Przyjaciele od lat ale czy tak pozostanie...
W to wątpię, znaczyco-
~Dwudziesto jedno letnia Mane od kilku lat udziela się z znajomymi w internecie. Mimo wielu przeciwności losu nie podaje się jednak jedno wydarzenie zmieniło jej nastawienie i wmies...
Minął już tydzień odkąd pozostałam sama. Dni zlewały się w jedną całość i były monotonne. Wstanie, zjedzenie czegoś, leżanko na kanapie, pójście do sklepu, amciu, niekiedy stream, mycie i spanko. Nic ciekawego. Jednak dziś postanowiłam to zmienić i wyjść do parku. Kreatywność level hard.
Wstałam i dziś wyjątkowo się odwaliłam, ubierając jedną z przywiezionych starych sukienek babci. Aaaa jak ja kocham te sukienki. Czemu ja ich częściej nie ubieram. (zdjęcie z pinteresta ofc)
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
O kręciłam się w koło przyglądając się w lustrze. Jeszcze delikatny makijaż i można wybywać. Po podmalowaniu rzęs i zrobieniu kresek, maźnęłam błyszczykiem usta. Byłam już gotowa. Gdy ubierałam już buty nagle zgłodniałam. Ugh nie mam zamiaru jeść na mieście. Pobiegłam do kuchni i wszamałam szybkie płatki. Oczywiście z zimnym mlekiem. Po tym chwyciłam torbę i z racji iż buty miałam ubrane od razu wyszłam.
Po drodze do parku wstąpiłam do żaby po picie. Po długotrwałym namyśle padło na to że wzięłam monstera i na później do torby Arizone. Zakupiłam do tego jeszcze kilka gum turbo bo stwierdziłam że zacznę zbierać samochody z nich. Przynajmniej jakieś zainteresowanie będę mieć.
Będąc już w parku ruszyłam szybkim krokiem do ławki pod starym orzechem. Sprawdzone miejsce, idealne do wszystkiego. No może nie do wszystkiego...
Zasiadłam na drewnianym przedmiocie na który mimo wielkiego drzewa padały promienie słońca. Wyjęłam z torby telefon i słuchawki. Następnie uruchomiłam moją cudną playlistę i oddałam się muzyce.
Oddałam się rozmyslenią na przeróżne tematy zaczynając od tego "czemu jak popatrzymy się w niebo nie widzimy Maryji mimo że wstąpiła tam z ciałem", kończąc na zastanawianiu się co może robić aktualnie Pioter (ojciec). Nie no ta Maryja zlagowała mi mózg. Jednak przemyślenia i używanie mózgu mi się znudziło więc z torby wyjęłam szkicownik. Dziękuję sobie że go tam kiedyś spakowałam.
Po przenosiłam tusz na kartkę i wyszedł piękny rysunek żaby. Cudnie. Op już 15. Dobrze nich czas leci. Niech ten dzień szybko minie.
Zjadłam pierwsza gumę i uświadomiłam sobie iż potrzebuje albumu na auta. Pierwszy samochód wsadziłam za etui i ruszyłam na zakupili do galerii.
Wsiadłam w tramwaj i zakupiłam bilecik. Przykładna obywatelka. Po przebyciu 10 minutowej podróży dotarłam do celu wysiadając na przystanku przed wielkim budynkiem. Weszłam do niego kierując się w stronę empika. Znalazłam najzwyklejszy album na zdjęcia i przyłożyłam wcześniej wyciągnięty obrazek pojazdu. Zmieści się, ulga bo nie muszę szukać czegoś innego. Zapłaciłam z przedmiot i ruszyłam na przegląd po sklepach. Może znajdę coś odpowiedniego i zakupie.
Łażenie po sklepach zajęło mi cztery godziny. Świetnie. Udało mi się kupić kilka ciuchów i niepotrzebnych mi szpargałów. Zakupiłam jeszcze bubble tea i poleciałam na przystanek. Akurat jak podbiegłam przyjechał mój tramwaj, jak to mówią "głupi na szczęście".
Weszłam do domu wypakowałam zakupione przedmioty i to co musiałam schowałam. Wsadziłam też samochodziki do albumu.
Zerknęłam na zegarek, dwudziesta pierwsza. Późno ale miałam chęć pójścia gdzie jeszcze. Po chwilowym namyśle stwierdziłam że park będzie odpowiednim rozwiązaniem.
Z racji iż był wieczór było chłodno więc narzuciłam na ramiona bluzę. Zabierając torbę z salonu ruszyłam do ganku w celu założenia obuwia. Po wykonaniu czynności wyszłam i zakluczyłam drewnianą sklejkę.
Idąc w stronę parku włożyłam słuchawki do uszu uprzednie łącząc się z telefonem. Na użądleniu uruchomiłam Spotify a następnie włączyłam moją playlistę. Już poraz drugi w dzisiejszym dniu.
Powolnym krokiem przechadzałam się po oświetlonym latarniami chodniku. Miało to swój klimat. Bardzo przyjemny szczerze mówiąc.
(Tu ostrzegam może pojawić się coś drastycznego~a)
Wchodząc już do terenu porośniętego przeróżnymi rodzajami drzew moje oczy ujrzały pół mrok. Panował on z powodu rzadszego rozkładu o wiele mniejszych latarni niż tych przy ulicy.
Idąc ścieżką czułam czyiś wzrok na sobie, jednak zignorowałam to uczucie wchodząc w głąb parku. Chodziłam tak w kółko wsłuchując się w melodię lecącą z słuchawek.
Było przyjemnie, jednak do czasu. W pewnym momęcie jakąś postać przeleciała przede mną a ja poczułam cholerny ból w okolicach brzucha. Jedyną charakterystyczną rzeczą jaką zdołałam zobaczyć u ciemnej postaci były przypinki "DUDA 2020" i "PiS ratuje życie".
Spojrzałam na miejsce z którego dobiegał ból. Nóż wbity w brzuch i lejąca się krew z rany na moją piękną sukienkę. Jedyne co byłam w stanie pomyśleć było "jebany pis'owiec".
Próbowałam delikatnie wyciągnąć przedmiot jednak wyprzedziła mnie postać w czerni wyciągając go w szybkim tempie.
Co jeszcze zdążyłam zauważyć to śnieżnobiałe włosy wystające spod kaptura. Utrzymywałam się jeszcze chwilę na nogach trzymając dłonie na dziurze z której lała się czerwona ciecz. Następnie padłam na brukowe podłoże zadając sobie pytania, było ich zbyt wiele by teraz wiedzieć jakie one w ogóle były.
Mając dalej grające słuchawki w uszach puściła się piosenka "Miss wanna die" a gdy przeszedł moment tekstu: "I wanna live, wanna live" wypuściłam cichym tonem owe słowa. Przysłuchując się dalszym piosenką pogrążyłam się w wykrwawianiu...
______________________________________ Witam Rozdział tycke krótszy niż zwykle bo chciałam by było w nim tylko to co jest.
Jak wrażenia? Co sądzicie o sytuacji? Jak na razie podoba wam się książka?
Mam nadzieję że jest mało błędów bo na telefonie pisałam bo wena mi dopisała Smacznej kawusi dla waszej mamusi😌🥴😎🤌🏻✨😍😘🥰🥵😩 Miłego dzionka, wieczoru, nocki etc. Dla tych co jedzą smacznego Adios