Rozdział 19

2.4K 216 116
                                    

Złość nie jest zła. Jest ludzka. I mija po pewnym czasie — Sarah Dessen
Gdy złość kipi, miłość się przypala —Jan Nitecki

Serce Louisa niemal stanęło, kiedy idąc przez szkolny korytarz zauważał, jak Harry zaczął bezwładnie osuwać się po szafkach. Nie minęło kilka sekund, aż chłopak upadł na podłogę, raniąc swoje wystające kości. Wyglądał naprawdę słabo i na dodatek kilka książek wypadło mu z rąk i spadło na jego klatkę piersiową.

Wszyscy oczywiście się temu przyglądali, ale nikt nie ruszył się, by mu pomóc. Louis również na kilka sekund zastygł w miejscu, jednak w końcu się otrząsnął i podbiegł do nieprzytomnego Harry’ego. Pozbył się ciężkich książek z jego klatki piersiowej, a następnie rozpiął jego sweterek, by dostarczyć mu trochę powietrza, gdy zobaczył to.

Pod za dużym swetrem Harry miał jedynie obcisłą koszulkę z krótkim rękawem, więc kawałek jego skóry został odsłonięty. Jeden z najgorszych kawałków.

— O mój… Harry.... Słyszysz mnie? Harry? — zapytał, delikatnie nim potrząsając. Okrył jego ramiona, by nikt inny tego nie zobaczył, a następnie dotknął jego policzka. — Harry…?

Chłopak poruszył delikatnie głową, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Wyciągnął rękę przed siebie, szukając osoby, która wypowiadała jego imię i kiedy zorientował się, że był to Louis, pozwolił sobie na złapanie jego ręki.

— Co się stało? — mruknął niewyraźnie, próbując otworzyć oczy. Zdawał się być jeszcze słabszy niż zazwyczaj. — Lou?

— Spokojnie, zemdlałeś. Chodź, pomogę ci wstać — powiedział, a następnie wsunął wolną dłoń pod jego plecy, by Harry mógł usiąść. Przysunął jego ciało bliżej szafek i pomógł mu się o nie oprzeć. — Chyba lepiej będzie jeśli sobie chwilę posiedzisz. Jak się czujesz?

— Nie wiem, słabo mi — westchnął zmęczonym głosem. — Boli mnie głowa.

— Poproszę kogoś, by przyprowadził pielęgniarkę, okej?

— Nie, proszę. Nie mogę znowu trafić do pielęgniarki — prosił, a jego ręce zaczęły drżeć. — Muszę odpocząć i będzie dobrze. Nie każ mi nigdzie iść.

Louis miał poważny dylemat. Z jednej strony odpowiedzialnym było zabranie Harry’ego do pielęgniarki, gdyż widać było, że jest bardzo blady i słaby. Z drugiej jednak on prosił, by tego nie robić. Tomlinson nie miał pojęcia, jak się zachować.

Westchnął cicho i położył dłoń na policzku Harry’ego, chcąc, by chłopak popatrzył mu w oczy. 

— Dlaczego nie chcesz iść do pielęgniarki? Znasz przyczynę swojego omdlenia? — zapytał cicho, kciukiem przesuwając po jego policzku.

Przez dłuższy czas Harry mu nie odpowiadał, po prostu patrzył mu prosto w oczy, spokojnie oddychając. Dopiero po czasie się poruszył i otworzył usta.

— Nie zjadłem śniadania i zrobiło mi się słabo — wyznał cicho zawstydzony. Louis wiedział, że nie była to w stu procentach prawda, ale nie zamierzał dociekać. Nie chciał go spłoszyć. — Przepraszam, Lou, po prostu… — głos mu się załamał, a w oczach pojawiły się łzy. Wtedy w Tomlinsona uderzyło to, jak fatalnie Harry wyglądał. Sińce pod oczami, zapadłe policzki i nic poza zmęczeniem na twarzy. — Chcę do domu.

Twojego domu — dodał w myślach. Za bardzo się bał, by powiedzieć to na głos i było mu wstyd się do tego przyznać. Naprawdę pokochał Tomlinsonów po tej jednej wizycie i czuł się przez nich chciany i lubiany. Ciepła, rodzinna atmosfera była nie do opisania i jedyne, czego pragnął to było ponowne zawitanie w ich domu. Chciał pobawić się z młodszymi siostrami Louisa, pogadać z Lottie i Fizzy, posłuchać rozmowy szatyna z jego rodzicami i pogłaskać pieski. Chciał znowu poczuć tę miłość.

why is it so hard to wake up? | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz