Rozdział dwudziesty siódmy

5.6K 215 34
                                    

Yvonne

Budzę się z niewyobrażalnym bólem głowy. Podrywam prawą rękę, chcąc dotknąć skroni i jęczę z bólu. Ostry metal wbija mi się w nadgarstek. Szarpię jeszcze kilka razy ręką, lecz ból tylko się nasila. Z każdą minutą, gdy mój umysł wraca do porządku dziennego, serce zaczyna łomotać mi w piersi, bo uświadamiam sobie co się stało. Podpieram się lewą dłonią o materac, bo tą mam wolną i próbuje podnieść się do pozycji siedzącej, jednak z tak okropnym bólem, ciężko mi się utrzymać w pozycji pionowej.

Gdy udaję mi się usiąść, opieram plecy o zagłówek. Rozglądam się z przerażeniem po pokoju od razu zakładając, że zostałam zamknięta w jakieś cuchnącej piwnicy. Rozszerzam oczy ze zdziwienia, bo siedzę na miękkim materacu, w łóżku, które znajduje się na środku pokoju. Mimo, że jest ciemno dostrzegam jasne ściany i taką samą podłogę. W kącie jest mała komoda, a w rogu stoi telewizor. Po lewej stronie są dwie pary drzwi, między którymi ustawione jest krzesło. Czyżby ktoś siedział na nim i mnie pilnował? Czując lekkie mrowienie w prawym ramieniu próbuje jakoś pomasować go lewą dłonią, lecz ciężko mi to wychodzi. Jęczę i zerkam na swój nadgarstek, który mam centralnie na wysokości głowy, dostrzegając wokół kajdanek wielkiego siniaka. Wzdycham i biorę poduszkę z lewej strony łóżka i kładę ją pod łokciem. Choć niewiele to daje, ręka nie będzie mi się tak bardzo męczyć.

Co teraz? Siedzę cały czas w mroku, w oknie po prawej stronie są kraty, tyle mogę dostrzec. Czego on ode mnie chce? Programu? Gdy on dostanie się w jego ręce, będzie po Drexelu, jak i po każdym jego wrogu, nie wspominając już o jakiejś ukrytej broni.

Pamiętam pliki, które ściągnęłam. Były tam wszystkie dostawy. Teraz już wiem czego. Narkotyki, broń i pewnie jeszcze więcej nielegalnych rzeczy. Jeśli Martinez dostanie program, będzie mógł przejąć wszystkie dostawy Verena i nie tylko. To się źle skończy. Tym bardziej, że będzie mógł go namierzyć. Nie będzie łatwo, ale będzie mógł. Jego haker nie jest nowicjuszem, będzie umiał się obsługiwać moim programem wcześniej niż później. Podnoszę dłoń do szyi, bo gula podeszła mi do gardła i poczułam dziwne mdłości.

Chwila!

Nie mam na sobie łańcuszka. Czyżby Martinez wiedział o nadajnik, który się w nim znajdował? Mam ochotę jęknąć, kiedy jedne drzwi się otwierają. Staje w nich wysoki łysy facet. Przełykam ślinę. Zjeżdżam wzrokiem po nim i widzę, że trzyma wodę. Serce mi łomocze i oddech przyspiesza. Modlę się w duchu, żeby ona była dla mnie.

Wchodzi do pokoju zamykając drzwi. Idzie koło łóżka, przechodząc z mojej prawej strony i stawia butelkę na szafce. Obraca się i podchodzi do krzesła, na którym siada. Nie spuszcza ze mnie wzroku. Trzęsącą się lewą dłonią sięgam po wodę i podnoszę ją do ust. Biorę najpierw kilka małych łyków, a później co raz więcej i odkładam z powrotem butelkę na szafkę. Kątem oka widzę, że łysol nadal się we mnie wpatruje. Chcę już otworzyć usta i zapytać go, co ze mną będzie, lecz on mnie ubiega.

– Szef zaraz przyjdzie. – Jego głos wywołuje ciarki na moim ciele.

Mówi po angielsku, ale jego akcent świadczy o tym, że wcale nie jest Amerykaninem. Obstawiam Meksykanina. Urodą również jego przypomina. Nie chcąc się dłużej na niego gapić, zaciskam oczy próbując nie myśleć o tym, co się ze mną stanie.

– Mogłabym dostać leki przeciwbólowe? – pytam nieśmiało.

– Nie – odpowiada groźnie, na co się wzdrygam. – Środek usypiający z ciebie schodzi. Powinno ci zaraz przejść. – Dodaje po chwili.

Przykładam lewą dłoń do czoła i tak siedzę, nadal w tej samej pozycji. Ręka mnie piecze, głowa dalej boli, ale chcąc nie chcąc, próbuję usnąć mając nadzieję, że to wszystko to tylko sen.

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz