Rozdział 59

1.5K 167 421
                                    

Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny — Ernest Hemingway

Człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności — Paulo Coelho

Stan zrezygnował z nauki w ich liceum. Na tę informację wszyscy się ucieszyli, ponieważ jak się okazało, było więcej ofiar jego szantażu. Zresztą po tym, jak przyznał się do przerobienia zdjęcia Harry'ego, każdy się od niego odwrócił, nie chcąc mieć z nim nic wspólnego. Z okazji pozbycia się tej paskudnej mordy, jak to powiedział Zayn, chłopaki zdecydowali się urządzić imprezę. Przyszło na nią naprawdę dużo osób z ich liceum i prawie wszyscy dobrze się bawili.

Wszyscy oprócz Harry'ego, który czuł się naprawdę źle z samym sobą. Minął dopiero tydzień, odkąd wyszedł ze szpitala, a on już miał szczerze dość jedzenia. Był załamany tym, ile ważył, mimo że to wciąż była niedowaga, a w jego głowie pojawiły się miliony myśli o tym, jak schudnąć.

Na co dzień gotował sobie samemu, ponieważ jego mama używała według niego zbyt dużo oleju. Kiedy wybijała północ, a Anne już spała, włączał znalezione na youtubie filmiki z ćwiczeniami i pozbywał się śniadania oraz kolacji wymiotując. Za pierwszym razem miał ogromne wyrzuty sumienia, jednak później stwierdził, że teraz sobie schudnie, żeby później nie musiał i na pewno będzie umiał przestać. 

— Kochanie — mruknął pijany Louis, dosiadając się do Harry'ego na kanapie. Pochylił się, by pocałować jego policzek i zostawić na nim mokry ślad. — Czemu jesteś smutny? Źle się bawisz?

Tak, kurwa, bo wmusiłeś we mnie po pijanemu zjedzenie pizzy — pomyślał ze smutkiem chłopak. Czuł, że niedługo się po prostu położy na podłodze i zacznie płakać. Był tak cholernie gruby, że nie był w stanie znieść swojego widoku w lustrze, chociaż jego brzuch wciąż był płaski. On jednak tego niestety nie widział. 

— Jest okej — odpowiedział, a następnie położył głowę na ramieniu Louisa. Potrzebował się poprzytulać i otrzymać zrozumienie. Chciał usłyszeć, że to było normalne, iż jeszcze nie potrafił jeść wszystkiego bez wyrzutów sumienia, jednak nie umiał powiedzieć o tym ukochanemu. Jego gardło było ściśnięte przez myśl, że szatynowi może się zrobić przykro, że nie idzie do przodu tylko stoi w miejscu. 

— To dobrze, Hazz, bo trzeba się czuć dobrze i ja nie wiem... Ciężko mi coś powiedzieć przez upojenie alkoholowe — zachichotał. — Zresztą Zayn i Liam coś przed chwilą palili, więc dziś mnie znacznie dłużej potrzyma. 

— Tylko nie pal, okej? Nie sądzę, żeby to było...

— Spokojnie, kochanie, nie zamierzam palić — czknął i szybko złączył ich wargi. — Chodź zatańczyć, bo siedzisz tu na kanapie i tylko na wszystkich patrzysz. 

Harry przymknął oczy i wziął głębszy oddech. — Bo źle się czuję i tyle.

Kompletnie nie spodziewał się takiej reakcji, jaką dostał. Louis odsunął się od niego i westchnął głośno. 

— Znowu? — zapytał zrezygnowanym tonem głosu. — Ja pierdole, to się chyba nigdy nie skończy. Ale musisz wiedzieć, że jestem tutaj z tobą i cię kocham całym sercem. 

— Wiem, Lou i przepraszam, naprawdę chciałbym czuć się dobrze. To przecież nie moja wina.

Na twarzy Louisa pojawił się mały uśmiech. 

— Oczywiście, że nie, młody. To ta paskudna choroba i nigdy cię nie będę winił za to, co z tobą robi — zapewnił go, po czym pochylił się, by mocno go pocałować. — Chodźmy zatańczyć, cały czas tutaj siedziesz i tylko się przyglądasz. 

why is it so hard to wake up? | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz