*Lilie, róże czy inne stokrotki*

329 15 94
                                    

Pamiętam, jak w dzieciństwie, znudzony oczekiwaniem na upragniony wyjazd do Hogwartu, wsłuchiwałem się w powolne tykanie zegara. Dnie zdawały się wiecznością, osobnym wszechświatem, zupełnie nową historią, niepewny której budziłem się każdego poranka i zbiegałem na śniadanie. Jakże gorzkim rozczarowaniem wobec tych wspomnień okazywała się dorosłość, kiedy godziny zlewają się doby, a one w bezbarwną masę tygodni i miesięcy, wśród których jedynym blaskiem niezmiennie pozostawała moja Hermiona.

Już niedługo po zaręczynach obowiązki tak mocno nas zaabsorbowały, że jakikolwiek temat wspólnej przyszłości zrzucony został na dalszy plan. Hermiona była niesamowita - postawiła na nogi Wydział Istot, a potem i cały Departament. Nie miała sobie równych, o czym świadczyły jej błyskawiczne awanse. Po roku została prawą ręką Grebblina, a całe Ministerstwo zasypywało ją masą ofert i propozycji pracy, które, zakochana w swojej posadzie, zirytowana i zawstydzona, odrzucała. I chociaż harowała tak ciężko, że musiałem jej przypominać o spaniu i siłą wpychać w nią jedzenie, wprost promieniała. Często przyłapywałem się na obserwowaniu jej z zachwytem, gdy wieczorami uzupełniała dokumenty, zamknięta w swoim świecie. Ciągle powtarzałem w głowie, że to moja narzeczona - rozkoszowałem się powagą i słodyczą tego określenia, nie mogąc oderwać od niej wzroku.

Specyfika aurorskiego życia coraz bardziej dawała mi się we znaki. Harry zaczynał przodować w Biurze, a ja, jak zresztą od zawsze, stawałem tuż za nim. Odkąd Neville wyjechał do Hogwartu, by przez najbliższe semestry zastępować panią Sprout (nieszczęśliwie pokiereszowaną przez nieprzyzwyczajoną do zabiegów zielarskich Bijącą Wierzbę), a Hath została wysłana do Stanów Zjednoczonych na jakieś ściśle tajne szkolenie, to my przejęliśmy ich obowiązki, stając się niejako ekipą do zadań specjalnych - nam przydzielano najcięższe misje i zadania, po których, wróciwszy do domu, zwyczajnie padaliśmy na twarze.

Nie dziwne więc, że jedynym wspomnieniem naszych zaręczyn był noszony przez Hermionę pierścionek i niemiły ścisk zazdrości za każdym razem, gdy Harry i Ginny pytali nas o radę, bo oni, w przeciwieństwie do nas, od razu wzięli się do organizacji ślubu. Sportowa kariera siostry rozkręcała się i Ginny jasno postawiła warunek, że chce pobrać się, dopóki jeszcze jakoś wygląda i tłuczek nie pokiereszował jej twarzy. Na co Harry, nie bez lęku, ale z wielkim zaangażowaniem, oczywiście się zgodził. Od miesięcy wysłuchiwaliśmy ich nieustannej gadaniny o kwiatach, zaproszeniach i obrączkach, Hermiona straciła już rachubę, ile godzin przesiedziała u Madame Malkin towarzysząc Ginny w wyborze sukni, a ja znosiłem humory Harry'ego, który tych całych przygotowań miał już serdecznie dość.

- Nie miałem pojęcia, że to takie trudne - wzdychał, zerkając na rozsypane na stole zdjęcia tortów. - Jakie to w ogóle ma znaczenie, to tylko durny tort. I tak go zjemy, na Merlina!

- Powiedz to im - mruknąłem i głową wskazałem na dziewczyny w samym środku sprzeczki o bukiet kwiatów.

- Nigdy ich nie zrozumiem.

- A kiedykolwiek łudziłeś się, że tak będzie? Gdy chodzi o ślub, stają się kompletnymi wariatkami - prychnąłem, a Harry zaśmiał się ni to z żartu, ni z bezsilnej rezygnacji.

Ślub miał się odbyć w maju, zaraz przed początkiem sezonu, tak, by Ginny nie musiała martwić się o treningi. Hermiona stwierdziła, że maj to idealny miesiąc, jako czas wiosny w pełnym rozkwicie, gdy jest już na tyle ciepło, by wesele mogło odbyć się w ogrodzie Nory, bo gdzieżby indziej - a wtedy nawet ten szalony dom zdawał się jakby radośniejszy. Poza tym, musieliśmy wreszcie nauczyć się cieszyć majem, przestać kojarzyć go jedynie z tragedią i żałobą.


Pewnego dnia Harry wrócił do domu później niż zwykle, wyrywając mnie z zadumy odbywanej nad resztkami wczorajszego obiadu, w których od kilku minut grzebałem sztućcami. Spojrzałem na niego na wpół nieobecnym wzrokiem, by zauważyć fakt, że nie zdjął nawet kurtki, lecz zanim zdążyłem wymyślić żartobliwą uwagę na ten temat, Harry oznajmił:

Wszystko w porządku, Hermiono | RomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz