XIV - Kolejny wschód słońca

280 28 40
                                    

Po wiosennym kwietniu nastąpił ciepły maj, będący jedynie preludium upalnego czerwca, który od trzech tygodni gościł nas falą gorących dni, tak wyczekiwanych po deszczowych miesiącach.  Nikt nie miał wątpliwości, że lato rozgościło się już na dobre. 

Także w moim życiu, po wzburzonej wiośnie, nastał czas spokoju. Kłótnia z Hermioną zdawała się tylko złym snem, wspomnieniem, z biegiem czasu tracącym na realności. Choć wciąż się do siebie nie odzywaliśmy, relacje Ginny, jakoby Hermiona całe dnie miała spędzać nad książkami, dawały mi dziwne wrażenie stabilności i ładu, okupionych jednak stałym, nieodłącznym już poczuciem pustki. Życie toczyło się swoim rytmem, mimo iż czasem, w odpowiedzi na wracające ciągle wyrzuty sumienia, zapalało płomieniem gorzkiego gniewu.

W tej niespieszności i beznamiętności mijały kolejne dni, lecz wraz z nastaniem ostatniego czerwcowego piątku, moje dotychczasowe opanowanie ustąpiło rosnącemu zdenerwowaniu. Dwudziesty piąty. Zakończenie roku szkolnego.

Harry błagał mnie, a wraz z moimi ciągłymi odmowami posłużył się również groźbą i siłą, bym razem z nim odebrał dziewczyny z peronu. Z początku kategorycznie odmówiłem - pierwsze spotkanie z Hermioną z góry skazane byłoby na porażkę, gdybym zaaranżował je w tłumie gapiących się na nas czarodziejów. W końcu jednak ustąpiłem - po części dlatego, by Harry wreszcie dał mi spokój, a po części wiedziony niezrozumiałą intuicją. Cokolwiek jednak stało za tą decyzją, w piątkowe popołudnie przywiodło mnie na dworzec King's Cross.

Peron dziewięć i trzy czwarte, jak zawsze wrzał od przejętych rodziców, którzy przyjechali po swoje dzieci, wracające do domu na letnie wakacje. Ich głośne rozmowy nakładały się na siebie, tworząc harmider, od którego rozbolała mnie głowa. W pewnej chwili zagłuszył ich świst lokomotywy, a pociąg wtoczył się na peron. Żołądek skręcił mi się z nerwów; stałem więc i patrzyłem na Ekspres Hogwart, niezdolny do podjęcia jakichkolwiek działań, choć marzyłem, by uciec stąd jak najdalej się da. Harry spojrzał na mnie i, by dodać mi otuchy, położył dłoń na moim ramieniu. 

Fala roześmianych uczniów wylała się z wagonów wprost w ramiona stęsknionych rodziców. Ich widok przypomniał mi, jak sam kilka lat temu wracałem ze szkoły na wakacje, szczęśliwy, choć żałujący opuszczenia Hogwartu. Przez głowę przemknęła mi również cicha, nieśmiała myśl, że może kiedyś ja sam, tak jak oni, będę czekał tu na swoje dzieci. Uśmiechnąłem się i skarciłem za snucie takich pomysłów, a dopiero po chwili zorientowałem się, że Ginny wisi już na szyi Harry'ego, całując go z radością i zasypując urywkami szkolnych historii. Patrzyłem na nich, zupełnie nieświadomych, a może mających w głębokim poważaniu fakt, że ktoś ich obserwuje. Odwróciłem wzrok w stronę lokomotywy, a z nerwów prawię padłem na ziemię.

Tłum przerzedził się tak, że na peronie zostało już tylko kilkanaście rodzin, dzięki czemu miałem dobry ogląd na to, co dzieje się przy pociągu - i właśnie tam spostrzegłem niespokojnie rozglądającą się dookoła Hermionę, zupełnie nieprzejętą stojącym obok niej Markiem, który żywo gestykulując, coś jej opowiadał.

Wreszcie spotkała mój wzrok. Przez jej oczy przemknął cień strachu, niedowierzania i radości, zanim zerwała się do biegu, zostawiając za sobą skonsternowanego Rogersona. Zatrzymała się jednak kilka stóp przede mną i wtedy dostrzegłem, jak bardzo zmizerniała od marcowego incydentu: włosy, wzburzone jeszcze bardziej, niż zwykle, straciły tę odrobinę blasku, która zdołała przenikać rozczochrane loki; jej twarz wydawała się bledsza i bardziej posępna, a na szczupłych ramionach smętnie wisiała kwiecista sukienka - ta sama, którą miała na sobie w zeszłe wakacje, gdy odwiedziła mnie, by zaprosić na obiad do swoich rodziców. Nie wiedziałem, czy powodem tego wynędznienia była intensywna nauka do owutemów, czy miesiące naszej rozłąki; nie potrafiłem nawet jednoznacznie ocenić, czy rzeczywiście tak się zmieniła, czy to tylko moje wrażenie. Mimo to poczułem się jak najgorszy zbrodniarz i zrozumiałem, że gniew, który skrupulatnie pielęgnowałem, był jedynie rozpaczliwą tęsknotą.

Wszystko w porządku, Hermiono | RomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz