33

2.3K 67 6
                                    

Mieszkanie Dana było idealnie wysprzątane. Uśmiech mimowolnie wkradł mi się na usta, myśląc o trudzie jaki musiał włożyć, aby wszystko lśniło i leżało na swoim miejscu. Usiadłam w kuchni na wysokim krześle i czekałam na Dana, który postanowił wziąć szybki prysznic. Kiedy wrócił od razu do mnie podszedł i pocałował w policzek.

-Napijesz się czegoś? - zapytał otwierając lodówkę. - Pamiętaj, czuj się jak u siebie w domu i jeśli zgłodniejesz nie krępuj się. Dziś rano zrobiłem zakupy, więc nie świeci pustkami. - Zaśmiałam się na jego słowa. Poprosiłam o sok pomarańczowy, który oboje uwielbiamy, szczególnie zimny z lodówki. Trochę ochłody w ten letni dzień przyda się każdemu.
Chwilę później postawił dwie szklanki soku na blacie i usiadł na przeciwko mnie. Zmierzwił swoje jeszcze mokre włosy, co bardzo mi się podobało. Wyglądał naprawdę uroczo w luźnej niebieskiej koszulce, która podkreślała kolor jego oczu. Na jego twarzy można było zauważyć trzydniowy zarost, dzięki czemu wyglądał poważniej, co bardzo mi się podobało. Szczególnie, gdy podczas pocałunków lekko drapał moją skórę. Uśmiechnęłam się do chłopaka, który powoli sączył sok ze szklanki. Kiedy szklanka stała się pusta, wstawił ją do zlewu i podszedł do mnie, obejmując moje ciało od tyłu. Schował swoją twarz w zagłębieniu szyi przez co przeszedł mnie dreszcz na uczucie jego drapiącego zarostu.

-Co się tak wiercisz? - zapytał, mocniej przytulając mnie do swojego ciała.

-To przez twój zarost. Drapie mnie. - powiedziałam, przez co chłopak zaczął składać pocałunki na mojej szyi a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Robił to specjalnie i wiem, że z własnej woli by nie przestał, więc szybko wstałam z miejsca i stanęłam przed nim twarzą w twarz.

-Lubisz mi dokuczać Smith. - skrzyżowałam ręce na piersi i udawałam poważną osobę. Chłopak patrzył się na mnie, robiąc to samo ze swoimi rękoma. Przedrzeźniał mnie chcąc mnie sprowokować ale ja jestem stanowcza w swoich działaniach i uznałam, że nie dam za wygraną. Staliśmy tak przez niespełna 5 minut, nie odzywając się ani słowem. Koniec końców jego przenikające spojrzenie zaczęło mnie bawić, czego nawet nie próbowałam ukrywać. Dan podszedł do mnie i zarzucając mnie przez ramię wyszedł z mieszkania. Zamknął drzwi i podszedł do auta, kiedy ja starałam się uwolnić z jego silnych rąk. Nawet nie reagował na łaskotki, za co go podziwiam, gdyż ja na jego miejscu już dawno leżałabym na trawie. Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie, bo to czysta katorga.

-Gdzie jedziemy? - spytałam wsiadając do auta. Dan zamknął za mną drzwi, a po chwili siedział na miejscu kierowcy.

-Jeszcze nie wiem. - uśmiechnął się pod nosem. - Nie chciałem abyśmy siedzieli cały czas w domu, więc się chociaż przejedziemy. - Wrzucił pierwszy bieg i ostrożnie wyjechał z podjazdu, kierując się w stronę centrum. Siedząc na miejscu pasażera mogłam obserwować zabieganych ludzi, którzy pędzili niemiłosierne w różne strony. Niektórzy bacznie czekali na zielone światło, aby przejść przez pasy, natomiast inni przebiegali na czerwonym jakby te dwie minuty czekania by coś zmieniły. Ludzie powinni bardziej doceniać swoje życie, nie wychylać się za daleko. Każdy człowiek ma tylko jedną taką szansę i powinien ją jak najlepiej wykorzystać. Czasem jestem osobą, która za bardzo wszystko analizuje. Nie wiem czy to moja dobra strona, ale wiem, że niekiedy mnie to męczy psychicznie. Może to przez śmierć mojego taty? Stracił swoje jedyne życie, a mógł żyć jeszcze wiele wiele długich lat, i dlatego nienawidzę patrzeć na innych ludzi, którzy po prostu aż proszą się o śmierć. Zupełnie tak jak z tym przechodzeniem przez pasy. Jedna chwila i człowieka może nie być. Zapatrzona w jadące obok samochody i nierozsądnych ludzi, Dan do mnie mówi, czego z początku nie zauważam. Dopiero po pewnej chwili jestem w stanie zakodować o co chodzi.

-Pytałem czy chcesz zajechać gdzieś na kawę? - przytaknęłam ochoczo głową, bo to chyba jedna z moich ulubionych rzeczy. Mogłabym pić ten kofeinowy napój kilka razy dziennie, ale staram się powstrzymywać, wiedząc że jest to niezdrowe i wypłukuje magnez. Dan podjechał do małej kawiarenki, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Nawet nie wiedziałam o jej istnieniu, co usprawiedliwiam, że mieszkam po zupełnie innej stronie miasta i rzadko tutaj bywałam.

W środku było nadzwyczajnie pusto, co bardzo mi się podobało. Nie było natłoku głośnych ludzi, którzy ewentualnie przeszkadzaliby w rozmowach. Starsza pani stojąca za ladą uprzejmie się do nas uśmiechnęła, co odwzajemniliśmy I od razu zaczęliśmy zastanawiać się nad zamówieniem.

-Może nam coś Pani poleci? - zapytałam z nadzieją, że się zgodzi. - Albo najlepiej niech Pani sama zdecyduje co wypijemy. - Dan spojrzał się na mnie z zadowoloną miną, po czym spojrzał z powrotem na kobietę.

-Tylko niech będzie to coś pysznego i kalorycznego. Mam obok siebie nadzwyczajnego chudzielca. - puścił oczko w moją stronę, na co lekko szturchnęłam go w brzuch. Starsza Pani pokiwała z aprobatą zupełnie jakby nie mogła się doczekać co nam poda. Zajęliśmy miejsce przy oknie, aby zaczerpnąć jak najwięcej słońca, gdyż w innych zakątkach kawiarni było już trochę ciemno. Słońce powoli chowało się za budynkami, co można było zaobserwować przez zmieniający się cień na naszym stoliku. Dan wyciągnął do mnie swoje ręce, więc od razu zrobiłam to samo. Zaczął gładzić moje dłonie, a na jego twarzy widać było lekkie zaniepokojenie, lecz naprawdę nie chcę wiedzieć o co chodzi. Może jest to związane z moim jutrzejszym wyjazdem? Sama na tą myśl zaczynam się stresować, ale uznaję to za chwilową ucieczkę od codzienności. To tylko kilka dni, a kiedy miną znowu powrócę do rzeczywistości.

Po kilku minutach pani przyniosła nam nasz posiłek. Opisała wszystko, po czym z uśmiechem na ustach odeszła obsłużyć kolejnych nabywających do lokalu klientów. Dostałam kawałek tiramisu wraz z karmelową mrożoną latte, a Dan czekoladowego sufleta i latte. Wyglądało to wszystko tak pysznie, że aż skusiłam się o zrobienie jednego zdjęcia na pamiątkę. Dan oczywiście zaczął się ze mnie nabijać, na co zupełnie nie zwróciłam uwagi, a przynajmniej starałam się udawać. Niech się ze mnie śmieje ile wlezie, ale jeszcze mu się odpłacę.

Kiedy już mieliśmy opuszczać to urocze miejsce do naszego stolika podszedł pewien całkiem młody chłopak. Na moje oko był w podobnym wieku co Dan. Uśmiechnięty od razu przywitał się ze Smithem, który chyba był w szoku. Wyglądał zupełnie tak jakby zobaczył ducha.

-Jestem Charlie. - wysunął w moim kierunku rękę, więc ją uścisnęłam i również się przedstawiłam.

-Miło mi cię poznać. - powiedziałam najmilej jak umiałam, po czym chłopak usiadł koło Dana. Cały czas obserwowałam jego zachowanie i wiedziałam, że najwyraźniej nie był zadowolony z nieoczekiwanego spotkania.

-Dan, nie wiedziałem, że masz taką piękną dziewczynę. -uśmiechnął się do mnie. - Nie chwaliłeś się, stary.

-Przepraszam, ale właśnie mieliśmy wychodzić. Trochę się śpieszymy, zdzwonimy się dobra? - Dan wstał ze swojego miejsca, po czym łapiąc moją dłoń zaczął wędrować do wyjścia. Pomachał krótko dłonią w kierunku Charliego i wyszedł z lokalu niemal ciągnąc mnie do auta. Nie chciałam się mu stawiać ani wyrywać z dość mocnego uścisku, więc posłusznie powędrowałam za nim. Zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pasy. Dan po chwili pojawił się obok mnie, wypuszczając głośno powietrze, które najwidoczniej przez chwilę wstrzymywał. Odczułam potrzebę złapania go za dłoń, więc tak zrobiłam dając mu jednocześnie do zrozumienia, żeby się niczym nie martwił.

I'm ur teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz