18

4.7K 157 8
                                    

Obudziłam się ze straszliwym bólem głowy, wynikającego z mojego nocnego płaczu. Od odwiedzin Molly minął tydzień, minął również tydzień siedzenia pośród czterech ścian, w samotności. W takich właśnie chwilach człowiek uświadamia sobie jak naprawdę nie ma do kogo się odezwać. Nie może opowiedzieć o swoich problemach, zwierzyć się ze swoich myśli. W takich właśnie chwilach mam ochotę skończyć ze sobą i jako, że nigdy nie podpadłam w depresje ani nic z tych rzeczy, to czasem przychodzą mi do głowy właśnie takie myśli. Uważam, że jestem z natury silną kobieta, ale jak każdy wie, każda dziewczyna ma swoje słabości i czułe punkty.
Przetarłam dłonią policzek, po którym powoli spływały łzy, jedna za drugą. 'Elizabeth, weź się w garść do jasnej cholery!', powtarzał głos w mojej głowie. Powinnam, dlatego szybko wysunęłam się spod kołdry, po czym powędrowałam do komody po ubrania, a następnie do łazienki, by chociaż trochę doprowadzić się do porządku.
Wyglądam trochę inaczej, zupełnie jakby w lustrze stała przede mną obca osoba. Blada cera, podkrążone oczy i rozczochrane włosy. Usiadłam z powrotem na krawędzi łóżka, starając się nie myśleć o ostatniej sytuacji z Danem, no bo po co wracać do czegoś co już się skończyło? 
Zaśmiałam się na sama myśl, że ten mężczyzna wmawiał mi takie bzdury. Podobno darzył mnie uczuciem, mocnym uczuciem. Szkoda tylko, że do swoich zapewnień nie dodał zrezygnowania ze mnie. Jestem przepełniona gniewem, a zarazem smutkiem, że kolejna osoba odeszła, zostawiając mnie zniszczoną psychicznie. Wspominałam mu o moim ojcu, o tym, że nie zniosę kolejnego pożegnania. Zakpił ze mnie i tylko tyle mogę powiedzieć. A co jeśli postąpił ze mną tak jak z Molly? 
Wracam do rzeczywistości. Muszę wrócić. To tylko kolejny palant.
Sięgnęłam po telefon, przewijając palcem po ekranie w poszukiwaniu numeru Rosie. Jakby nie było nie rozmawiamy ze sobą już od kilku tygodni. Naprawdę nie mam się komu wyżalić, potrzebuje jej jak i Hannah, z którymi kiedyś byłam na prawdę bardzo blisko.
Nacisnęłam zielona słuchawkę, przyłożyłam telefon do ucha, po czym zaczęłam się wsłuchiwać w pojedyncze, długie dźwięki.

-Cześć Rosie, wiem że pewnie nie masz ochoty ze mną rozmawiać, ale chociaż mnie wysłuchaj. - zaczęłam, nawet nie czekając na jej przywitanie.- Mam świadomość tego, że zachowywałam się w stosunku do ciebie niestosownie i źle, bo wiem że zależy ci na moim szczęściu, jak i po prostu jesteś osobą dość ciekawską. - zaśmiałam się ledwo słyszalnie.
-Beth. - westchnęła. - Nawet nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłam. - uśmiechnęłam się słysząc jej głos. - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i przepraszam, że tak naciskałam. Chciałam znać szczegóły. - zaśmiałyśmy się obie. - Mogę do ciebie wpaść? - Zgodziłam się na propozycje odwiedzin. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę, po czym uznałam, że zejdę do salonu, posiedzę w ciszy i po prostu na nią poczekam. 

***
Aktualnie jest godzina 19, a my siedzimy obie w kuchni i popijamy białe półsłodkie wino. Matka prawdopodobnie wyjechała ponownie w sprawach służbowych, nie mówiąc mi kompletnie nic. Przyzwyczaiłam się po tych wszystkich licznych wyjazdach.
Szczerze, byłyśmy już nieźle wstawione, w butelce zostały zaledwie dwa łyki alkoholu. Musze przyznać, że dawno nie byłam w takim stanie, czego w sumie mi brakowało w moim ostatnio bardzo normalnym jak i beznadziejnym życiu. Zapomniałam o Danie, o wszystkich swoich problemach i zmartwieniach, a nie powiem, nie jest ich mało.
Wcześniej, kiedy jeszcze obie zachowywałyśmy się jak dorosłe, poważne dziewczyny, opowiedziałam o całym zamieszaniu jakie stworzył Smith, także o Molly i o całej historyjce, jaką miałam przyjemność od niej usłyszeć. Nie było mi łatwo, ale przyznaje, teraz czuje się o wiele lepiej. Jakby wszystko to co we mnie tkwiło, ulotniło się. Mega uczucie, teraz wiem jak czują się ludzie chodzący do kościoła z niezliczoną ilością grzechów, którzy spowiadają się i zaczynają wszystko od nowa. Tak, nie chodzę do kościoła, a to wszystko zmieniło się w chwili wypadku taty. Wierzę w Boga, ale nie rozumiem jego postępowania. 

Wypiłyśmy obie to co pozostało jeszcze w butelce, a następnie postanowiłyśmy przenieść się na kanapę. W tej chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi, poprosiłam przyjaciółkę, aby zajęła miejsce przed telewizorem, a ja zobaczę kogo mam przyjemność widzieć o tej porze.
Podeszłam chwiejnym, ale w miarę stabilnym krokiem do drzwi. Nie patrząc w wizjer po prostu je otworzyłam, widząc bardzo znaną mi osobę. Jak miło mi cię widzieć Smith, pomyślałam. I właśnie oto w tej chwili wszystkie uczucia wróciły, a ja stałam się ponownie zagubioną, pogrążona w smutku i niepewności dziewczyną. 

I'm ur teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz