Prolog

1.1K 59 13
                                    


Mogłem spodziewać się, ile zmian pociągnie za sobą cała ta wojna czarodziejów. Że każdy z nas wyjdzie z niej odmieniony, dźwigając spory bagaż bólu, poczucia winy, tęsknoty. Wyjdzie, lub... Och, Fred...

Mogłem spodziewać się, że miejsca, w których dorastałem, które zawsze kojarzyły mi się ze szczęściem i bezpieczeństwem, z przyjaźnią i miłością, praktycznie przestaną istnieć. Zostaną zniszczone, zburzone, rozwalone. Choć to nic w porównaniu z tym, w jakim stanie były nasze serca.

Mogłem spodziewać się, że Harry już nie będzie tym Harrym, mama nie tą mamą, Malfoy nie tym Malfoy'em, choć dupkiem i tak pozostanie, a... Hermiona nie tą Hermioną.

Mogłem się spodziewać i poniekąd się spodziewałem, ale jakaś naiwna cześć mnie wierzyła, że będzie tak, jak dawniej.

Nie potrafiłem więc nie płakać, gdy bitewny pył już opadł, szacowano straty, opłakiwano bliskich. Trochę za mocno obejmując Hermionę, łkałem jak małe dziecko nad ciałem brata. Nie potrafiłem zrobić nic więcej. Pragnąłem obudzić się na moim hogwarckim łóżku i usłyszeć zaspany głos Harry'ego: "Ron, zamknij się, to tylko sen". To jednak nie był sen, i delikatna dłoń ocierająca łzy z mojego policzka, choć cudowna, gorzko mi o tym przypominała.

Wszystko w porządku, Hermiono | RomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz