- No dobrze, to nie jest trudne. Odbezpieczacie broń, wprowadzacie pocisk do komory, ustawiacie szczerbinkę, muszkę i cel w jednej linii i... - Jack instruował członków swojej "Gwardii", kiedy przerwał mu starszy mężczyzna.
- Ha syneczku! Ja żem strzelał zanim w ogóle ktoś pomyślał żeby cię zrobić... - wymamrotał po czym wymierzył i oddał dwa strzały do celu.
Jack uniósł brew patrząc na tarczę do której celował mężczyzna i widząc dwie dziury po kulach w ścianie za celem zacisnął tylko usta w wąską linię.
- Ha i co? Zatkało cię? - skrzeczał starzec wymachując niebezpiecznie odbezpieczoną bronią.
W końcu gdzieś z grupy dotarła do mężczyzny informacja o celności jego strzałów.
- Oj, już nie robią takiej broni jak kiedyś, i oczy już nie te... - miętolił przez zęby staruszek wycofując się.
- Wracając do nauki strzelania, uważajcie bo przy wy... - Kiedy chłopak próbował kontynuować przerwał mu pojedynczy wystrzał i głośny pisk przestrachu.
- Bo wystrzał podrzuci wam broń w górę... - dokończył niebezpiecznie zimnym tonem patrząc z pode łba na szczupłą młodą czarnowłosą dziewczynę.
***
- Jak ci idzie? - zapytała Tess podchodząc do Jacka.
- Świetnie, weź mnie trzymaj bo pójdę się powiesić... - odparł z zamkniętymi oczami ściskając kciukiem i palcem wskazującym nasadę nosa i marszcząc czoło.
- Aż tak źle? - zapytała z niedowierzaniem dziewczyna.
- Weterani wojenni, roztrzepane nastolatki, gangsterzy z bożej łaski i damy które uważają że kobietom broń nie przystoi. Jeśli Peter myśli że oni będą w stanie do jutra chociaż trafić w tarczę to się grubo rozczaruje. - stwierdził.
- To może cię zastąpię? - zasugerowała.
- Możesz spróbować. - odparł załamany.
***
- Nie, nie trzymaj broni w ten sposób! To nie Hollywood! Nogi! Popraw rozstaw nóg! Boże, dziewczyno co jest z tobą? Wzdrygasz się jakby Ci ślimak wpełzł między pośladki... - Tess skakała między "strzelającymi" przekrzykując huk wystrzałów i co chwilę rzucając jakieś kąśliwe uwagi.
Jack oparł się o ścianę i przyglądał tej scenie pękając ze śmiechu, kiedy nadszedł Robert niosąc zieloną plastikową skrzynkę.
- Rasowy z niej sierżant. - Powiedział z uśmiechem patrząc na dziewczynę.
Parsknęli śmiechem kiedy po tych słowach do ich uszu dobiegła wiązanka iście wojskowych przekleństw.
- Co tu targasz? - zapytał Jack kiedy w końcu udało mu się złapać oddech.
- Przyniosłem wam coś do picia, straszny dziś upał. - odparł tamten.
***
- Posłuchaj Sarah, nic nie mogłem zrobić! Zresztą sama jesteś sobie winna! - tłumaczył po raz kolejny Wolf.
- Co?! Mam umrzeć bo zrobiłam coś do czego zostałam przez was zmuszona?! - wrzanęła dziewczyna.
- Skoro w ten sposób odbierasz to co zrobiłaś. Chryste, kobieto czy ciebie nie uczyli żeby nie porywać się z motyką na słońce? - zapytał zrezygnowany.
Trwali w milczeniu przez dłuższy czas. Ona siedziała oparta o ścianę baraku a on przykunął przy niej.
- Kiedy? - zapytała w końcu zrezygnowanym i przybitym głosem. - Jutro wieczorem... - zaczął, ale ona mu przerwała.
- Wyjdź, muszę się tym oswoić. - powiedziała cicho, ale zdecydowanie.
Wolf wstał i ruszył w stronę wyjścia, ale tuż przed drzwiami zatrzymał się i obejrzał przez ramię.
- Wybacz mi Sarah, to nie miało się tak skończyć. - powiedział i wyszedł nie czekając na odpowiedź.
CZYTASZ
Nowy Porządek Świata
FanficOpowiadanie bazujące na uniwersum popularnego "The Walking Dead". Historia młodego człowieka który wraz z grupką ocalałych musi stawić czoła istotom które zajęły miejsce na szczycie łańcucha pokarmowego.