16

5.8K 179 7
                                    

Przetarłam swoje zaspane oczy, po czym wyszłam spod ciepłej kołdry. Nareszcie sobota, dzień w którym należy mi się porządny odpoczynek po całym męczącym tygodniu. Rozciągnęłam się i poszłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Spoglądając w lustro ujrzałam bladą dziewczynę z rozczochranymi włosami. Zatkany nos i lekka chrypka, czyli pakiet, którego nienawidzę. Dotknęłam dłonią swojego rozgrzanego czoła, po czym stwierdziłam, iż mogę mieć jakieś 38 stopni gorączki. Pomyślałam jak to mają inne osoby, do których rano przychodzi mama i się nimi opiekuje, podczas choroby. Prychnęłam na samą myśl, że moja matka mogłaby przyjść do mnie i spytać jak się czuję.
Zeszłam na dół do kuchni, aby wziąć proszki przeciwbólowe i inne lekarstwa. Zabrałam również butelkę wody, po czym wróciłam do pokoju. W domu była cisza, co oznaczało, że moja matka albo śpi, albo już gdzieś wyszła, jak nie wyjechała gdzieś nie wiadomo gdzie.
Połknęłam kilka tabletek, po czym wpełzłam z powrotem pod kołdrę. Opatuliłam się i odpłynęłam po paru minutach.

***

Obudziłam się około godziny 16. Leniwie wstałam i poszłam do łazienki, by się trochę ogarnąć. Czuję się o wiele lepiej i bardzo cieszę się z tego powodu.
Związałam włosy w wysokiego koka, po czym poszłam założyć jakieś luźne ciuchy. Bez zastanowienia wybrałam szare dresy i bluzę.
Zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. Co prawda nie mam apetytu, ale też nie mam ochoty chodzić przez połowę dnia z pustym żołądkiem. To źle wpływa na mój humor i nastawienie.
Dochodząc do lodówki usłyszawszy dzwonek do drzwi zawróciłam i podążyłam w ich kierunku by je otworzyć. Westchnęłam z nadzieją, że to jakaś pomyłka lub ktoś po prostu zabłądził, lecz otwierając drzwi ujrzałam Molly. Szczerze mówiąc, mogłam po prostu udać, że nic nie słyszałam i nie otwierać.

-Cześć, Molly. - przywitałam się z delikatnym uśmiechem, aby nie wyszło, że jestem dla niej nie uprzejma. Nie lubię być tak spostrzegana przez inne osoby, po co mam tworzyć sobie złą reputację i odstraszać nowo poznane osoby?
-Mam sprawę, mogę wejść? - powiedziała, a za chwilę zmarszczyła czoło. - hej hej, wyglądasz nie najlepiej. Wzięłaś już jakieś lekarstwa? - zapytała z widoczną troską na twarzy.
-Wzięłam, spokojnie. - wzruszyłam ramionami. - Przepraszam, ale to chyba nie najlepsza chwila. Jestem chora i mogę cię - przerwała mi.
-Zarazić, tak tak. Jestem odporna na wszystkie bakterie. - odparła przechodząc obok mnie.

Obie usiadłyśmy na kanapie w salonie. Opatuliłam się wełnianym kocem, po czym zaczęłam słuchać dziewczyny. A przynajmniej się starałam. Może byłam ciałem tuż przy niej, lecz moje myśli odpłynęły daleko, daleko rozmyślając a to o Danie. 
Po chwili dziewczyna pstryknęła palcami tuż przy mojej twarzy, przez co lekko się wzdrygnęłam. Spiorunowałam ją wzrokiem, marszcząc brwi dając jej do wiadomości, że słucham jej cały czas.

-Nad czym tak myślisz, Elizabeth? - pokręciłam tylko głową na znak, że o niczym ważnym i może kontynuować to co zaczęła. -Mówiłam, że zostałam przewodniczącym szkoły i zorganizowałam dyskotekę tak na dobry początek! - wyglądała na dumną z siebie. - Odbędzie się we wtorek. Mam nadzieję, że do tego czasu wyzdrowiejesz i pojawisz się na baletach. - zaśmiała się.

-Wiesz, nie wiem czy mam ochotę na dyskoteki w tej chwili. - skłamałam. Wiedziałam, że będzie tam Dan, co daje mi możliwość gapienia się na niego i układanie spraw w głowie. Muszę określić czy to na pewno to w co się chce pakować. Jak już mówiłam, nie lubię ranić ludzi, dlatego jeśli coś by mi się odmieniło, zrozumiałby. 

-Chociaż mogę się zastanowić i dam ci znać w poniedziałek. - uśmiechnęłam się i mocniej przytuliłam koc do piersi.
-Jak się cieszę! Mam nadzieję, że już jutro będziesz zdrów jak ryba! - zaśmiała się. - Do zobaczenia we wtorek, mam nadzieję.

Nie wiem czemu, ale dziewczyna miała bardzo dobry humor, co jest dziwne. Za dużo się uśmiechała i śmiała, co wydało mi się niepokojąco niepodobne do jej osoby. Mam nadzieję, że to zaproszenie było szczere i nie wynikało ze złych intencji i knucia jakiegoś planu. Ale to może tylko moje przesądy, zawsze wybiegałam ze sprawami w przyszłość, przecież co takiego mogłaby Molly wyczynić?


Dzisiaj czuję się o wiele lepiej, ale tylko pod względem zdrowia. Tak na prawdę, cały czas zamartwiam się i nie potrzebnie stwarzam różne historyjki w mojej głowie. Dan w ciągu ostatnich dwóch dni, nie napisał do mnie ani nie zadzwonił. Czuję, że jego słowa były kłamstwem, co jeszcze bardziej pogarsza mój stan psychiczny.
Z niechęcią wyjęłam telefon, po czym zadzwoniłam do Molly, chcąc uprzedzić ją, że pojawię się na dyskotece. Kiedy dziewczyna odebrała od razu przeszłam do rzeczy, mówiąc jej,  żeby lepiej wybrała dobrą muzykę do tańców. 


Pod szkołę przyszłam jakoś wpół do 18, przez co w ten sposób mogę zacząć spokojne poszukiwania Molly, która zapewne znajduję się na sali gimnastycznej i załatwia sprawy w związku z kateringiem i dekoracjami.
Na korytarzu było już słychać głośne dudnienie, które co jakiś czas przycichało. Pomyślałam, że jest jakaś próba sprzętu, więc nie będę im przeszkadzać. Weszłam do najbliższej znajdującej się mnie sali w celu rozejrzenia się za dziewczyną. To co zauważyłam, nieco mnie zdezorientowało i z lekka zaniepokoiło.

-Hej Molly. - powiedziałam zupełnie olewając stojącego obok niej Dana.
-O już jesteś! - złapała mnie za rękę i wyprowadziła z małego pomieszczenia. Chodź, chodź! - Dziewczyna zaprowadziła mnie na stołówkę, gdzie było już kilka rozmawiających osób. Usiadłyśmy przy jednym ze stolików, po czym Molly popatrzyła się na moją skrzywioną minę. Czułam złość, może spowodowaną przez chorą zazdrość, co zauważyła, bo od razu uśmiech zniknął z jej twarzy.

-Nie bądź na mnie zła, tylko rozmawialiśmy. - położyła dłoń na sercu pokazując, że mówi prawdę.

-Przecież nic nie powiedziałam. - uśmiechnęłam się sztucznie. Od zewnątrz nie widać tego, że się przejęłam, ale wewnątrz owszem. Gdyby tylko ludzie mogli czuć to co czują inni w środku. Wszystko było by prostsze, nikt nie musiałby się domyślać i kłamać, bo każdy by po prostu wiedział, bez żadnych słów.

-Przecież wiem, że między wami iskrzy, ale nie będę tego komentować, Elizabeth. - uśmiechnęła się. - Tymczasem nie martw się, nie lubię tego palanta. Tylko przytaknęłam, wciąż zmieszana i zdezorientowana tym, że prowadzili rozmowę na jakiś temat. Tylko na jaki? Dziewczyna poszła pomagać innym w przygotowaniach zostawiając mnie samą. Zaczęłam bawić się pierścionkiem, którego noszę na palcu już od dobrych paru lat. Nigdy go nie zdejmuję. Podarował mi go ojciec, za co jestem mu wdzięczna, bo jest to jedna z najważniejszych rzeczy jakie mam. 
Ktoś obok mnie usiadł, nie musiałam patrzeć, żeby zgadnąć, że był to Dan. Usiadł blisko, zbyt blisko, więc lekko się od niego odsunęłam. Nie potrzebuje kolejnych podejrzeń ze strony innych uczniów i nie chcę, aby sam miał problemy.

-Przepraszam, że nie dawałem znaku życia, Elizabeth. - odparł, a ja od razu byłam skłonna do wybaczenia mu. Dwa dni to dużo biorąc pod uwagę również to, że codziennie rozmyślam o sensie tej znajomości i czy chcę to ciągnąć dalej. Jeśli mu zależy, powinien robić wszystko, abym mu ufała. Przepadnięcie na te dwa długie dni to na prawdę dużo. - Miałem parę spraw do ułożenia, jeszcze doszedł stres i - westchnął. - Zależy mi, pamiętaj. - na te słowa chciałam mocno się do niego przytulić, lecz wszystko to co mogłam zrobić to lekkie skinięcie głową i wyjście z sali.

I'm ur teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz