38

1.8K 61 1
                                    

ELIZABETH
Przytuliłam się do jego torsu najmocniej jak umiałam, nie mogąc uwierzyć w fakt, że chłopak za którym jeszcze dziś rano tęskniłam jest tuż przy mnie. Uczucie jakie czułam w tej danej chwili było nie do opisania, dlatego starałam się tylko cieszyć chwilą. Jego duże dłonie wędrowały po moich plecach w górę i w dół, próbując dodać mi otuchy, której najwyraźniej bardzo mi brakowało. Kilka chwil później, kiedy doprowadziłam moje myśli do porządku lekko odsunęłam się od chłopaka i natychmiast spojrzałam w jego uśmiechnięta twarz. Widać było zdenerwowanie w jego spojrzeniu, czekał na moje pierwsze słowa.

-Cieszę się, że tu jesteś. Naprawdę. - powiedziałam, na co jego rysy twarzy natychmiast się rozluźniły. Złapał moją twarz w swoje obie dłonie, by po chwili złożyć na ustach pocałunek. Tęskniłam za nim, za jego ustami jak i dotykiem dłoni. Po prostu za jego całą osobą, która sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

-Bałem się twojej reakcji. -Mówi, kiedy odsuwamy się od siebie. - Ale widzę, że dobrze zrobiłem przyjeżdżając tutaj zupełnie spontanicznie. - Przytaknęłam na jego słowa. Mieliśmy zrobić sobie chwilową przerwę od siebie, on miał uporządkować swoje sprawy a ja miałam spędzić kilka dni z moją mamą i jej partnerem. W końcu przez kilka ostatnich lat nie miałam z nią najlepszego kontaktu, dlatego cieszę się z każdej chwili z nią spędzonej.
Chowam mój mały notes do torebki i spłatam nasze palce ze sobą. Chodzimy jeszcze chwilę brzegiem plaży, mocząc nasze stopy w miarę cieplej wodzie, do której idzie się przywyczaić. Rozmawiamy przeważnie o tym jak spędzam tu swój czas i czy poznałam jakiegoś przystojnego chłopaka, gdy Dana nie było blisko mnie, na co od razu zaczynam się śmiać i mówić mu jakie to niedorzeczne. Chłopak lekko dźga mnie swoim palcem w biodro na co odskakuje wpadając w dół i mocząc dolną cześć mojego ubioru. Popycham chłopaka z całej siły, lecz on ani drgnie, śmiejąc się z moich ogromnych sił.

-Jadłaś dziś śniadanie? - kręcę głową śmiejąc się i myśląc jak bardzo szczęśliwa jestem, że tu jest. - Chodź zabieram cię na naleśniki. Znam jedno miejsce, jeśli jeszcze istnieje.

I tak jakieś piętnaście minut później znajdujemy się w małej kawiarence, gdzie serwują przede wszystkim naleśniki. Siadamy przy oknie, a po chwili przeglądamy menu, w którym znajduje się wiele, ale to naprawdę wiele różnych rodzai naleśników. Są zwykle, czekoladowe jak i truskawkowe, a do nich można dobrać sobie dużo dodatków. Jest tu za dużo dobroci, aby wybrać jedno, mówię wprawdzie do siebie, lecz chłopak cicho śmieje się pod nosem.

-Nie żałuj sobie, Beth.

Ostatecznie wybieram sobie czekoladowe naleśniki z dodatkami owoców i syropem klonowym. Niesamowicie słodkie połączenie, ale skoro miałam sobie nie żałować to tak zrobiłam. Dan z kolei postawił na zwykle z polewą czekoladową, wiec od razu zapewniłam go, że skosztuje jego wyboru z wielką chęcią.

Zjadamy wszystko co znajdywało się na naszych talerzach i nie ruszamy się przez kilka minut z miejsca, będąc tak objedzeni jak nigdy dotąd. Wstajemy z miejsc i kierujemy się do wyjścia, żegnam się jeszcze z właścicielką, która uśmiecha się do mnie przyjaźnie.
Kierujemy się tak naprawdę przed siebie, nie mając żadnych planów na resztę dnia, lecz mi to jak najbardziej odpowiada. Najważniejsze, że możemy spędzić ten dzień razem.

-Jak się czujesz, że wróciłeś do Brighton? - pytam mając nadzieję, że nie naruszam żadnej granicy. Dan patrzy w dal, a potem na mnie sprawując wrażenie zamyślonego.

-Lepiej niż myślałem, że będę się czuł. - odpowiada po chwili namysłu. - Idąc ulicami tego miasta, przypominam sobie dawne czasy, ale są to dobre wspomnienia.

Przytakuje na jego słowa. Nie chcę pytać go o jego dawnego przyjaciela, który nas ostatnio odwiedził. Wiem, że to by było za wiele i choć jestem ciekawa ich relacji, wolę zamilknąć.
Kiedy tak idziemy w ciszy na horyzoncie pojawia się moja mama wraz z Georgem, którzy od razy się z nami witają. Widać, że są zdziwieni obecnością Dana, lecz nic na ten temat nie mówią. Wysyłają sobie tylko porozumiewawcze spojrzenia i mówią, że idą na spacer brzegiem plaży.

-Dan masz gdzie dzisiaj spać? Chętnie cię przenocujemy w naszym mieszkaniu. - mówi mama i spogląda to na chłopaka, a to na mnie.

-Przyjechałem tylko na dzisiaj, chciałem zobaczyć się z Beth, proszę Pani. - uśmiecha się.

-Jaka tam Pani, mów mi Dorothy. - odpowiada. - Naprawdę nie ma potrzeby, żebyś znów się tułał z powrotem do Londynu. Możesz wyjechać jutro z rana. Elizabeth ma podwójne łóżko, napewno cie ugości. - uśmiecha się do mnie, a ja udaję, że tego nie widzę. Spoglądam na swoje buty czekając na odpowiedź Dana. Naprawdę bardzo chciałabym, aby został choć na tą jedną noc. Napewno czułabym się bezpieczniej, nie tak jak dzisiejszej nocy.

-Dobrze. Z przyjemnością zostanę do jutra. - słyszę i odrazu zagryzam wargę nie mogąc powstrzymać uśmiechu na myśl, że dzisiejszej nocy będę mogła się przytulić do jego ciała. George proponuje nam, abyśmy przeszli się razem z nimi i choć byliśmy tam tego samego ranka to im nie odmawiamy. Przynajmniej jest to okazja to lepszego poznania siebie nawzajem.

Cały dzień mija nam bardzo szybko szczególnie, że sam spacer trwał jakieś trzy godziny. Potem zjedliśmy razem obiad w jednej z nadmorskich knajp, który szczerze mówiąc był sycący i smaczny. Następnie spędziłam cały wieczór z Danem na plaży rozmawiając i śmiejąc się z jego głupich żartów. Widzieliśmy zachód słońca, który był piękny i jestem szczęśliwa, że mogłam go obejrzeć wraz z nim. Około godziny 24 wróciliśmy do mieszkania, gdzie mama z Georgem oglądali telewizje w swojej sypialni. Słysząc ich ciche śmiechy mogłam być pewna, że moja mama przeszła przemianę. Od śmierci taty nie widziałam, aby była choć przez chwile szczęśliwa i uśmiechnięta. Szkoda, że dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę, ale lepiej później niż wcale,
prawda?
Zamykam za nami drzwi do mojego pokoju i otwieram drzwi balkonowe, by wpuścić świeże, wieczorne powietrze do środka. Po chwili czuję jak ręce Dana opatulają moje ciało i przyciągają do siebie. Delikatne pocałunki na mojej szyi sprawiają, że motyle w moim brzuchu wariują, a powieki mimowolnie opadają ciesząc się z tej chwili.

-Jesteś piękna w tej sukience, wiesz? - słyszę jego głos przy uchu. - Zawsze jesteś piękna i mam nadzieję, że to wiesz.

I wtedy się do niego odwracam, łapiąc jego twarz w swoje małe dłonie. Chłopak po chwili całuje jej wnętrze patrząc mi głęboko w oczy, na co dostaje ciarek na całym ciele. Nie dziwnym jest, że odrazu to zauważa i delikatnie się uśmiecha. Kładzie swoje dłonie na moje biodra i prowadzi mnie tyłem do łóżka, na które chwile później mnie kładzie. Kiedy znajduje się centymetry nade mną nie mogę się powstrzymać przed całowaniem go, więc to od razu robię. Nie żałuje ani chwili spędzonej z nim i choć na początku naszej znajomosci nienawidziłam go z całego serca, to teraz go kocham. Niesamowitym jest, jak ludzkie uczucia potrafią się zmienić w tak krótkim czasie. To właśnie on sprawił, że moje życie się całkowicie zmieniło i to na lepsze. To, że moje stosunki z mamą się polepszyły, bo gdyby nie jego ingerencja w moim życiu, nadal byłabym tą użalającą się nad sobą dziewczyną. Jestem mu wdzięczna, że nie odpuścił kiedy ostatecznie powiedziałam mu, żeby zniknął z mojego życia. To mężczyzna, który zmienił mój światopogląd, sprawił że jestem lepszą wersją siebie i zawsze będę mu za to dziękować.

-Chcę się z tobą kochać. - mówię szybko pomiędzy pocałunkami. Wiem, że chłopak to usłyszał, gdy przestaje mnie całować i patrzy na mnie, jakby się przesłyszał. Ja sama nie wierzę, że powiedziałam to - na głos. Mierzwie mu delikatnie włosy i całuje jego policzek, gdy ten cały czas patrzy na mnie zdziwiony i zdezorientowany.

-Jesteś pewna? - pyta po chwili, a ja od razu przytakuję. Już od dawna nie byłam niczego tak bardzo pewna. Chłopak wstaje i sięga po swój portfel, z którego wyjmuje małą srebrną paczuszkę i w tym momencie wcale nie myślę, dlaczego ją w nim trzymał. Cieszę się natomiast z tego powodu. Wraca do mnie i odrazu całuje. Zamykam oczy czując jego delikatny drapiący zarost na swojej szyi. Przytyłam go do siebie mocniej pragnąc by nie przestawał. Chwile później leżymy zupełnie nadzy pod chłodną kołdrą i wpatrujemy się sobie w oczy. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam temu mężczyźnie, aby zobaczył mnie w takiej postaci. Gładzę jego policzek i wpatruje w jego oczy dając mu do zrozumienia, że nie zmieniłam zdania w ciągu ostatnich minut. Nasze oddechy są przyspieszone a klatka piersiowa co chwile się podnosi i opada.

-Pragnę cie tak bardzo, Beth. - mówi i całuje mnie w usta wiedząc, że inaczej obudziłabym wszystkich sąsiadów. Kładę swoje dłonie na jego plecach i przyciągam go bliżej do siebie, z trudem nie myśląc o lekkim bólu jaki czuje w danej chwili. Chłopak stara się być delikatny i jestem mu bardzo wdzięczna, bo chcę przeżyć ten moment najlepiej jak mogę.

-Kocham cię. - szepcze mi po chwili do ucha. A ja mowie mu to samo wiedząc, że jest to mężczyzna mojego życia.

I'm ur teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz