rozdział 4

418 24 13
                                    

Przez te kilka dni, które spędziliśmy w moich rodzinnych stronach sporo porobiliśmy. Głownie były to przechadzki po okolicy, na pola czy do lasu. Zajmowaliśmy się zwierzaczkami, a także odwiedziliśmy moich dziadków gdzie robiłam za tłumacza. Doszło nawet do tego że moja rodzicielka zaczęła mówić mi teksty typu "patrz Clay taki fajny chłopak".  No jest fajny, słodki i jeszcze przystojny, cholernie przystojny jednak nie widzę w nim nic więcej niż przyjaciela.

I tak minął nasz pobyt tam. Postanowiliśmy że wrócimy kilka dni wcześniej do wylotu trójki by na pewno zdążyli ze wszystkim. Jednak był jeszcze jeden powód dla którego pojechaliśmy wcześniej, a mianowicie moje 21 urodzinki. Chciałam zrobić je u mnie na mieszkaniu by mama nic nie urządzała bo zapewne połowę rodziny by sprosiła.   

Tak właśnie ponownie znaleźliśmy się w Wrocławiu. Pierwsze co zrobiliśmy po przyjeździe to zanieśliśmy nasze walizki, a następnie ruszyliśmy na zakupy spożywcze. Jako iż moja kochana biedronka znajdowała się kilkanaście metrów dalej, a rąk do niesienia siatek było sporo poszliśmy piechotą. Jak już znaleźliśmy się w markecie każdy poszedł w swoją stronę. Ja oczywiście poszłam po najważniejsze rzeczy typu mleko czy pieczywo. Wszystko było dobrze cała trójka przynosiła do wózka pożywienie które chcieli przetestować lub po prostu zjeść. Jednak do czasu w którym przyszło do mnie samo rodzeństwo. Pytałam ich czy widzieli Georga aczkolwiek ci odpowiadali że nie przy czym było widać że powstrzymują się od śmiechu. Olałam to szukając kolejnych produktów.

Gdy już kierowałam się w stronę kasy skręciłam jeszcze by zobaczyć czy jest coś ciekawego na tych pierdołach. To co tam zobaczyłam totalnie mnie rozwaliło. Mianowicie był to Gogy leżący w jednym z koszy pośród dywanów. 

- Można pana kupić? - zapytałam podchodząc bliżej chłopaka 

- Pewnie jedynie za 2,50. Dobra oferta! - odpowiedział stojący po mojej lewej Dream 

- Dobra to nie jest śmieszne, wepchałeś mnie tu to pomóż mi teraz wyjść - stękał próbując wyjść "ten nie znaleziony" - A wzięłaś jakiś alkohol na posiadówkę urodzinową? - kontynuował tym razem wyciągany przez zielonookiego 

- Nie, po co mam brać - kierowałam się już do kasy 

- Po to byśmy się napili w toaście za ciebie - powiedzieli w dwójkę jednocześnie a najmłodsza się z nich śmiała 

- Panie Boże daj mi siły, no debile, mam cały barek w domu 

Ci nic już nie odpowiedzieli i zaczęliśmy wykładać wszystko na taśmę. By poczuli się tak jak w dzieciństwie jak kasjerka zaczęła kasował to co nasze dałam im siatki by pakowali i powiedziałam że idę po ketchup. Niby są to dorośli ludzie i nie powinni się tym stresować to i tak nie zmienia to faktu że są i innym kraju, gdzie nie znają tutejszego języka, a kasjerka ma z 45+ lat i nie umie angielskiego.

Faktycznie poszłam po sos bo o nim zapomniałam. Stałam chwile wybierając z której firmy wziąć, tym razem padło na Roleski. Wracając zauważyłam że co jakiś czas zaglądają za mną ze strachem w oczach. Ah ta ich radość jak mnie ujrzeli.

Po powrocie do domu wszystko wypakowaliśmy i zaczęliśmy przygotowywać na jutro jakieś potrawy. Zrobiliśmy kartoflankę (tak btw jak nazywacie tą sałatkę?~a) i jakąś sałatkę z ryżem, do tego zamarynowałam mięso które upiekę jutro. Po tych jakże męczących czynnościach walnęliśmy się na kanapę włączając paradokument. Stety, niestety tyko ja go rozumiałam gdyż był on polski, jednak reszta oglądała go z wielkim zaciekawieniem jakby próbowali rozszyfrować, że właśnie powiedzieli tam "uciekamy".

~Time skip - przed imprezką~

Przygotowania szły pełną parą. Na stole wszystko już stało, a udka w piekarniku już spędzały tam swe ostatnie minuty. Po tym jak już się dopiekło wstawiłam je do naczynia trzymające ciepło. Skąd je mam, tego nie wiem znalazłam w szafce. Ustawiłam je szybko na stole po czym speadem pobiegłam się ogarnąć. Szybki a zarazem lekki makijaż, włosy spięte nisko klamrą. Nad ubiorem chwile się zastanawiałam bo chciałam by było mi wygodnie i bym jakkolwiek wyglądała. Po chwili namysłu wzięłam jakieś spodnie znalezione na dnie szafy, musiały być stare bo były przyduże przez co związałam je sznurkiem. Wiedziałam że narzucę na to dużą koszule z umbro z dominującą zielenią, więc nie pozostało mi nic jak wzięcie zwykłego czarnego topu. Zapięłam randomowe naszyjniki i byłam gotowa. No nie do końca zostało jeszcze wypsikanie się perfumami. ( na dole macie jak to wygląda, ofc zdjęcie z neta~a)

Friends for ever [Dream X oc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz