągniętą w stronę Martineza bronią. Sądząc po minie Santosa on również nie wie, co się dzieje. Yvonne zerka na dziewczynę, która leży niedaleko mężczyzny. Grymas wychodzi na jej twarz, lecz szybko go ukrywa.

– Jak się tu znalazłaś? – pyta Martinez, a wtedy Yvonne obraca się lekko w moją stronę.

Na jej policzku dostrzegam szycie. Zaciskam pieści. Mam ochotę go rozpierdolić za to, co jej zrobił! Jak śmiał ją w ogóle dotknąć!

– Masz fatalnych ochroniarzy. – Na jej ustach pojawia się kpiący uśmieszek.

– Raczej Pablo felernym synem – syczy w jej stronę.

Wzrusza ramionami nie ściągając z niego lufy.

– Nie ma znaczenia, więcej go nie zobaczysz i o to ja się postaram.

Martinez wybucha śmiechem, a ja nie mogę się ruszyć z miejsca, bo dwóch ludzi mierzy w moją stronę. Nie mogę na razie zrobić kroku.

– Kochanie, ty sobie chyba za dużo wyobrażasz, albo za dużo filmów się naoglądałaś. To, że jesteś dobra w jednej rzeczy nie znaczy, że będziesz się bawić w mafiosa i ci to wyjdzie.

Po jego słowach jak na zawołanie do pomieszczania wpada pięciu moich ludzi, w tym Ethan. Yvonne uśmiecha się zadziornie w stronę Martineza, który za pewnie nie wie, co w tej sytuacji zrobić. Rozgląda się dookoła, a potem zerka na swoich ochroniarzy. Yvonne zerka na Ethana, który kiwa głową.

– Powiem tak. – Rusza w stronę Santosa. – To będzie za zabicie moich rodziców.

Gdy widzę, że Yvonne chce nacisnąć na spust, uginam kolana, tak aby ręką wyciągnąć nóż. Jednak to za długo trwa, bo Santos odskakuje i chowa się za jednym z pudeł. Moi ludzie strzelają w stronę ludzi Martineza, a ci nie są im winni. Robią to samo. Szybko turlam się w stronę Cerezy, którą Ethan schował za jednym kontenerem. Wyciągam nóż i rzucam w gościa, który do nich strzela. Trafiam prosto w żyłę na szyi. Pada jak długi na ziemię, a ja macham do Ethana, by rzucił mi moją broń. Kiedy ją dostaję, wstaję i zaczynam strzelać w stronę ludzi chroniących wroga. Nie mogę pozwolić, aby wyszedł stąd cało.


Low kick – kopnięcie polegające na uderzeniu stopą lub piszczelem w nogę przeciwnika.

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz