Froy wrócił do akademika i otworzył drzwi. Był padnięty. Wycieńczony fizycznie i emocjonalnie, mimo, że dotarcie do budynku zajęło mu ledwo 10 minut, gdyż po drodze załapał się na autobus. Stanął po środku pokoju i zorientował się, że coś mu nie pasuje w wystroju. A nawet w czymś więcej. Spojrzał w prawo, w lewo i zgłupiał do reszty. Zniknęła połowa rzeczy. Nie jego rzeczy. Ale praktycznie wszystkie te, które należały do Rodiny.
"Okradli nas?!" - pomyślał w pierwszej chwili. Zerknął na biurko i ujrzał swój laptop w nienagannym stanie - "Jednak nie?"
Na łóżku Yuriego leżała kartka, wyrwana nierówno z zeszytu w kratkę. Chłopak wziął ją do ręki i przeczytał.
"Froy, planowałem to już od dłuższego czasu. Wybacz, że tak bez pożegnania, ale jesteś bucem tak wielkim, że chyba nie mamy o czym rozmawiać. Jak przeprosisz Yurikę to do mnie zadzwoń. O mnie się nie martw, mam gdzie mieszkać. I tak, możesz od teraz korzystać z mojego łóżka. Jest całe twoje, szafa też i wszystkie szafki.
Miłego dnia!
Yuri ☆"
Froy poczuł jak po policzkach ciekną mu łzy. Był zdruzgotany, nie żeby wcześniej nie był, ale teraz odniósł wrażenie, że załamał mu się cały świat, i to doszczętnie. Opadł na kolana, oparł się o łóżko i rozryczał się jak nigdy przedtem. Wszystkie negatywne emocje skumulowały się w jeden gorzki potok łez, który płynął dobre pół godziny. Przed oczami stanęły mu wszystkie chwile, zarówno te miłe, jak i te, o których wolałby zapomnieć. Spotkanie z Yuriką w gabinecie jego brata, wspólne spacery i włamania z Yurim, pocałunek Nosaki, i co najważniejsze, pierwszy intymny kontakt z Hikaru. Dopiero teraz dotarło do niego, że stracił wszystko to co kochał, każdą pojedynczą osobę. Wszyscy, włącznie z jego najlepszym przyjacielem, odwrócili się od niego praktycznie w tym samym momencie. Chciał wiedzieć czemu tak się stało, czemu do tego doszło, mimo, że domyślał się odpowiedzi. Wina leżała przede wszystkim po jego stronie, ale mimo to, sam bał się do tego przed sobą przyznać.
Minęły 4 godziny. Młody Girikanan leżał na podłodze, oparty o szafę. W zasadzie wyglądał tak jakby to miały być jego ostatnie chwile na tym świecie. Stracił już całkowicie poczucie czasu i tylko półprzytomnie czekał aż coś się wydarzy. Cokolwiek, wystarczyło nawet zwykłe powiadomienie z messengera. Na jego nieszczęście, komórka wciąż tkwiła wyciszona w torbie dwa metry dalej. Zdawałoby się, że chłopak będzie tak wegetował do samego rana, gdy nagle w pewnym losowym momencie po mieszkaniu rozległ się brzęczący odgłos dzwonka. Białowłosy był pewien, że się przesłyszał, więc jedynie rozejrzał się apatycznie po pokoju i ponownie oparł głowę o mebel. Czuł się już zmęczony i chciał pójść spać. Wszystko jedno gdzie. Ale dzwonek nie dał za wygraną i ponowił swój dźwięk.
Froy wstał i powolnym krokiem udał się do drzwi. Otworzył je i ujrzał...
- Hikaru? - wyszeptał ze zdumieniem.
Niebieskowłosy wpatrywał się w niego z podobną reakcją.
- Wszystko dobrze? Wyglądasz...
- ... aż tak źle? - dokończył za niego, pozwalając sobie na lekki uśmiech - Wejdź.
Japończyk rozgościł się w pomieszczeniu. Usiadł na łóżku znajomego i spuścił wzrok. Rosjanin usiadł z kolei na krześle i tak tkwili w niezręcznej ciszy przez bite 5 minut.
- Nie chciałbyś się...? - zaczął spoglądając na miejsce po czajniku (tak, Yuri zabrał nawet i jego).
- Wszystko słyszałem - palnął Ichihoshi.
- Co?
- ... nie mów, że...
- Nie no, wiem o co ci chodzi. Masz mi coś do powiedzenia? - Froy podniósł się, by poszukać czegoś do picia.
- Ja... nie...
- To po co tutaj przyszedłeś? Jeśli Nosaka się dowie to oboje będziemy mieli... - chłopak runął na ziemię.
- Froy! - Hikaru zerwał się z miejsca i natychmiast schylił się, by pomóc przyjacielowi.
- W porządku, nic mi nie jest - wykrztusił.
- Na pewno? Wyglądałeś jakbyś miał zaraz stracić przytomność!
- ... Hikaru - wyszeptał - Proszę... dobij mnie jak psa...
- Co ty gadasz Froy?!
- Proszę! - jego niebieskie oczy zaszkliły się od łez.
- Nikt cię nie będzie dobijał! - Japończyk objął policzki nastolatka - Gdybym ci tego życzył, to by mnie tu teraz nie było!
- ... co chcesz przez to powiedzieć?
- Froy... gdyby nie Yuuma... może moglibyśmy być razem.
- Słucham?!
- Proszę, nie rób sobie nadziei.
Białowłosy znowu posmutniał.
- To zbyt skomplikowane - dodał.
- To co tu robisz?
- Pierwotnie... chciałem odzyskać zwolnienie.
- Co?
- Przecież dobrze wiesz o czym mówię.
- Zwolnienie... hah, gdzie ja je dałem...
- Pielęgniarka się o nie upominała.
- Po co jej?
- Po co? - niebieskowłosy lekko się skrzywił - Zajrzała do mojej teczki.
- Bo?
- Bo możliwe, że czeka mnie kolejny zabieg.
- Co takiego?! - Rosjanin podniósł się i zbliżył do twarzy Hikaru - Pogorszyło ci się?
- Niewykluczone.
- I co teraz?
- Ty mi powiedz.
- Huh?
- Właśnie dlatego nie jesteśmy parą.
- Dlatego, czyli czego?!
- Bo nic nie myślisz!
- Ja nie myślę?!
- No tak! Przecież to twój brat odpowiada za stan zdrowia każdego z podopiecznych.
- To mu to zgłoś.
- Zgłoszę!
- ...
- ...
- ... Kocham cię, Hikaru - białowłosy do reszty się rozkleił.
Ichihoshi westchnął i spojrzał na niego z pożałowaniem tak wielkim, że aż przytulił chłopaka.Tkwili w tej pozycji co najmniej 10 minut, klęcząc na podłodze, wtuleni w siebie nawzajem. Nie wiedzieli co jeszcze mogliby sobie powiedzieć, mimo że bardzo chcieli. Czas płynął coraz wolniej, a na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Hikaru spoglądał na nie raz po raz, układając sobie w głowie jakąś sensowną wymówkę, którą mógłby pochwalić się przed partnerem. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że Froy przestał płakać i... zasnął, opierając się o jego ramię. Japończyk mimowolnie się uśmiechnął, po czym sam zamknął oczy.
Girikanan obudził się jakieś 3 godziny później, na początku niepewnie, rozejrzał się po pokoju i zorientował się, że obok niego nadal znajduje się Ichihoshi. Serce natychmiast mu przyspieszyło, a twarz oblała się rumieńcem. Nastolatek wyglądał jeszcze bardziej uroczo, niż zazwyczaj. Po paru minutach on również się przebudził i donośnie ziewnął.
- Co tam? - spytał niewinnie, wciąż jeszcze z przyspanym wyrazem twarzy.
- Już po północy...
- No i?
- Nie wracasz?
- Hm - mruknął, podkulając nogi - Chyba nie mam po co.
- Jak to?
- Tak to.
Siedzieli tak jeszcze chwilę, w ciszy i spokoju. Japończyk wciąż jeszcze przysypiał, w czasie, gdy Froy zastanawiał się jak potraktować gościa. Nagle wstał i poszedł się przebrać. Bynajmniej dlatego, że głupio i dość niewygodnie było mu siedzieć w tej, i tak już na amen wymiętolonej koszuli. Następnie podszedł do łóżka, rozsiadł się na nim i poklepał w pościel.
- Nie wolisz tutaj? - spytał z rumieńcem.
- Huh? - Hikaru uniósł głowę. Już chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego posłusznie udał się na wskazane miejsce.
Froy podniósł mu kołdrę, niczym na profesjonalnego służącego przystało.
- Wskakuj.
Ichihoshi rozłożył się na posłaniu. Podobnie jak przyjaciel, również był zmęczony dzisiejszym dniem. Rosjanin okrył go i... sam poszedł do swojego łóżka.
- Poczekaj! - nastolatek desperacko złapał go za nadgarstek - Nie chcesz ze mną...?
- Co?
Chłopak poczerwieniał. Dopiero teraz uświadomił sobie co powiedział.
- Pytałem... czy się ze mną nie położysz?
- Przecież masz chłopaka...
Hikaru zwiesił głowę.
- ... pokłóciliśmy się.
- O co?
- ...
- Poszło o ślub? - spytał z przekąsem.
- Ślub?
- Ta.
- Mój Boże... - westchnął - To taka przedawniona sprawa. Aż wstyd mi, że wszystko słyszałeś.
- Jak to przedawniona? - źrenice chłopaka momentalnie się poszerzyły, jakby spodziewał się tej jednej upragnionej odpowiedzi.
- To temat tak stary, że nawet nie ma po co do niego wracać. Tym bardziej, że poszło o coś innego...
- O co?
- O ciebie.
- E?! - Froy oniemiał.
- Stanąłem po twojej stronie.
- Ale w jakiej kwestii?
- Tej z dzisiaj.
- A... chwila, ale...
- Widziałeś tego posta?
Białowłosy pokręcił głową.
- Mogę ci go streścić.
- N-nie trzeba... domyślam się co jeszcze tam było.
- Skąd?
- Huh?
- Skąd możesz to wiedzieć?
CZYTASZ
Inazuma Eleven: Miłość boli, Froy
FanfictionFroy i Hikaru od lat byli najlepszymi przyjaciółmi. Problem w tym, że orientacja Ichihoshiego wskazywała raczej na niepowodzenie w jakimkolwiek zagłębieniu tej relacji. Tylko co jeśli pewnego dnia nastolatek zamiast ślicznej i uroczej panienki przy...