Rozdział 16: "Wściekłość Niebios"

354 36 2
                                    

Stali na peronie i patrzyli w ziejący w jednej ze ścian otwór. Na suficie tunelu w równych odstępach świeciły złotym światłem niewielkie lampy. Mimo tego w tunelu było ciemno.
- To co, idziemy? - zapytał Jack.
Grupa popatrzyła po sobie i Sarah już chciała to skomentować, kiedy do sali wszedł Witalij prowadząc dwa rowery.
- Po co iść kiedy można jechać? - rzucił.
Jack i Robert jednocześnie rzucili się do wyjścia, a Rosjanin oddał rowery dziewczynom i wybiegł za nimi.
Po kilku minutach wrócili prowadząc trzy inne. W ciągu minuty już byli w tunelu. Jechali poboczami, w ciszy, z włączonymi latarkami. Jack i Tess jedno za drugim po prawej, Sarah, Robert i Witalij po lewej. Kiedy minęli zakręt i przyjechali kilka metrów Sarah zaczęła się histerycznie śmiać. Wszyscy popatrzyli na nią, a następnie na to co ukazało się w promieniu jej latarki. W ich stronę środkiem tunelu szedł szwendacz, jego ubranie było jeszcze bardziej podarte niż u innych Zombie, na szyi miał zawieszoną kartonową tabliczkę z napisem "Koniec jest bliski!". Sarah latarkę którą trzymała w lewej ręce umieściła w ustach, i uwolnioną reką chwyciła kierownicę, prawą dobyła maczety i roztrzaskała łeb trupa.
- Widzieliście go? Chociaż raz miał rację. - powiedziała wracając do poprzedniego ustawienia i splunęła na tory.
- Hej! Mój but! - krzyknął krzywiąc się Robert.
Grupa wybuchła śmiechem.
- Sorry, nie chciałam. - powiedziała Sarah śmiejąc się cicho.
W tym momęcie rozległ się przeciągły świst, a następnie wybuch. Z sufitu posypały się odłamki betonu.
- Kurwa! - zaklął Witalij patrząc w górę.
Świst narastał, rozległa się kokofonia wybuchów, dalszych i bliższych. Sufit zasypywał grupę, teraz pędzącą przed siebie na łeb na szyję, coraz większą ilością odłamków. Po chwili pędu ujrzeli światełko na końcu tunelu.
- Jedziemy dalej? - wrzasnął Jack, wciąż pędząc wtaz z grupą przed siebie i wskazując na wyjazd.
Nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć tuż za plecami grupy z hukiem opadł sufit tunelu tworząc wielką dziurę która wciąż się powiększała zasypując tory wielkimi kawałami żelbetonu.
Jack zrozumiał że nie mają wyboru. Wypadli z tunelu a ten zawalił się tuż za plecami Witalija, pędzli po unoszących się poboczach i po chwili byli na wiadukcie kilka metrów nad ziemią.
Kiedy przejeżdżali nad jedną z zakorkowanych ulic w jeden z pojazdów pod nimi uderzył spadający pocisk, który wywolał falę wybuchów i siła uderzenia przewróciła całą grupę. Jack słyszał pisk w uszach, i widział jak przez mgłę. Tess przecierała oczy i kaszląc wyplówała piasek. Sarah złapała się za lewą nogę przyciągając ja do klatki piersiowej i zwinęła się w kłębek. Robert próbował wstać ocierając twarz z krwi i piachu.
Witalij przeturlawszy się kawałek poderwał się na nogi i uderzył otwartą dłonią w okolice lewego ucha.
-Haraszo... - mruknął do siebie.
Ale jego mina zmnienila się kiedy zauważył stan grupy. Jack dopadł do Tess i podał jej butelkę wody. Dziewczyna wzięła ją, przemyła oczy i upiła kilka łyków, po czym zakaszlała gwałtownie.
- Wszystko okej? - zapytał chłopak klepiąc ją po plecach.
Tymczasem Robert i Witalij podeszli do Sarah.
- Co jest? - zapytał Rob.
- Nie wiem! Ty jesteś medykiem! - wrzasnęła dziewczyna.
- Sarah, uspokój się! Możesz chodzić?- zwrócił się do niej drugi mężczyzna.
-Nie wiem... - syknęła i sprobowała wstać, ale zachwała się i musieli ją podtrzymać żeby nie upadła.
- Kiepsko to wygląda. - stwierdził żołnierz.
Witalij nic nie mówiąc zarzucił sobie dziewczynę na ramię i ruszył biegiem w stronę kolejnego tunelu.
Pozostali popędzili za nim i szybko się zrównali. Sarah co chwilę posykiwała z bólu w końcu zwróciła się do Rosjanina:
- Kurwa Witia, ostrożnie! Nie jestem workiem kartofli, ani cholernym komandosem! -
- Przepraszam Pani hrabino! - odparł mężczyzna a po chwili dodał - I nie mów do mnie Witia! -
Po kilkunastu metrach biegu zeszli do poziomu gruntu a po kilku następnych wpadli do tunelu i znów otoczyła ich ciemność.

Nowy Porządek ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz