- Hej! Co ty tam robisz?! - usłyszał za sobą Wolf próbujący właśnie odpalić jeden z motocykli ustawionych w rzędzie na skraju placu.
Obejrzał się za siebie i zaklął.Jeden z bandytów, którzy za wszelką cenę próbowali ugasić płonący kościół zwrócił na niego uwagę i w tym momencie szedł w jego stronę z dłonią opartą o zatknięty za pas pistolet. Przekręcił gwałtownie drutem w stacjce pojazdu i uderzył w stopkę jednocześnie dodając gazu. Motocykl gwałtownie ruszył, a on w ostatniej chwili skoczył na siedzenie. - Jasna cholera! Wolf?! To Wolf! Za nim! - darł się zaalarmowany motocyklista.
Kiedy wypadał przez jedną z bram usłyszał warkot odpalanych silników.
***
- Wycofują się w głąb miasta! Powiadom Coopera! Stary, nie stój tak, idź... o kurwa! -
Do południowej bramy West Jerusalem po ucieczce nacierających motocyklistów zbliżała się ogromna horda żywych trupów. Ściana Zombie nieubłaganie pochłaniała dystans między nią i bramą.
***
- Południowa brama nie odpowiada!- stwierdził jeden z żołnierzy z oddziału szturmowego sierżanta Coopera.
- Kurwa! Przecież słychać że nadal tam są co z nimi! - wrzeszczał Cooper.
Faktycznie od południowej bramy słychać było strzały.
- Tylko mi się zdaje czy nie słychać z tamtąd motocykli? - zapytał Robert.
- Trudno stwierdzić, ci cholerni gangsterzy latają teraz wszędzie na tych swoich cholernych motorach. - odpowiedział Cooper.
- Co oni właściwie próbują osiągnąć?- zastanowił się Rob.
- Nie mam pojęcia, może... -
- Kryć się! - krzyknął ktoś idący z przodu i wszyscy rzucili się w stronę budynków.
Rob w ostatniej chwili wskoczył przez rozbite okno, bo po chwili zza zakrętu wypadła grupa motocyklistów.
***
- Do cholery, czy Cienie nie mieli zadbać o to żeby trupy nie zainteresowały się naszą bitwą? -
Do bram West Jerusalem podchodziły masy żywych trupów, które pozbawione okazji do zboczenia z trasy parły wprost na obóz.
- Kurwa, pomyśl trochę! Myślisz że oni po mieście jeżdżą dla jaj?! -
- Szlag! Trzeba powiadomić Coopera! Kto ma krotkofalówkę?! -
- On... -
***
Scott rzucił się w bok chwytajac Jacka w locie i ciągnąc go za sobą. Upadli i potoczyli się po chodniku akurat kiedy rozpędzona ciężarówka
uderzyła pługiem w przerwę pomiędzy dwoma furgonami policyjnymi, które stanowiły prowizoryczną barierę, a teraz odskoczyły pod wpływem uderzenia. Ciężarówka ze zgrzytem przecisnęła się przez barierę, jeszcze bardziej rozpychając pojazdy, pozostawiając za sobą grube szramy zdartego lakieru i zdeformowane blachy.
- Dzięki. - powiedział Jack podając rękę młodemu policjantowi i pomagając mu wstać.
- Nie ma za... - zaczął tamten ale zamilknął kiedy spojrzał przez szczelinę w bramie.
Jack również popatrzył w tamtą stronę i zaklął. Do obozu zbliżała się gigantyczna fala zombie.
***
Wolf obejrzał się przez ramię i zauważył trzech ścigających go gangsterow. Jeden z nich uniósł dłoń w której trzymał pistolet maszynowy i wystrzelił serię pocisków. Wolf przywarł do mormtocyklu, a kule zagwizały nad głową. Sięgnął do pasa i zaklął. Zostawił broń w kościele.
Skręcił gwałtownie i wpadł w kolejną uliczkę, z której na boki w stronę budynków pierzchali ludzie w wojskowych i policyjnych strojach.
Kiedy docierał już do końca alejki usłyszał dwa strzały i poczuł przeszywający ból w lewym boku.
***
Motocykliści nacierali teraz ze zdwojoną zaciętością, a nieliczni obrońcy w New Jamestown wykrwawiali się w zastraszającym tępie.
- Musimy się wycofać! - krzyknął Jack do Jerrego, Tess i Scotta, którzy wraz z nim bronili pierwszej bramy.
- Niby jak chcesz to zrobić?! - zapytała Tess.
- Myślałem że wy coś wymyślicie! - odparł tamten.
- Wiem co musimy zrobić! - wtrącił Scott. - Ile macie amunicji?
- Ostatni magazynek. - rzucił Jerry.
- Ja jeden prawie pełny! - odpowiedziała Tess.
- Tylko pół. - stwierdził Jack.
- Dobra, zrobimy tak. Jedna osoba wycofuje się wgłąb, a reszta kryje ją ogniem, i tak na zmianę, aż dotrzemy do ratusza. -
- Dobra, kto pierwszy? - zapytała Tess.
- Panie przodem! - rzucił Jerry.
- Serio? - zapytała Tess.
- Biegnij do najbliższej osłony. Będziemy cię osłaniać! Na trzy! - i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć zaczął odliczać.
***
Kule zaśpiewały nad jego głową kiedy biegł ulicą w stronę placu.w ostatniej chwili skulił się za dużą, niebieską skrzynką pocztową
Tess kryła się za rogiem budynku po drugiej stronie ulicy. Scott dał znak Jerry'emu, i łańcuszek porozumiewawczych gestów przeszedł przez grupę.
***
Jack wstał zza osłony i wycelował broń w stronę szczeliny między furgonami. I mimo że Jerry już zaczął biec, nie pojawił się żaden bandyta, aby go powstrzymać. Zapobiegawczo oddali jednak w stronę bramy kilka strzałów. ***
Scott odliczał do trzech na palcach, ale zanim skończył przez bramę wpadło pięciu bandytów. Chłopak rzucił się do ucieczki, biegnąc od chodnika do chodnika. Jack, Tess i Jerry błyskawicznie ostrzelali bandytów, ale było ich zbyt wielu, aby wszystkich przygnieść ogniem.
***
Kiedy otworzył oczy zauważył że leży na asfalcie. Jego bok promieniował boleśnie, a kiedy spróbował się podnieść upadł, kurcząc się pod wpływem nagłego ataku paraliżującego bólu. Zakasłał dwa razy, a na jego usta wypłynęły strumyki krwi. Zanim jeszcze stracił przytomność usłyszał jak z okien po obu stronach ulicy odzywają się karabiny maszynowe. Tylko ciszej, przytłumione, jakby zza szklanej bańki.
------------------------------------------------------
Hejka, przepraszam że tyle musieliście czekać, i przepraszam na zapas, bo w najbliższym czasie nie będzie następnego, ze względu s to że wyjeżdżam i wrócę za jakieś dziesięć dni...
![](https://img.wattpad.com/cover/34113182-288-k409153.jpg)
CZYTASZ
Nowy Porządek Świata
FanfictionOpowiadanie bazujące na uniwersum popularnego "The Walking Dead". Historia młodego człowieka który wraz z grupką ocalałych musi stawić czoła istotom które zajęły miejsce na szczycie łańcucha pokarmowego.