Wiedział, że w tej sytuacji nie powinien zachwycać się nad jego urodą, jednak nie był w stanie przestać, kiedy widział jego zaczerwieniony nos i rozczochrane, ciemne loki. Leżał zakopany pod kołdrą i grubym kocem wśród stosu poduszek, a tuż obok jego strony łóżka stało wiadro, dzięki któremu z każdym odruchem wymiotnym nie musiał desperacko biec do łazienki. Jego zielone oczy były załzawione, na policzkach miał rumieńce spowodowane gorączką, a na jego twarzy nie znajdował się ani cień uśmiechu. Był wykończony po całej nocy wymiotowania i próbie pozbycia się uciążliwej gorączki.
Louis uśmiechnął się delikatnie i pochylił się, by złożyć pocałunek na jego gorącym czole. Powoli wsunął dłoń pod kołdrę, a następnie podciągnął jego koszulkę, żeby zacząć masować palcami jego brzuch i całą klatkę piersiową.
— Nienawidzę być chory — jęknął Harry, niespokojnie się poruszając. — Wszystko mnie boli i nie wiem, co ze sobą zrobić. Mam dość.
Przyłożył chusteczkę do nosa, po czym mocno w nią kichnął, a następnie głośno odkaszlnął. Louis spojrzał na niego ze współczuciem i przytulił smukłe ciało do swojego.
— Nie martw się. Za godzinę przyjdzie lekarz i za dwa dni będziesz jak nowo narodzony. No, może za trzy — powiedział i złożył mały pocałunek na jego skroni, ignorując niezadowolone jęknięcie. — Wiem, że czujesz się źle, ale pomyśl o pozytywach. Przejdzie ci za trzy dni, a potem masz całe cztery dni wolnego na przytulanie mnie i mówienie, jaki jestem cudowny.
— Widać, że jesteś piłkarzem — zaśmiał się Harry, jednak dźwięk zmieszał się z kolejnym atakiem kaszlu.
— Ty też jesteś, ale nie pracujesz na co dzień, więc....
— Wiedziałem, że będziesz mi wypominał to, że kilka razy zgodziłem się z wami zagrać. Przysięgam, już nigdy nie uda ci się mnie na nic namówić.
— Nawet za masaż pleców?
Harry wydymał wargi, przez co wyglądał komicznie. Louis uśmiechnął się szeroko, delikatnie przygryzł dolną wargę i ułożył się wygodniej, robiąc przy tym ukochanemu więcej miejsca, chociaż brunet nigdy nie korzystał z wolnej przestrzeni. Zawsze przytulał się mocno do klatki piersiowej starszego Tomlinsona i splatał ze sobą ich nogi, pragnąc czuć go przy swojej skórze jak najbardziej. Często zdarzało mu się leżeć na ciele Louisa i odcinać mu dopływ powietrza swoimi lokami, jednak sam Louis bardzo to lubił. Kochał Harry'ego i od momentu, w którym obydwoje przypieczętowali swoją miłość na moście, z którego osiemnastoletnia wersja jego męża chciała skoczyć, również chciał go mieć jak najbliżej. Od sześciu lat nie było ani jednego dnia i ani jednej nocy, którą spędziliby bez swojego towarzystwa. Zawsze razem.
Położył dłoń na klatce piersiowej Harry'ego, a następnie z czułością pocałował go ostatni raz w usta, Wiedział, że to było skrajnie nieodpowiedzialne, ponieważ nie mógł pozwolić sobie na chorobę, jednak nie mógł się powstrzymać. Jego mąż wyglądał zbyt uroczo, żeby odpuścił chociaż kilka pocałunków o poranku.
— Okej, muszę się zbierać na trening. Pamiętaj, nie idź się myć, żebyś nie zemdlał pod prysznicem, pij dużo wody, nie bierz żadnych dodatkowych leków i najlepiej pójdź spać, bo całą noc spędziłeś w łazience — poinstruował go, na co Harry przewrócił oczami z irytacją. — I nie przewracaj na mnie oczami, bo dobrze wiesz, że to jest minimum, żeby nie stała ci się krzywda. Jesteś dorosły, jednak uważam, że warto jest przypominać ci o pewnych podstawowych zasadach, szczególnie po tym, jak przy czterdziestostopniowej gorączce zasnąłeś w wannie i zapomniałeś zakręcić wodę.
— To było rok temu, Lou. Nauczyłem się na swoich błędach.
— Więc ja przypominam ci o tym wszystkim, żebyś nie musiał popełnić ich jeszcze raz.
CZYTASZ
why is it so hard to wake up? | larry stylinson
FanfictionLouis odkąd sięgał pamięcią nienawidził Harry'ego. Gimnazjum było dla niego prawdziwym koszmarem - przystojny brunet zdobył serca wszystkich uczniów, a Louis pozostawał w cieniu. Harry był lepszy w piłce nożnej, miał przy sobie najpiękniejsze dziewc...