Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny — Ernest Hemingway
Człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności — Paulo Coelho
przepraszam za łzy
Do końca stycznia było dziwnie cicho. Harry bardzo mało mówił — kiedy Louis do niego przychodził, po prostu się do niego przytulał i pozwalał na małe pocałunki. Gdy do siebie dzwonili, prosił go, by coś mu opowiedział, a sam tylko co jakiś czas mruknął to dobrze. Jadł wszystko, co mu dawali, siedział na każdej odsiadce i pozostawał w cieniu. A to wszystko równało się z tym, że dostał zielone światło na swoje urodziny.
Odebrała go Anne zaraz po śniadaniu. Uśmiechnęła się do Harry'ego i zrobiła gest, jakby chciała go przytulić, ale ostatecznie się przed tym powstrzymała i pogłaskała go po włosach. Porozmawiała chwilę z panią doktor, a potem obydwoje opuścili klinikę.
— Jedziemy do nowego domu, prawda? — zapytał cicho, gdy wsiedli do auta. Było mu zimno, całe jego ciało się trzęsło. — Bez ojca?
— Tak. Niedawno przeniosłam wszystkie twoje rzeczy — powiedziała, na co Harry poczuł mocniejsze bicie serca. Nie było opcji, że nie widziała jego wagowych zapisków i listów samobójczych. — Louis powiedział, żebyś przyszedł do niego koło szesnastej.
— To nie zostaniesz na imprezie?
Anne uniosła zaskoczona brwi. Kątem oka spojrzała na Harry'ego, który wpatrywał się w widok za oknem. Wyglądał na tak małego i bezbronnego.
Jej dziecko. Dziecko, któremu pozwoliła wyrządzić sobie tak ogromną krzywdę.
— Jeśli chcesz, mogłabym zostać. Myślałam, że wolisz zostać tylko z nimi.
— Zostań. Ale nocować będę tam, dobrze? I pod wieczór wezmę kilka rzeczy z domu.
— Nie ma sprawy.
Przez resztę drogi obydwoje zachowywali ciszę. Anne skupiła się na drodze, a Harry wpatrywał się w krajobraz za oknem. Jego własny telefon leżał na udach, jednak on nie czuł potrzeby, by sprawdzić social media — tak właściwie to go w ogóle nie interesowało. Za kilka godzin będzie z Louisem i swoimi najbliższymi i tylko to się dla niego liczyło.
Nowy dom był bardzo ładny i z tego, co zauważył, postawiony był dwie ulice od domu Louisa. Na tę myśli na jego twarzy pojawił się mały, delikatny uśmiech. Kiedy wyjdzie ze szpitala, będzie miał go cały czas przy sobie.
Dom był zdecydowanie mniejszy od jego poprzedniego, ale również mniejszy od domu Louisa. Miał dwa piętra, jednak był stosunkowo wąski i wyglądało na to, że nie miał więcej, niż pięć pokoi. Był biały z ciemnym dachem i miał bardzo ładny, zadbany ogródek z huśtawką, wokół której rosły kwiaty. Harry już sobie wyobrażał, jak będzie tutaj siedział w wakacje z Louisem i razem czytał książkę, powoli się bujając i po prostu będąc szczęśliwym. O ile to było w ogóle możliwe.
Westchnął głośno i poszedł za mamą w stronę drzwi wejściowych. W środku nie było zbyt wielu mebli, a salon był bardzo ubogi — jedyną dekoracją były nieurodziwe kwiaty. Żadnych zdjęć, żadnej historii, żadnej miłości.
Na prawo od salonu znajdował się mały pokój, a po lewo kuchnia i łazienka. Harry automatycznie skierował się na piętro po brązowych schodach i wszedł do jednego z dwóch pokoi, który umiejscowiony był obok łazienki. Cieszył się, że wreszcie nie miał tak dużej przestrzeni do wykorzystania, a kolory w środku były bardzo delikatne. Jego własny był kremowy, natomiast meble białe, co dało mu dziwne poczucie spokoju.
CZYTASZ
why is it so hard to wake up? | larry stylinson
FanfictionLouis odkąd sięgał pamięcią nienawidził Harry'ego. Gimnazjum było dla niego prawdziwym koszmarem - przystojny brunet zdobył serca wszystkich uczniów, a Louis pozostawał w cieniu. Harry był lepszy w piłce nożnej, miał przy sobie najpiękniejsze dziewc...