#13 Jak ja cię kurwa nienawidzę!

291 16 6
                                    


Następnego dnia Hikaru wyszedł z akadamika dużo wcześniej. Co prawda, brzmi to jakby zazwyczaj tego nie robił, ale dzisiaj miał dość ważny powód, by pojawić się w placówce te kilkanaście minut przed czasem. Mianowicie chciał złapać gdzieś Yuriego. Wszystko jedno czy na korytarzu czy w damskim kiblu, Rodina mógł być dosłownie wszędzie i coś jeszcze palić po drodze. Ichihoshi wiedział, że powinien uważać na takie towarzystwo, ale ten melanż mógł być jedyną szansą, by wydobyć z Froya powody jego dziwnego zachowania. Może tu jednak chodziło o coś więcej, niż zauroczenie?


Girikanan, jak na typowego rosyjskiego nastolatka przystało, nie stronił od alkoholu. Zatem upicie go na takiej imprezie należało do jednej z łatwiejszych czynności. Ale czy Hikaru chciał znać prawdę? A następnie dać kosza odwiecznemu przyjacielowi...? Sam nie był pewien co powinien zrobić w takiej sytuacji, ale zachowanie białowłosego stawało się powoli nie do wytrzymania.


Drogą dedukcji doszedł do wniosku, że blondas będzie o się o tej porze kręcił gdzieś po okolicy, o ile rzecz jasna już nie śpi. Zaintrygowany tą opcją skręcił w boczną alejkę przed wejściem do akademii. Ścieżka ta prowadziła nad Moskwę (rzekę), a wzdłuż niej rosły niewielkie drzewa, które tylko dodawały uroku temu sielskiemu krajobrazowi.

Dopiero po kilku minutach marszu dotarł do miejsca zwanego potocznie "palarnią".
Jak łatwo się domyślić to właśnie tutaj gromadzili się najbardziej nieznośni uczniowie, którzy lubili regularnie coś zapalić, wypić lub wciągnąć. Ewentualnie wszystko na raz. Hikaru miał jednak szczęście i tego dnia zastał tam tylko... no właśnie... Rodinę beztrosko przechadzającego się z papierosem w ustach.
- H-hej! - przywitał się niebieskowłosy.
- Hm? - chłopak obrócił się na pięcie i zmierzył go tępym spojrzeniem - Yo. Co jest?
- Umm... mam sprawę.
- Czyżby słynny Ichihoshi Hikaru wybrał się na papieroska?
- Co? Nie... chciałem spytać czy ta impreza w piątek odbywa się w twoim clubie?
- Huh? Skąd o niej wiesz? - zapytał podejrzliwie.
- Znajomi mi powiedzieli - skłamał Hikaru.
- Masz zatem interesujące znajomości. Ale tak. Zaczyna się o 20. A co? Chcesz przy...? - i tu Yuri urwał, bo w jego oczy wpadło z daleka niepozorne zaczerwienienie na szyi Japończyka.
- Hm?
- Kto ci to zrobił? - spytał blondyn, wskazując niedopałkiem w stronę swojego rozmówcy.
- Ale co...? - dopiero po chwili dotarło do niego, że jego malinka jest na pełnym widoku. Pospiesznie poprawił kołnierzyk, tak by nie było już niczego widać.
- Przecież zauważyłem... ktoś cię tam całował... i to bardzo natarczywie z tego co widzę.
- W-wydaje ci się! To tylko otarcie.
- Takie mocne?
Ichihoshi przygryzł wargę i odwrócił wzrok.
- Tak.
- Mhm... - blondyn ponownie zaciągnął się petem - Ciekawe.
- Dobra, będę już szedł.
- Spieprzaj.
- Co?
- Huh? Powiedziałem tylko, żebyś już wracał. Za 5 minut lekcja.
"Oh shit!" pomyślał Hikaru i pognał na zajęcia.


Ku zaskoczeniu wszystkich wszedł do klasy spóźniony o 3 minuty. Od jego powrotu nie minęło zbyt wiele czasu, ale i tak sprawiał wrażenie niezwykle ułożonego. A z racji, że równie szybko stał się jednym z lepszych uczniów w klasie, to matematyczka nie wpisała mu spóźnienia. Chłopak zajął swoje miejsce i wyjął książki. Przypadkowo złapał też kontakt wzrokowy ze swoim kochankiem przez co mocno się zarumienił. Nie był w stanie nic poradzić na szarmancki uśmiech Yuumy.


Godziny mijały, a Yuri zaczął się coraz intensywniej zastanawiać czy powinien powiedzieć Froyowi o swoim odkryciu. Wiedział jak bardzo to zaboli chłopaka, a z drugiej strony coś podpowiadało mu, że ukrywanie tego to zły pomysł. Po ostatniej lekcji udał się do łazienki, w teorii zapalić, w praktyce zapalić i pogadać ze swoim współlokatorem. Pewnie zapytacie co Girikanan znowu robił w szkolnym kiblu. W końcu nie było to typowe miejsce dla kogoś z wyższych sfer. W każdym razie odpowiedź jest dość prosta - pisał, kurwa, wiersze.


Blondyn wjechał z buta do jedynej nieotwartej kabiny i posłał chłopakowi zniesmaczone spojrzenie.
- Co? - białowłosy uniósł głowę.
- Jaja se robisz.
- Hm?
- Siedzisz na, dzięki Bogu, zamkniętym klopie i piszesz poezję barokową w szkolnym sraczu. Dobrze się czujesz?
- Jak najbardziej - nastolatek pokazał mu ekran swojego najnowszego Iphone'a - Podoba się?
- Tak, piękne, motyw vanitas tak bardzo, a teraz chodź - mówiąc to pociągnął przyjaciela za rękę - Musimy porozmawiać.
- Huh? O czym?
- O Ichihoshim.
- Co? - chłopak zamarł.
- Ktoś zrobił mu malinkę na szyi.
- ...
- I chyba domyślasz się kto...
Froy dalej milczał.
- Więc...
- Masz dowód? - spytał, powstrzymując się od płaczu.
- Sam sobie popatrz, ale to tylko znak, żeby w końcu odpuścić, Froy.
- N-n-nie... - wymamrotał pod nosem.
- Co proszę?
- Nie zrobię tego! Możesz sobie mówić co chcesz, wierzyć w co chcesz, ale ja nigdy z niego nie zrezygnuję! Bo go kocham, kocham go bardziej, niż kogokolwiek innego na tej zasranej planecie i nie poddam się tak łatwo! - krzyczał przez łzy.
- Froy...
- Sorry, ale muszę już iść, do zobaczenia! - nastolatek wziął swoją torbę i wyszedł.


Nie wiedział dokąd powinien teraz pójść, ani czym się zająć. Był zbyt zdruzgotany. Przez całą drogę mimowolnie wyobrażał sobie Hikaru obściskującego się z Nosaką. Wkurwiony całym zajściem rzucił torbę na ziemię i wymierzył z kopa w Bogu ducha winne drzewo rosnące przy ścieżce na tyłach akademii.
- NOSAKA YUUMA, JAK JA CIĘ KURWA NIENAWIDZĘ! - krzyknął i dostał skurczu.


Inazuma Eleven: Miłość boli, FroyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz