#35 ... nie ufasz mi?

167 9 9
                                    

Froy wyszedł z pomieszczenia i zszedł na niższe piętro. Nieco podminowała go ta rozmowa, więc doszedł do wniosku, że odrobina alkoholu to nIe JeSt tAkI zŁy PoMySł. Skuszony tą możliwością udał się pod pokój Rodiny, z którego dochodziły głośne śmiechy i jakiś narodowy hardbass. Zapukał kilkukrotnie, po czym usłyszał szepty, ściszanie muzyki i chowanie butelek.
- Kto tam? - spytał Yuri, podchodząc do drzwi.
- Spokojnie, to tylko ja - Froy nacisnął klamkę, ale te okazały się być zamknięte. Dopiero po chwili blondyn je odblokował i wpuścił kolegę. Girikanan oniemiał.
- Jednak przyszedłeś?
- Jak widać - chłopak rozejrzał się po pokoju. Dwóch gości leżało przykrytych kołdrą, tak, żeby upozorować słodki sen, a nie zgon alkoholowy. Reszta wietrzyła pokój i wyglądała na ostro wstawionych.
- Widzę, że przegapiłem początek...
- Nawet sobie nie wyobrażasz co tu się działo pod twoją nieobecność - Yuri oparł podbródek na jego ramieniu, wódką waliło od niego mocniej, niż kiedykolwiek.
- Y-Yuri? - białowłosy poczerwieniał.
- Hm? A sorry... - chłopak uniósł głowę i się rozejrzał - Co tak stoicie? Poczęstujcie gościa.
Drugi raz powtarzać nie trzeba było i już po chwili przed Froyem stanęły liczne trunki, którym towarzyszył okrzyk bojowy.
Nastolatek dostał własny kieliszek i mógł już rozpocząć degustację.


Libacja trwała w najlepsze, najsłabsi już praktycznie odpadli, bądź czołgali się do kibla. Froy jednak wolał nie przesadzić z alkoholem, tym bardziej, że przecież dzielił łoże z członkinią szkolnego samorządu.
- Ej, idziemy na balkon? - dobiegło go, gdy spokojnie sączył sobie Kozla.
- Co?
- No wiesz, tam na dole.
- Ale...? A co z gośćmi hotelu?
- A słyszysz, żeby coś się działo za oknem?
- Nie?
- No właśnie, wszyscy śpią. Idziemy - chłopak wstał, pociągnął za rękę swojego kompana i udali się na parter.


Mieli to szczęście, że nie spotkali po drodze nikogo znajomego. Prześlizgnęli się przez drugą salę restauracyjną, tą nieco elegantszą, przygotowaną z myślą o ważniejszych gościach, niż jakieś stado rozwydrzonych gówniarzy. Już po chwili znaleźli się na dużych rozmiarów tarasie z zejściem do części ogrodowej.
- Jak tu ładnie - uśmiechnął się Rodina. Chłopak przeciągnął się i zajął miejsce na białej ławce. Froy również się przysiadł.
- Yuri, dużo ostatnio myślałem... - zaczął.
- O czym? O kutasie Hikaru?
- Co?! Nie! HUH?!
- Hm?
- Skąd ty to masz? - białowłosy wskazał na piersiówkę w rękach przyjaciela.
- No co? Transport.
- Transport?
- Wersja przenośna.
- Haa...
- No mów, co ci zaprząta tą śliczną główkę?
- To właśnie.
- Co? To? - upewnił się, zerkając na naczynie.
- Tak, to.
- Nie łapię.
- Mam wrażenie, że odrobinę przesadzasz.
- Przesadzam?
- Ta. Widzę, że coś jest na rzeczy. To nie pierwszy raz, gdy cię o to wypytuję, ale już najwyższy czas abyś wyznał prawdę.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Ty i Elena się znacie...
- Huh? Skąd wiesz? - zapytał zdezorientowany.
- Nieważne, po prostu... oboje chcemy żebyś przestał tyle pić i... robić inne rzeczy.
- Chwila, chwila! - blondyn usadowił się do słowiańskiego przykucu - Od kiedy jakaś prawie obca baba się o mnie troszczy? Szczególnie, że to ciebie ma niańczyć.
- Też chciałbym wiedzieć, ale gdyby nie ona to wciąż wierzyłbym w tę bajkę o twoim byłym!
- ... nie ufasz mi? - Yuri spoważniał.
- Ufam, ale nie rozumiem czemu kłamiesz.
- Może to jej się coś ubzdurało.
- W takim razie dokąd chodzisz, gdy nie ma cię w pracy?
- ... ostatnimi czasy...
- A wcześniej?
- Co?
- Gdzie wcześniej chodziłeś?
- W co ty próbujesz mnie wkręcić...?
- Nie wyglądałeś jakbyś wracał z melanży, raczej jakbyś ledwo radził sobie z życiem.
- ...
- Przecież widzę, że coś zmieniło, a ty mi nawet nie chcesz powiedzieć co.
- Muszę się napić.
- Co?! Ch-chwila! Dokąd idziesz?
Rodina zeskoczył z ławki i udał się w stronę barku.
- Zostawmy to na kiedy indziej.
- Yuri!
- Masz tu siedzieć - warknął i zniknął za drzwiami - Zaraz tu wrócę.


Froy zwiesił głowę i odpłynął gdzieś na chwilę myślami. Przed oczami stanął mu jego crush, pogodny tak jak zawsze, z tym swoim uroczym uśmieszkiem. Taką wersję Hikaru wolał dużo bardziej. Jednocześnie żałował, że nigdy nie poznał prawdziwego Mitsuru.
- Idziemy w tamtą stronę?
- Jasne, Hikaruś... - wyszeptał, mając wrażenie, że zaraz zaśnie.
Nagle coś go olśniło. To nie były jego fantazje, tylko rzeczywisty głos. Białowłosy poderwał się z ławki i spojrzał w prawo. Nosaka i Ichihoshi musieli go minąć i przejść przez taras, bo nawet nie domknęli za sobą drzwiczek od ogrodzenia. Zmierzali gdzieś w głąb ogrodu, czego Froy nie mógł sobie tak po prostu odpuścić.


Nastolatek poderwał się z miejsca i poszedł za nimi nie zaważając na Yuriego. Szli coraz głębiej i głębiej, przez co odniósł wrażenie, że zmierzają do wyjścia. "Uciekają na miasto?" - pomyślał, dotrzymując im tempa. Pomylił się jednak, gdyż wspomniana dwójka skręciła nad staw, o którym nikt z hotelu wcześniej nie mówił. Obok znajdowała się biała altanka z ławkami wzdłuż ogrodzenia, udekorowana różami w tym samym kolorze.
- Pięknie tu - wyszeptał Ichihoshi.
Byli otoczeni najróżniejszymi drzewami i krzewami, a w tafli wody można było dostrzec księżyc. Atmosferę dopełniały przelatujące co jakiś czas świetliki i świecące się lampki na słupach altany.
- Czyż nie? - Nosaka oparł się o barierkę jakby był tu nie pierwszy raz.
- Wolno nam tu przebywać?
- Nie wiem - roześmiał się.
- Nie chciałbym, żebyśmy mieli potem problemy...
- A ty jak zawsze - 18-latek podszedł do ukochanego i go objął - Nie musisz się tak wszystkim przejmować.
- Zazwyczaj ty to robisz.
- Przejmuję się?
- Tak, cały czas.
- Hah. Może mam swoje powody.
Nastolatkowie patrzyli sobie chwilę w oczy, po czym Nosaka skłonił się do pocałunku. Froy z przejęcia, aż zasłonił sobie usta, by przypadkiem czegoś nie krzyknąć. Jego obecne położenie nie wróżyło niczego dobrego. Siedział ukryty za krzakami kilka metrów dalej ze świadomością, że Yuuma ma na niego haka i nie zawaha się go użyć, jeśli coś pójdzie nie po jego myśli.
- Po co tu przyszliśmy? - spytał Hikaru.
- "Po co?" chcesz wiedzieć... - chłopak odsunął się, a następnie wszedł na środek budowli i sięgnął do kieszeni - Podejdź tu.
Japończyk wykonał polecenie i już po chwili oboje stali w centrum tej jakże uroczej scenerii.
- Wciąż nie rozumiem... - odparł zdezorientowany, widząc jak różowowłosy przed nim klęka.
- Myślałem nad tym już jakiś czas, o ile nie od początku - zaczął, wysuwając bordowe pudełeczko - Ichihoshi Hikaru...




















... czy wyjdziesz za mnie?

Inazuma Eleven: Miłość boli, FroyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz