rozdział 1

582 30 75
                                    

____________________________________

pochylony tekst - polski 

zwykły tekst - angielski

_____________________________________

Niby spokojny dzień, streamowanie do trzeciej z przyjaciółmi i wstanie o jedenastej. 

Lecz w dzisiejszy dzień musiałam ogarnąć mieszkanie wraz z zapasem jedzenia na kolejne dwa tygodnie.Jasne cieszyłam się że przyjaciele przylatują jednak ogarnianie tego syfu mnie przerażało. Mieli przylecieć na prawie dwa tygodnie a ja miałam ogarnąć miesięczny bród.Zaczęłam sprzątanie od najprostszego. Łazienka. Poszło szybko i zabrałam się po kolei za resztę pomieszczeń.

Całe sprzątanie zajęło mi aż do siedemnastej. Pięć godzin sprzątania bez przerwy. Zajebać się można. A jeszcze do biedronki po jedzonko trzeba jechać. Zabrałam dupę w troki zabierając telefon i siatki ruszyłam do pobliskiego marketu. Zrobiłam zakupy jak dla ośmioosobowej rodziny i pospiesznym krokiem wróciłam do mieszkania.Wypakowałam wszystko ładując do szafek i lodówki, które w końcu zaczęły wyglądać jakby ktoś tu mieszkał. Mimo mych umiejętności kulinarnych bardzo rzadko gotuje. Nie opłaca mi się gotować dla jednej osoby. Szkoda prądu, gazu i czasu.

Nim się obejrzałam była już dwudziesta trzecia. Szybko się ogarnęłam i poszłam spać. W końcu rano trzeba wstać i pojechać po tych pajaców aka Gogy, Clay i Camile. (Camile to drista, po prostu dałam jej imię ok?~a)

Następnego ranka wstałam trzydzieści minut przed budzikiem. Skoro miałam czas chwile popisałam z Claytonem po czym poszłam odjebać się jak stróż w boże ciało. Bo skoro mam czas to czemu nie? 

Zrobiłam olśniewający make-up i ubrałam się standardowo w dresy. Na lotnisko miałam dość skory kawał drogi zwłaszcza ze chciałam ominąć wszystkie korki i objechać na około. Z tego powodu po zjedzeniu szybkich płatków z jogurtem wyruszyłam w podróż moim czterokołowcem.  Zadziwiającym zjawiskiem było to że droga była dwa razy dłuższa a trwała trzy razy krócej. Także z bananem na ryju weszłam na lotnisko zaczekać aż my koledzy i koleżanka wylądują. Biedna Drista musiała tak sam na sam z nimi siedzieć przez tyle godzin bez żadnej prywatnej przestrzeni. 

Czekałam tak z piętnaście minut aż w końcu usłyszałam komunikat że samolot raczył wylądować. W tym momencie zaczęłam prosić boga by od razu znaleźli bagaże i wyleźli tuż obok mnie. Raczej ten gościu z góry mnie nie lubi bo szukamy się od walonej godziny. Chwyciłam jeszcze raz telefon od razu wybierają Camile na discordzie gdyż wiedziałam że tamci nie raczą odebrać. Dziewczyna odebrała po kilku sekundach a ja wykrzyczałam niech wyjdą głównym wyjściem i tam staną po prawej stronie byśmy się odnaleźli. 

Ta metoda o dziwo zadziałała. Gdy wyszła od razu ujrzałam trójkę skrzatów ale nie po prawej tylko lewej stronie. Ja rozumiem Gog to daltonista ale co z resztą? Podbiegłam do trójcy przenajświętszej, rzucając się na najmłodszą po przytulaska. Oczywiście kochany Clayton wraz z Gogy'm obrazili się że to dziewczyna była pierwsza. Jednak szybko wybaczyli jak przytuliłam i szepnęłam im że wstąpimy do Maka. Twierdzili że przylatują do mnie tylko po to bo maczek jest lepszej jakości niż w Stanach czy Anglii. 

Ruszyliśmy w trasę do domu oczywiście zahaczając o restauracje. W owym budynku chcąc uniknąć bitew o to kto płaci chłopaków zostawiłam przy jednym z komputerków, a sama biorąc Dristę poszłam do kolejnego. Dziewczynka nigdy nie miała problemu że za nią płace, a nawet śmiałyśmy się że jestem jej sugar momy. Szanuję ją za to.  

Po zjedzonym jedzonku ruszyliśmy w dalszą część podróży. W pewnym momencie zastanawiałam się czy nie skręcić w inną uliczkę i wywieźć ich do lasu. Jednak stwierdziłam że tak się nie opłaca i lepiej najpierw sprzedać organy. Znaczy co-

Friends for ever [Dream X oc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz