#8 Pierre POV

132 6 3
                                    

«Instead of worrying about what you cannot control, shift your energy to what you can create»
~Roy T. Bennett

Skierowałem się w drogę powrotną do domu. Coś mnie tam wyraźnie ciągnęło. Sam nie do końca rozumiałem własne zachowanie, ale postanowiłem zaufać swojemu instynktowi, jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Albo prawie nigdy. Jeśli nie liczyć wpadki z Yukim. Początkowo nawet nie kojarzyłem, gdzie się znajduję. Musiałem to sprawdzić na nawigacji w telefonie. Okazało się, że cały czas szedłem w złym kierunku. Mieszkam tu już od tak dawna, a wciąż jeszcze potrafię się tu zgubić. Nie wiem, może powinienem uznać to za coś zabawnego? W końcu nie każdy potrafiłby się zgubić w mieście, które uważa za swój dom.

Wydawało mi się, że znam to miasto jak własną kieszeń, ale co innego, kiedy jedziesz samochodem i nie przyglądasz się zbytnio okolicy, a co innego, gdy idziesz piechotą. Spojrzałem na ekran i chwilę mi to zajęło, zanim zmusiłem swój umysł, żeby skupił się na czekającym mnie zadaniu, jakim było dotarcie do własnego mieszkania. Odszukałem cyferki oznaczające odległość do pokonania i szacowany czas, 2,5 km. No dobrze, to jeszcze nie tak źle. Dam radę.

Trochę dokuczało mi zimno przenikające mnie prawie do szpiku kości. Jak na maj było bardzo zimno. Pomyślałem, że w takiej temperaturze to i piekło by zamarzło.

Idąc rozglądałem się wokół. Nocne ciemności rozświetlały uliczne lampy, niektóre zwyczajne, proste, standardowe, inne starodawne, bogato rzeźbione, świecące na żółto i na niebiesko. Tu nowoczesność zderzała się dość brutalnie z przeszłością i z historią. Podobnie było z budynkami: nowe obok starych, bloki mieszkalne i kamienice naprzeciwko domków jednorodzinnych, te o ścianach w różnych kolorach obok tych szarych i ponurych, niemal odpychających swoją brzydotą. Aż dziwne, że nigdy tu nie byłem, ale może to dlatego, że nie miałem żadnej potrzeby, żeby się tu pojawiać. To była jakaś boczna uliczka, dość wąska tak, że dwa samochody z trudem mieściły się obok siebie.

Ludzi prawie nie było widać. Minąłem najwyżej pięć osób podczas całego spaceru. Od czasu do czasu przejechało jakieś auto, a w oknach niektórych mieszkań paliło się światło.

Miałem dość czasu na myślenie, na analizowanie wszystkiego jeszcze raz. Złość na Yukiego już mi przeszła. Teraz czułem się jedynie rozczarowany, ale wiedziałem, że to nie jest moja wina. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Dawałem mu to, co chciał, o co poprosił. Wspierałem go. Pocieszałem, gdy coś mu nie wychodziło, kiedy przegrywał. Byłem zawsze obok niego i zawsze gotów zrobić wszystko. A on to wykorzystał.

Czułem rozczarowanie, ale nie złość.

Powinienem był się tego spodziewać, nie bez powodu chłopaki mnie ostrzegali. Charles, Lewis... Następnym razem będę ich słuchał uważniej. Szczególnie Lewisa, który z samej racji tego, że jest starszy, na pewno ma więcej doświadczenia życiowego niż ja. Nie darmo mówi się, że człowiek uczy się przez całe życie.

Wiem, że w domu czeka mnie poważna rozmowa z Charlesem, a może też z Lucy. Trudno. Naważyłem sobie piwa, to teraz muszę je wypić. Nie należę do ludzi, którzy unikają trudnych wyzwań, nawet jeśli ostatnio mi się to zdarzało. Przygotowałem się psychicznie na to. Układałem w głowie wszystkie możliwe scenariusze, chociaż byłem świadom, że w życiu trudno cokolwiek zaplanować lub przewidzieć.

Pogrążony w rozpamiętywaniu przeszłości, nawet nie zarejestrowałem w swojej świadomości momentu, w którym podszedłem do bramy, która oddzielała mnie teraz od bezpiecznego, jak mi się wydawało, schronienia. Wtedy z budki strażniczej ktoś wyszedł. Rozpoznałem w nim naszego ochroniarza.

✔️Mistrzowski Plan Pierre'a • Pierre Gasly fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz