Rozdział 45

1.6K 160 144
                                    

od autora: hej, dzisiaj wstawiam trzy rozdziały, więc upewnij się, że przeczytałeś/aś wszystkie. enjoy(:

Złość nie jest zła. Jest ludzka. I mija po pewnym czasie — Sarah Dessen

Gdy złość kipi, miłość się przypala — Jan Nitecki.

Kiedy wybierał numer, nie miał pojęcia, co tak naprawdę chciał powiedzieć. Wciąż był przytłoczony przez ostatnie wydarzenia i nie umiał zebrać przez nie myśli, jednak czuł w sercu, że musiał porozmawiać z Harrym. Nie obwiniał go o to, że mu nie powiedział, bo pewnie Louis sam by tak postąpił, gdyby Zayn lub Liam go o coś poprosili. Potrzebował jedynie dowiedzieć się, jak to wyglądało z jego perspektywy.

Z drugiej strony bardzo tęsknił za Harrym. Uświadomił sobie, że sam w pewnym momencie się od niego uzależnił i potrzebował go do normalnego funkcjonowania. Chciał go przytulić, pocałować w czoło i poczuć jego obecność, gdyż nie widzieli się już ponad tydzień, a w tym czasie rozmawiali przez telefon tylko raz, ponieważ Louis nie czuł się na siłach.

— Dwudziesty grudnia — szepnął szatyn, kiedy Harry odebrał połączenie. — Nie widziałem cię już dziewięć dni.

Przez dłuższą chwilę Harry nic nie mówił, pozwalając, by między nimi trwała cisza. Louis wiedział, że jest po drugiej stronie, ponieważ słyszał, jak oddycha.

— To w porządku, Lou — powiedział stanowczo Harry. — Ty też musisz odpocząć i ja to w pełni rozumiem. Żebyś mógł być przy mnie, ty sam musisz czuć się dobrze.

Zrozumienie Harry'ego sprawiało, że Louisa bolało serce. W pewnym sensie chciał, żeby chłopak na niego nakrzyczał i się obraził, by w końcu sam mógł się wziąć w garść i do niego przyjść. Ale Harry nigdy by czegoś takiego nie zrobił — był zbyt dobrym i wyrozumiałym człowiekiem. Nawet jeśli czuł złość, to nigdy jej nie okazywał, oprócz momentów, w których jego umysłem rządziła choroba.

Od momentu próby samobójczej Harry'ego, Louis płakał naprawdę dużo, ponieważ czuł tak ogromny ból, że łzy po prostu spływały po jego policzkach. Tym razem było tak samo — w klatce piersiowej poczuł tak nieprzyjemny ścisk, że musiał pozwolić sobie na uwolnienie negatywnych emocji.

— Harry, ja mam dość — wyznał zmęczonym głosem. — To będzie takie głupie z mojej strony, bo powinienem zaprosić cię na randkę i pocałować, ale ja... Kocham cię tak bardzo, że nie wytrzymam, jeśli dalej będzie z tobą tak źle. Wiem, że proszę o dużo, ale błagam, postaraj się wyzdrowieć. Chciałbym, żebyś się uśmiechał i był przy mnie.

W tamtym momencie bariera, która była między nimi od samego początku znajomości pękła. Wyznanie miłości było jedynie formalnością, ponieważ każdym gestem ją sobie okazywali, ale obydwoje stanowczo tego potrzebowali. Żeby uwierzyć, musieli to usłyszeć. Po tak długim, wspólnym cierpieniu, musieli powiedzieć sobie, jak bardzo się kochali, by mogli zacząć działać. By w końcu podjąć kroki w kierunku leczenia.

Może miłość będzie wystarczającą motywacją? Chociaż czy mogli mówić o motywacji, kiedy umysł Harry'ego otoczony był więzami choroby i cierpienia?

— Lou — szepnął płaczliwym głosem Harry. — Wiem, że mnie kochasz. Gdyby tak nie było, to nie zrobiłbyś dla mnie tyle dobrego. Trudno mi w to uwierzyć, bo nikt nigdy mi tego nie powiedział, ale ja ci ufam. — Przerwał na chwilę, by wziąć głęboki wdech. — I ja też ciebie kocham. Jesteś moim wszystkim, Lou.

— Wiem, Harry. Wiem.

Nigdy nie potrzebował go tak przytulić, jak w tamtym momencie. Nie miał siły, by wstać i pójść do kliniki, a już nie był w stanie wytrzymać. Te dwa słowa wisiały w powietrzu między nimi od dłuższego czasu, a Louis był zbyt niecierpliwy, by poczekać, aż poczuje się na siłach. Musiał zrobić to w tamtym momencie.

why is it so hard to wake up? | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz