Rozdział 22

2.6K 218 141
                                    

Złość nie jest zła. Jest ludzka. I mija po pewnym czasie — Sarah Dessen

Gdy złość kipi, miłość się przypala — Jan Nitecki.

Ktoś mógłby stwierdzić, że pomoc Harry'emu wcale nie była taka trudna. Louis oczywiście mógł pójść do swojej mamy i jej wszystko powiedzieć lub skontaktować się z odpowiednimi służbami, gdyż po zobaczeniu tych ran był pewien, że brunet jest dla siebie zagrożeniem. Jednak było coś co go przed tym powstrzymywało.

Zaufanie Harry'ego. Louis naprawdę się cieszył, że chłopak mu ufał i nie bał się powiedzieć niektórych rzeczy, jednak to było to, co nie pozwalało mu powiedzieć o jego problemie swojej mamie. Wiedział, że chłopak już się do niego nie odezwie i będzie na niego zły albo — co gorsza — ponownie zrobi sobie krzywdę, a Louis nigdy by sobie tego nie wybaczył. Z drugiej strony jednak jeśli nie zareaguje, to może dojść do tragedii.

W ten sposób młody Tomlinson wpadł w błędne koło. Za każdym razem, gdy szykował się, by powiedzieć o wszystkim Jay i poprosić ją o pomoc w zaciągnięciu Harry'ego na terapię, przypominał sobie, jak chłopak wpadł w szał i prawie uderzył z całej siły w ścianę. Dlatego wycofywał się, a później żałował, że znowu przemilczał i szykował się, by ponownie wyznać wszystko mamie, jednak znowu przed oczami pojawiał mu się obraz bruneta i tak w kółko. Louis nie miał pojęcia, co zrobić.

Minęły dwa tygodnie od tego wydarzenia, a Harry zdawał się być coraz bardziej bez sił. Odkąd Louis zobaczył jego blizny, bardzo mało mówił, przez większość czasu po prostu milcząc. Ciężej było go rozweselić i rozruszać, ale była jedna dobra strona tego wszystkiego — Harry jadł trochę więcej. Wciąż wyglądał na bardzo niedożywionego, jednak Tomlinson częściej widywał go z bułką w ręce lub musami owocowymi.

Szatyn czuł się bardzo zmęczony, ponieważ nie był w stanie dłużej znieść tak ponurego Harry'ego. Z całego serca pragnął, by chłopak znowu się uśmiechnął i zaczął z nim żartować, a nie siedział i jedynie słuchał, co on miał do powiedzenia. Nawet mecz, w którym nie zagrał, aż tak bardzo nie ranił go, jak smutny Harry.

Była dłuższa przerwa, którą obydwoje spędzali razem z Zaynem, Liamem i Niallem na pufach niedaleko ich klasy. Horan nie pogodził się z Louisem, ale już nie był tak wrogo do niego nastawiony. Żaden z nich się nie odzywał do drugiego już od prawie trzech tygodni.

— Boże, mam już dość tej zasranej fizyki — westchnął Liam, podczas przeglądania notatek Zayna. — Ile można liczyć masę? Już raz to zrobiłem, to po co drugi i trzeci?!

— Nie denerwuj się tak, Payno, tylko siądź i się naucz, żebyś mógł zagrać w następnym meczu — odparł rozbawiony Zayn. — Masz już dwie pały, więc uważaj.

— No wiem, rodzice zdążyli mi to wypomnieć trzy razy. Harry, pomógłbyś mi z tym? Chyba nie znam nikogo, kto tłumaczyłby lepiej od ciebie.

Wszyscy spojrzeli na bruneta, który siedział obok Louisa i w milczeniu przysłuchiwał się ich rozmowie. Chłopak kiwnął głową, a następnie przejął od Liama notatki i szybko je przejrzał.

— W porządku, wytłumaczę ci, ale możemy to zrobić na następnej przerwie? — zapytał cicho, wpatrując się w niego swoimi zielonymi oczami. Wyglądał na smutnego, chociaż ostatnio to nie było dla nikogo zaskoczeniem.

— Jasne, bez pośpiechu, mam to do zaliczenia w przyszłym tygodniu — powiedział z uśmiechem Liam. — Idziecie dziś na trening? Podobno Corden ma przygotowane jakieś ekstremalne ćwiczenia.

— Nah, dzisiaj nie dam rady. Jestem zmęczony — mruknął Louis.

On sam od czasu dowiedzenia się o bliznach nie był szczęśliwy. Ciągle myślał tylko o Harrym i o tym, jak mógłby mu pomóc. Nie rozumiał, dlaczego nie potrafił wyrzucić go z głowy, ale się nad tym nie zastanawiał. Uznał, że to tylko jego opiekuńcza natura.

why is it so hard to wake up? | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz