Rozdział 35: " Trudny Wybór"

168 27 3
                                    

Jeszcze tego samego dnia "New Jamestown" opuściła mała grupa Cieni i udała się na zwiad w kierunku obozu wroga. Scarlett popatrzyła jak znikają za rogiem, następnie odwróciła się i poszła powoli w stronę "zbrojowni". Zbrojownią w New Jamestown nazywano dawny komisariat policji, który był głównym źródłem zaopatrzenia w broń w obozie.
***
- Proszę, mam nadzieję że poradzisz sobie z tym sprzętem. - Powiedziała Cara podając dziewczynie srebrnoszary karabin snajperski z lunetą i tłumikiem.
Dziewczyna zagwizdała z podziwem oglądając broń i gładząc ja delikatnie, jakby bała się że karabin rozpłynie się w powietrzu i zniknie.
***
Kobieta wymknęła się cicho przez bramę, lękliwie rozglądając się wokół i trzymając się cienia. W końcu dotarła do zaułka i zagwizdała cicho. Po chwili poczuła czyjąś obecność.
- Boże, czy wy zawsze musicie to robić? Zawału przez was dostanę. - powiedziała odwracając głowę.
- Taka praca, nikt cię nie widział? - zapytała Sam.
- Nie sądzę, gdyby było inaczej nie mielibyśmy okazji rozmawiać. Co się dzieje?- odpowiedziała.
- Szykujemy się do bitwy. Kiedy się zacznie, lepiej się nie wychylaj. - wyjaśniła.
Mimo ciemności Sam zauważyła w oczach swojej informatorki strach i zdziwienie.
- Słuchaj, lepiej się pospieszcie. Ta nowa ma być jutro wieszana.- powiedziała w końcu kobieta w szarym.
- Cholera, czyli musimy wyczyścić drogę z trupów jeszcze dzisiaj.- stwierdziła wojowniczka.
***
Cara widziała wracający późno w nocy zwiad Cieni. Wszyscy byli zmęczeni i ubabrani we krwi żywych trupów. Bez słowa, przeszli obok i udali się, mimo jej protestów do domu Petera.
***
- Wybaczcie że o tej porze, ale to pilne, mamy naradę nadzwyczajną. - wyjaśniał Jerry prowadząc ich w stronę domu Petera.
- Wiesz może o co chodzi? - zapytał go zaspanym głosem Jack.
- Niestety, ale wszystkiego dowiecie się na naradzie. - odpowiedział.
***
Kiedy weszli zauważyli że ludzie w obszernym salonie podzieleni są na dwie grupy. W jedna z grup składała się z kilku cieni wyraźnie zmęczonych i ubabranych we krwi. W drugiej grupie stali Zi, Sierżant Cooper, Kate, Peter i kilka osób których nie zdążyli poznać.
- Och, już jesteście. Wybaczcie że tak późno, ale chyba powinniście usłyszeć to czego się dowiedzieliśmy. - Przywitał ich Peter, mimo późnej pory nie wyglądał jakby właśnie wyrwano go ze snu.
***
- Zdaję sobie sprawę że to jest trudne do zrealizowania, ale żeby mieć maksymalną przewagę nad przeciwnikiem powinniśmy zaatakować nad ranem, kiedy oni będą w takim stanie jak my teraz. -
Mówił Cooper.
- Ale jeśli nie zaatakujemy przed jutrzejszym wieczorem Sarah zginie.- zaoponował Witalij.
- Chyba lepiej poświęcić jedno życie niż kilka, albo nawet kilkanaście, musimy wybrać mniejsze zło.- odparł tamten.
- Bzdura, ofiary padną bez względu na porę ataku! - kłócił się Rosjanin.
- Wiem o tym! Ale nie rozumiem twojego typowo rosyjskiego podejścia! - oddawał żołnierz
- Typowo rosyjskiego? Co masz na myśli? - dopytywał tamten, a w jeho głosie dało się wyłowić ukryte ostrzeżenie, lub nawet groźbę.
- Do cholery ludzie! Nie mamy całej nocy na kłótnie! Niektórzy chcą się jeszcze dzisiaj wyspać! - przerwała w końcu Scarlett.

Nowy Porządek ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz