23

4K 117 4
                                    

Widok pijanego i pobitego Dana dał mi dużo do myślenia, tak jakby mi tego w ostatnich dniach brakowało. Wciąż zadaję sobie pytania, które nie dają mi spokoju. Co zrobił Dan? Kto go uderzył? Czy to jakaś poważna sprawa?
W mojej głowie ciągle jest obawa, że chłopak nie mówi mi prawdy. Z drugiej strony czy miałby jakiś powód by to robić? Myślę, że na tym etapie na jakim obecnie się znajdujemy, powinniśmy być wobec siebie szczerzy. Przez to czuli byśmy się o wiele spokojniej i pewniej. Wierzę mu we wszystkim co mi powiedział i mam nadzieję, że to była zwyczajna, niepotrzebna bójka.
Dan jest dzisiaj dziwnie spokojny i bardzo tajemniczy, co jeszcze bardziej mnie niepokoi. Staram się oszczędzić mu pytań na temat wczorajszego wieczoru, ale mój przenikliwy wzrok dobrze daje mu do zrozumienia, że czekam na wyjaśnienia. Dobrze wiem, że za dosłownie 5 minut powinnam wychodzić do szkoły, ale nie mam ochoty zostawiać Dana samego. Tym bardziej, że widzę, że coś go trapi.

-Mogłabyś zakryć tego siniaka korektorem? - zapytał, wciąż ze spuszczoną głową. Widziałam jak bardzo starał się nie nawiązywać ze mną kontaktu wzrokowego. - Nie chcę opuścić dnia w pracy.
Przytaknęłam choć wiem, że tego nie zauważył. Wstałam z miejsca, po czym poszłam po potrzebne kosmetyki. Siniak był naprawdę duży i wiedziałam, że nie będzie łatwo go doskonale ukryć. Kazałam Danowi się odwrócić w moją stronę, bym po chwili mogła zacząć swoją rolę. Złapałam chłopaka za brodę i lekko przekrzywiłam w bok, nakładając pierwszą warstwę korektora. Byłam bardzo skupiona na swojej pracy. Nie chciałam, aby cała szkoła zwracała uwagę na jego podbite oko. Kiedy uznałam, że wszystko jest pięknie zakryte, wciąż trzymając brodę chłopaka, przekręciłam jego głowę tak, aby mógł w końcu spojrzeć mi w oczy.

-Spójrz na mnie. - powiedziałam stanowczo, dobrze wiedząc, że powinniśmy właśnie wychodzić, jeśli nie chcemy oboje być spóźnieni. - Spójrz.
Chłopak powoli podniósł swój wzrok na mnie. Był zmartwiony i zły, chyba na samego siebie. Pierwszy raz widzę go takiego skruszonego. Objęłam jego twarz swoimi obiema dłońmi, po czym delikatnie ścisnęłam tworząc z jego ust dzióbek. Zbliżyłam się do niego, po czym delikatnie złożyłam pocałunek. Widząc lekki uśmiech chłopaka, zrobiłam to samo dodając mu trochę otuchy.
-Musimy się zbierać, Dan.


Lekcje jakoś specjalnie mi się nie dłużyły, o dziwo. Może to przez moje natrętne myśli, które nie dawały mi spokoju, a może przez w miarę spokojne zajęcia. Od momentu rozdzielenia się z Danem na szkolnym parkingu, nie widziałam go na korytarzu ani razu.
Cały dzień trzymam się z Rosie, która nie trudzi się w zadawanie pytań o mnie i chłopaku. Doceniam to szczególnie w tym momencie, kiedy nawet nie wiem na czym z nim stoję. Nasze uczucie wciąż przybiera na sile, zmienia się z dnia na dzień. Nawet takie małe gesty, tak bardzo mogą poprawić komuś dzień.

Gdy w całej szkole rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec lekcji, od razu zerwałam się z miejsca ruszając w stronę drzwi. Dan kończył swoje zajęcia o tej samej porze, dlatego też umówiliśmy się na parkingu za szkołą. Jest obawa, że ktoś nas może zauważyć, ale mam nadzieję, że tak nie będzie. Szczerze mówiąc to w każdym innym miejscu jest większe prawdopodobieństwo, że zostaniemy przyłapani, niż na pustym parkingu. Większość uczniów przychodzi do szkoły pieszo, albo autobusem. Mało kto inwestuje w swoje własne auto.
Widząc czarne audi zaparkowane na samym końcu placówki zaczęłam zmierzać szybkim krokiem w tamtym kierunku. Otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce pasażera, od razu zapinając pas.
Dan od razu pochylił się i pocałował mój policzek co sprawiło, że natychmiast oblałam się różem. Uważam to za bardzo urocze, gdy chłopak całuje dziewczynę w polik na przywitanie. Widząc, że z samopoczuciem Dana jest już o wiele lepiej, postanowiłam zaproponować mu wypad na ciasto do mojej ulubionej kawiarni. Chce z nim miło spędzić czas i poprawić jeszcze bardziej humor. Jest dziś bardzo smętny i chociaż widzę, że się poprawiło to jednak chce z nim pogadać. Chłopak bardzo pozytywnie przyjął moją propozycję, więc od razu podjechaliśmy do wyznaczonego miejsca. Dan zamówił dwa kawałki marchewkowego ciasta. Miał co do niego wątpliwości ale obiecałam, że jest to jedno z najlepszych słodkości na całej kuli ziemskiej jakie kiedykolwiek będzie jeść. Zajęliśmy miejsce w zaciszu kawiarni. Od razu wbiłam widelec w kawałek ciasta i zaczęłam rozkoszować się smakiem. Dan zrobił to samo, lecz potrzebował chwile czasu na namyślenie się, czy aby na pewno chce to zjeść. Zaśmiałam się triumfująco widząc, jak bierze kawałek po kawałku do swoich ust.

-A nie mówiłam! Jest pyszne! - chłopak przytaknął.
-Faktycznie. - zaśmiał się. - Nigdy tu nie byłem. Dzięki za pokazanie mi tego miejsca. Teraz wiem gdzie będę kupował ciasto dla ciebie. - o tak, jego nastawienie do życia było zupełnie inne niż o poranku. Cieszę się z tego powodu, bo wiem, że jego zmartwienie poszło w zapomnienie i nie było aż tak poważne.
Położyłam luźno swoją dłoń na stole, za którą chwile później złapał mnie Dan. Lekko ścisnął i zaczął gładzić jej wewnętrzną stronę.
-Przepraszam za wczorajszy wieczór. Ale nie masz powodów, by się o to martwić. - zapewnił mnie, a ja mu wierzyłam. - To było zwykłe nieporozumienie.
Podniósł moją dłoń, po czym nachylając się delikatnie ją pocałował.
Ten mężczyzna sprawia, że na prawdę jestem szczęśliwa.


Podjeżdżając pod moje mieszkanie zauważyłam białe auto stojące na naszym podjeździe. Nie musiałam długo rozmyślać, już po chwili wiedziałam, że moja matka przyjechała ze swoim chłopakiem. Za każdym razem starałam się unikać takich sytuacji, lecz teraz nie mam najmniejszego wyboru. Nie chcę zabierać Danowi czasu, więc muszę wejść do domu i stanąć z nimi twarzą w twarz.
-To moja matka i jej chłopak. - westchnęłam. - Tak bardzo nie chcę na nich patrzeć.
-Beth. - chłopak złapał mnie za rękę dodając mi tym odwagi i otuchy. - Jakoś przez to przejdziesz. Wiem, że nie masz najlepszego kontaktu ze swoją mamą, ale postaraj się nie denerwować. Chcesz abym poszedł tam z tobą? - pokręciłam głową.
-Poradzę sobie. Po prostu nie lubię tego. Mam do niej za złe od tylu lat i za każdym razem nie wytrzymuje, nawet jak się do mnie odzywa. Nie umiem jej wybaczyć.

Wzięłam głęboki wdech, po czym postanowiłam, że potraktuje to jako najnormalniejszą rzecz. To tylko poznanie nowego kochanka mojej mamy, nic więcej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak już zobaczę jak bardzo są ze sobą szczęśliwi, to potem będę musiała co noc wysłuchiwać jej płaczu. Jest mi jej wtedy na prawdę żal.
Odpięłam pas, po czym odwróciłam się jeszcze do chłopaka. Spojrzałam mu w oczy wraz z poważną miną, a wtedy ten pochylił się, by złożyć na moich ustach długi pocałunek. Uśmiechnęłam się nieśmiało, spuszczając wzrok. Sugeruję, że gdybyśmy byli parą nie robiłabym tego. Ale to jest silniejsze ode mnie, a czując stado motyli w brzuchu nie mogę pojąć jak bardzo szczęśliwa jestem w takich chwilach.
-Do jutra, Beth. - posłałam mu uśmiech, po czym zamknęłam za sobą drzwi auta.

Przeszłam przez ulicę, zaciskając cały czas dłonie w pięść. Chwyciłam za klamkę, po czym powoli weszłam do środka, zastając dwójkę dorosłych ludzi w salonie. Byli odwróceni do mnie tyłem, więc nie zauważyli tak szybko, że już nie są kompletnie sami. Odchrząknęłam, na co oboje zareagowali. Całą swoją uwagę zwróciłam na wysokiego mężczyznę, stojącego tuż obok niej. Był to brunet, na oko w wieku mojej matki. Miał na sobie czarne spodnie i niebieską koszulę. Wyglądał na sympatycznego, co bardzo mnie zdziwiło. Wcześniejsi partnerzy mamy byli gburami. Nigdy się do mnie nie uśmiechali, ani nawet nie podawali ręki, co chyba jest powodem tego, że nienawidzę tych spotkań.

-Jestem George. Dużo słyszałem na twój temat, Elizabeth. Miło mi cię poznać.
-Mi ciebie również miło poznać. - delikatnie się uśmiechnęłam, co zauważyła moja matka. Była szczęśliwa, że zareagowałam tak a nie inaczej. To nie zmienia faktu, że już go lubię. Po tylu latach poznawania jej nowych chłopaków myślę, że jest mi trudno do przyjaznego nastawienia do nich. Będzie mi potrzeba dużo czasu do zaakceptowania Georga, lecz myślę, że jak na pierwszą konfrontację z nim, nie było tak źle.

_________________________________________

Ayy dawno nie dodawałam rozdziału, lecz za to siedziałam parę tygodni nad poprawianiem całej książki. Mogę stwierdzić, że nareszcie jest pisana w moim wyrobionym przez ostatnie dwa lata stylu. Jestem z tego powodu szczęśliwa. :)

I'm ur teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz