Rozdział 20

2.5K 208 146
                                    

Złość nie jest zła. Jest ludzka. I mija po pewnym czasie — Sarah Dessen

Gdy złość kipi, miłość się przypala — Jan Nitecki.

Louis nie potrafił przestać myśleć o bliznach, jakie zauważył na ciele Harry'ego. Oczywiście, że po słowach Nialla miał stać się bardziej czujny i dokładnie przyglądać się rękom bruneta, ale kompletnie nie spodziewał się takiego widoku. Zresztą zobaczył jedynie kawałek skóry tuż pod rękawem koszulki. Był przerażony, gdyż czego mógł się spodziewać na pozostałych częściach ciała chłopaka?

Trening był dla niego koszmarem, ponieważ jego myśli pochłonięte były przez Harry'ego. Naprawdę nie chciał, żeby się krzywdził i nie chciał, by był smutny. Pragnął, by poczuł się lepiej, bo na to zasługiwał. Nie było dnia, żeby Louis nie myślał o tym, że tak przyćmiła go chęć bycia kimś, że nie zauważył, iż Harry jest najsłodszą osobą na świecie. A już szczególnie, że tak bardzo cierpi.

Zaczął biec z piłką w stronę bramki, zauważając, że miał wolną drogę. Czuł, jak pozostali ruszyli za nim, ale on w tamtym momencie się tym nie przejmował. Nawet za bardzo nie myślał o piłce i celnym kopnięciu, ponieważ przed oczami miał załzawione oczy Harry'ego. Ten obraz tak bardzo poruszał jego sercem, że nie potrafił się go pozbyć.

Dlatego spudłował. Będąc sam na sam z bramkarzem spudłował. I to wcale nie było winą tego, że Rickowi udało się obronić zbliżającą się piłkę — Louis kopnął w zupełnie inną stronę, kilka metrów na prawo od bramki.

— Kurwa mać, Tomlinson! — wrzasnął Stan po usłyszeniu gwizdka. — Pojebało cię? Co to miało być?!

Louis stał w bezruchu, wpatrując się w dawnego przyjaciela. Nie wiedział, co powiedzieć. To była dla niego prawdziwa hańba zwłaszcza, że wiele osób czyhało na jego potknięcie, by przejąć funkcję kapitana. A Louis już od kilku dni był do niczego.

— Co, języka w gębie zapomniałeś? — zakpił Stan, po czym przycisnął palec do jego klatki piersiowej. Pozostali gracze i trener zaczęli biec w ich kierunku, wyczuwając kłótnię. — Taki świetny gracz, a nawet piłki nie potrafi kopnąć?

— Odpierdol się, ostatnio jesteś nieznośny — odgryzł się zirytowany. — I zabieraj ten paluch, bo ci go wykręce i wsadzę do dupy.

— Ej! — krzyknął trener Corden. — Chłopaki, uspokójcie się. Nic się nie stało, to tylko...

— Ten pedał kompletnie wyprał ci mózg — prychnął Stan, na co trener spojrzał na niego ostrzegawczo. — Teraz się będę bał schylić w szatni, bo jeszcze wyrucha...

— Ty chuju... — przerwał mu Louis, a następnie gwałtownie rzucił się z pięściami na Stana. Dookoła nich słychać było krzyki kolegów z drużyny i tylko nieliczni razem z trenerem próbowali ich rozdzielić.

Louis z całej siły próbował wyrwać się z uścisku Liama, czując w sobie pragnienie, by rozwalić twarz Stana na kwaśne jabłko. Może to było okrutne z jego strony, ale chciał zobaczyć krew na jego twarzy. Nienawiść, jaka go wypełniała w tamtym momencie była nie do opisania.

A Stan? Stan również próbował się wyrwać, jednak uścisk trenera był zbyt mocny, by mógł się chociażby ruszyć. Śmiał się głośno, widząc złość na twarzy Louisa i jego chęć do zniszczenia go.

— To ja tutaj rozdaje karty! — wrzasnął brunet. — To ja tutaj rządzę!

— Nie masz prawa tak o nim mówić! Jesteś nikim! — krzyknął Louis, szarpiąc się jeszcze mocniej. — Harry jest od ciebie milion razy lepszy. Nie mam pojęcia, jak mogłem kiedykolwiek nazwać cię swoim przyjacielem!

why is it so hard to wake up? | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz