rozdział 12

178 10 6
                                    

Dzisiejszy dzień był dniem wylotu blondyna. Jak postanowiłam zostaję w Polsce u rodziców, jednak tu mamy haczyk. Lece z Clay'em, gdyż za kilka dni ma on urodzinki. Przez poprzednie dni pakowaliśmy i zawoziliśmy mniej potrzebne rzeczy z mieszania do domu rodzinnego. Jednak mój domek nie pozostał całkowicie pusty. Zostało tam wiele wspomnień jaki i książki i przedmioty typu odkurzacz. 

Z zapakowaną jedną walizą ubrań i drugą sprzętu czekałam właśnie z zielonookim na komunikat odnośnie wylotu naszego samolotu. Gdy go usłyszeliśmy ruszyliśmy w wyznaczone strony. Po nudnych formalnościach byliśmy usadowieni na swoich miejscach i od razu po starcie usnęliśmy. 

___

Właśnie wyszliśmy głównym wyjściem lotniska. Czy ja już mówiłam jak na Florydzie jest pięknie? Chwile podziwiałam widoki, a w tym czasie Clay intensywnie klikał w ekran telefonu. Po tym jak schował go do kieszeni, chwycił mój bagaż, rzucając szybkie "chodź". Kierowaliśmy się w stronę parkingu. Przeszło mnie zdumienie, gdy obok czarnego golfa trzy stał szatyn w czapce, znany jako Sapnap. Widoczny był jego stres, jak zobaczył nas, wyłaniających się za krzaków. Opierał się o samochód, jakby nogi wrosły się w asfalt. Podeszliśmy bliżej, bo chcieliśmy czymś wrócić do domu.

- Witam cie mój przyjacielu! - Wydarł się Clay w objęcia Nicka.

- Hej. Dobrze jest cię zobaczyć po trzech latach. - Powiedziałam ciszej, także go przytulając.

- Wspaniale, że jesteście cali. Martwiłem się o was. - Wypowiedział dość cicho, speszony Sapmap.

Spakowaliśmy walizki do bagaja, wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy w drogę. Cała przejażdżka minęła w przyjaznej atmosferze. Podśpiewywaliśmy piosenki z radia, a jak było coś czego nie znaliśmy, pogrążaliśmy się w rozmowie. Podjechaliśmy na podjazd, kulturalnie wyciągnęliśmy bagaże i powolnie podążyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Jak już zamknął Clay wejście, rozpoczęła się gonitwa i zachowania jak w zoo. Wejście do domu jak zawsze robione na pokaz, by sąsiedzi dalej wierzyli w plotkę o moim zawodzie, jako wysoko postawiony polski prawnik. 

Nie byłam pewna co do wiedzy Nicka o moim przylocie, więc postanowiłam o to spytać. Udałam że zaczynam go gonić, wykrzykując groźby. Od razu zamknął się w pokoju, a co za tym idzie zostałam tylko z Dreamem. Dałam mu znak by szedł za mną i wzięłam bagaże, kierując sie w stronę gościnnego, w którym zawsze goszczę. 

- Nie powiedziałeś my że ja też przylatuje? - Zapytałam wchodząc do pomieszczenia.

- Nic nie mówiłem, by znów nie uciekł. Wiem jak bardzo chciałaś go zobaczyć. - Odpowiedział z troską w głosie? Rozpoczynając opróżniać torbę z sprzętem, układając na biurku.

- Dzięki. - Szepnęłam, owijając rękami sylwetkę chłopaka od tyłu. - Koniec tulasków, bierzemy się za rozkładanie. Ja ubrania, ty sprzęt. - Zarządziłam, kierując się do drugiej walizki.

- Tak jest! Tylko jeden warunek, ty mi też pomagasz. - Przytaknęłam na jego słowa, kontynuując wyciąganie szmat.

W rozmowie czynności zajęły mniej czasu. Przynajmniej tak nam się wydawał, bo w końcu w dobrym towarzystwie czas płynie szybciej. Jako iż walenie ciuchów do szafy i zaniesienie kosmetyczki do łazienki zajęło krócej, pomogłam w podłączaniu kabli. Po skończonej robocie, przeszliśmy do chłopaka. Tam z racji całego komputera włączyliśmy piosenki. Tym razem wszystko staranie składaliśmy w kostkę by dłużej trwała nasza zabawa. Wydzieraliśmy ryje, tańcząc przy tym. Miałam okazję zobaczyć nawet twerkującego Dreama. 

Friends for ever [Dream X oc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz