#14 Pierre POV

87 6 3
                                    

«The language of light can only be decoded by the heart».
~Suzy Kassem

«A good person always seeks good in others»
~Nitin Namdeo.

Różnica pomiędzy Lucy a resztą znanych mi ludzi polegała na tym, że tam, gdzie inni widzieli nienawiść, ona dostrzegała miłość, a tam, gdzie ich oczy wyłapywały zazdrość, ona zauważała kryjące się za tą zazdrością cierpienie. Podobno nie zawsze taka była, lecz ja ją właśnie taką poznałem. W niektórych sytuacjach byłem dosłownie jej przeciwieństwem. Kochałem wygrywać, ona kochała pomagać, zawsze chciała czuć się potrzebna. Gdyby to ona się ścigała, pewnie za każdym razem starałaby się ukończyć wyścig na jednym z ostatnich miejsc, twierdząc, że jej nie przeszkadza przegrywanie, a za to nie chce, żeby ktoś inny czuł się źle. Po prostu brakowało jej tej chęci rywalizacji, chęci wygrania z każdym, jaka napędzała mnie i sprawiała, że chciałem stawać się coraz lepszy i szybszy. I gdy ja wszędzie wietrzyłem spisek, ona wierzyła, że ludzie wokół nas są lepsi niż to okazują.

Lucy rozmawiała z każdym. Była uparta i w każdym chciała widzieć naszego przyjaciela. Ja za to nie byłem pewien, czy możemy ufać większości z nich. Mazepina i Mika Schumachera prawie w ogóle nie znałem, Max chociaż potrafił zachowywać się przyjaźnie, to jednak przy bliższym poznaniu sporo tracił, a Lewis już nie raz doprowadzał do bardzo konfliktowych sytuacji między nim a tym kierowcą, który akurat mu w czymś przeszkodził lub jakoś podpadł. Z Latifim i Alonso prawie w ogóle nie rozmawiałem, bo poza Formułą nie mieliśmy innych wspólnych tematów. Najlepiej dogadywałem się z Alexem, z którym dzieliłem podobne doświadczenia jeśli chodzi o jazdę dla RedBulla, z Charlesem, którego znałem od bardzo dawna i z Antonio Giovinazzim, który zdobył mój szacunek tym, że umiał w jakiś sposób dogadać się z najbardziej skrytym człowiekiem w całej F1, z Kimim Raikkonenem.

Lucy widziała wszystko inaczej. Patrzyła na to nieco z zewnątrz i nie była w stanie dostrzec pewnych tarć pomiędzy nami ani tej nieustannej rywalizacji, która wcale nie kończyła się na torze, ale często też wydostawała się poza padok, sprawiając, że rywalizowaliśmy w czym tylko się dało. Lucy uważała Lewisa za bohatera, który chce nam pomóc, lecz ja wyczuwałem, że z nim jest coś nie w porządku, lecz nie potrafiłem uzasadnić, na czym opieram swoje podejrzenia. Można śmiało powiedzieć, że to było jakieś przeczucie, które kazało mi trzymać Hamiltona na dystans.


–Ja też cię kocham. — Jakże łatwo te słowa przeszły mi przez gardło, kiedy Esteban mnie przeprosił, mimo że były nieco fałszywe. Byłem tak daleki od kochania go, jak od zdobycia tytułu mistrza świata Formuły 1 w obecnym sezonie. Nie spodziewałem się przeprosin od niego, już zdążyłem pogodzić się z tym, że nigdy już nie będziemy przyjaciółmi, więc przestałem czekać.

To, co zrobiła Kate było okrutne, lecz wciąż jeszcze mogła zrobić coś znacznie gorszego. Teraz to ona rozdawała karty. Tylko dlaczego tak postępowała? Owszem, kiedy jeszcze dla mnie pracowała, bywała wredna i samolubna, ale nigdy do tego stopnia! To nawet do niej nie podobne! Coś musi się za tym kryć, tylko co?

Tak, jak się obawiałem, to Lucy oberwała najbardziej w tym całym zamieszaniu. Widziałem jej łzy, kiedy czytała komentarze od fanów i czułem się bezsilny, tak niewiele mogłem zrobić. Ci ludzie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nikt nie będzie ścigał ich wszystkich, że ujdzie im to płazem. A nie powinno. Ktoś powinien ich wreszcie nauczyć, jak potrworne skutki mogą mieć podobne komentarze. Carlos i Lance mają rację, trzeba jakoś wykorzystać naszą sytuację, żeby pokazać, gdzie leży prawdziwy problem. Ci wszyscy hejterzy czują się bezkarni, to musi się zmienić. Do jak wielkiej tragedii musi dojść, żeby otworzyły się ich oczy?

Tuląc Lucy do siebie zastanawiałem się nad tym, co zrobić.

O tym, że Lance ma świrniętego ojca, wiedziałem prawie od początku. Raz jeden miałem ten wątpliwy zaszczyt rozmawiania z Lawrence'em osobiście i obiecałem sobie, że będę go unikał, jak tylko się da. Jednak nie sądziłem, że Lance tak mocno to przeżywa. Wydawało mi się, że jaki ojciec taki syn i że nie powinienem się wtrącać, bo to ich życie. Ja bym nie chciał, żeby ktoś wtrącał się do mojego życia. Ale mój tato zawsze mnie wspierał. Nawet, kiedy dowiedział się, że najprawdopodobniej jestem gejem. W tym przypadku moi rodzice stali jakby na przeciwnym biegunie od rodziców Charlesa. Lance zwierzył się nam, że domyśla się, iż to z powodu jego ojca nie ma żadnych prawdziwych przyjaciół. Obiecałem w imieniu nas wszystkich, że mu pomożemy. Nie mogłem go zostawić samego, szczególnie, że on nam pomagał.

Takie myśli zaprzątały mi głowę i nie pozwalały skupić się na niczym innym. Pozwoliłem Lucy na to, aby złapała choć trochę snu, sam zaś wlewałem w siebie kolejne litry kawy, ślęcząc przed ekranem laptopa. Byłem perfekcjonistą, wszystko u mnie musiało mieć swoje miejsce, wszystko musiało być zaplanowane i obagadane o wiele wcześniej, żeby w miarę możliwości unikać niespodzianek. Jeszcze do niedawna miałem grafik wypełniony po brzegi, a rozliczano mnie z każdej minuty. Spotkania z fanami, ze sponsorami, konferencje prasowe, treningi, każda z tych pozycji odpowiednio wcześniej była wpisywana do grafika. Czasem mnie to męczyło, lecz najczęściej cieszyłem się z tego, gdyż to była doskonale znana mi rutyna, a kiedy coś robisz setny lub tysięczny raz, to staje się to łatwiejsze i już nie budzi żadnych emocji, nawet jeśli początkowo cię to przerażało, teraz przyzwyczajałeś się do tego.

Spodziewałem się tego, że pojawią się hejterzy. Ich słowa nie były dla mnie żadnym zaskoczeniem. Właściwie to byłbym w szoku, gdyby tego typu wpisy się nie pojawiły.

Najbardziej zdenerwowało mnie graffiti na zewnętrzej ścianie garażu. Lucy o mało nie zemdlała, gdy to zobaczyła. Zrobiła się całkiem blada i trochę mnie tym wystraszyła. Chciałem od razu to zamalować, ale chłopaki się sprzeciwili, twierdząc, że możemy to wykorzystać w swojej akcji, która miała na celu uświadomienie fanów o tym, jak wielkie znaczenie i jak groźne w skutkach są słowa, którymi oni tak łatwo rzucają w innych. Nie mogłem sam podjąć żadnej decyzji, gdyż formalnie cała posesja wciąż należała do chłopaków, co mnie nieco irytowało, kiedy pomyślałem o tym, że to ja będzie mieszkał w naznaczonym domu, podczas gdy oni będą spali spokojnie w wygodnych łóżeczkach nie niepokojeni przez nikogo. 

Ranek po tej nocy nadszedł zbyt szybko i dopiero wtedy przegrałem walkę z sennością i opadającymi zmęczonymi powiekami. Ułożyłem się w miarę wygodnie na łóżku, spychając kilka poduszek na podłogę. Laptop pozostawiłem na biurku jedynie go zamykając.


*_*_*_*

Ok, ten rozdział znacznie krótszy, ale mam nadzieję, że nie jest jakoś szczególnie gorszy 😥😅

I jak? Co sądzicie o tym fan fiction?

Jak myślicie, co będzie dalej?

✔️Mistrzowski Plan Pierre'a • Pierre Gasly fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz