Rozdział 33: "Nadchodzi Czas..."

193 28 6
                                    

-To co robimy?- zapytał po chwili milczenia Jack.
- Jeszcze pytasz? Musimy odbić Sarah!- odpowiedziała Tess.
- Ciekawe, zawsze myślałem że jesteś pacyfistką.- wtrącił Witalij.
- A ja myślałam że nie będę musiała mówić tego za ciebie. - odparowała.
- Hej ludzie, jesteśmy tu żeby ustalić dalsze działanie, przepychanki słowne w tym nie pomagają.- przerwał Robert.
***
- Słuchajcie, wiem że wszyscy chcieliby pójść walczyć, ale ktoś musi zostać i pilnować sytuacji, w końcu jeśli wszystko się spieprzy musimy musimy być gotowi do obrony. - wyjaśniał Jack.
- Mów co chcesz, ja muszę ze wzgledu na... stare czasy.- powiedział Witalij. Jack widział że nie powinien drążyć tematu.
- Ja na pewno będę tam potrzebny, w końcu ktoś musi zbierać do kupy tych co się pocharatali. - stwierdził Rob, Jack kiwnął głową na znak że rozumie jego decyzję.
- Cóż, Zi mówił że może im się przydać zdolny strzelec... - zaczęła Scarlett.
- Tylko nie daj się zabić. - powiedział po chwili namysłu Jack widząc że dziewczyna nie widzi sensu w kontynuowaniu wypowiedzi.
- Ja nie idę, pezeszkadzałabym wam tylko. - stwierdziła Tess.
- A ty? - zapytali w końcu chórem.
- Zostaję, Peter prosił i zorganizowanie obrony w razie gdyby doszło do oblężenia New Jamestown pod waszą nieobecność, lub kiedy wy bylibyście... niezdolni do walki. - wyjaśnił.
***
- Hej Ann, czy po zakończeniu zapisów mogłabyś zebrać osoby które zostają w mieście? Chciałbym ich poznać. - Poprosił Jack kiedy w końcu dopchał się do biurka za którym siedziała dziewczyna zapisując nazwiska kolejnych ochotników, przeprowadzając wywiady i przydzielając ich do grup.
- Jasne, aktualnie mam urwanie głowy, ale załatwię to. - powiedziała uśmiechając się bardziej do notatnika niż do swojego rozmówcy.
***
Powoli zmierzchało, Jack wszedł do pomieszczenia w którym było około dwudziestu osób. W większości kobiet, starców i dzieci.
-"Zapowiada się ciekawie" - pomyślał.
***
Jerry spojrzał ze szczytu płotu na wschód. Gdzieś daleko mroczny horyzont rozbłyskiwał jasnyn światłem. Gdzieś tam szalała burza.
***
Siedziała w pustym baraku od dłuższego czasu. Nie wiedziała jak długo, ale ten czas wydawał się wiecznością. Nie potrafiła precyzyjnie określić pory dnia. Ale słuchając odgłosów z zewnątrz i biorąc pod uwagę że na jej rękach pojawiła się gęsia skórka wywnioskowała że na zewnątrz zapadł zmierzch. Gdzieś ze wschodu dobiegł ją stłumiony grzmot.

Nowy Porządek ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz