Chapter Four

514 18 6
                                    

Wieczorem gdy Yuna wróciła do domu, pod drzwiami leżała wizytówka a rodzina gdzieś zniknęła. Dzwoniła do mamy ale pojawiał się komunikat że prowadzi inną rozmowę. Na szczęście siostra zostawiła kartkę z napisem że jest z mamą w galerii. O ile to prawda. Weszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku słuchając muzyki. Nagle przypomniała sobie o wizytówce i wyciągnęła ją z kieszeni. Przyjrzała się i wziął telefon do ręki i bez namysłu zadzwoniła pod numer ktróy widniał na wizytówce

— Jeżeli to jakiś głupi żart, to nieszmiesny. — powiedziała odrazu po odebraniu sygnału.

— Chce pani zagrać? — zapytał kobiecy głos, nie odpowiadając na ucinkę czarnowłosej. Yuna zastanawiał się chwilę, i biła ze sobą zaciętą walkę.

— Niech będzie. — mruknęła.

— Oczywiście. Dzisiaj 24.00 pod szpitalem. — powiedział kobiecy głos i się rozłączył. Yuna przez chwilę siedziała z rozdziawioną buzią i patrzyła się przed siebie.

— Dlaczego to zawsze jest północ? — mruknęła sama do siebie i wstała. Zaczęła się przebierać, bo z prognozy wiedziała że w nocy ma być chłodniej niż za dnia. Włożyła bluzę, jeansy i koszulkę oraz botki na niskim obcasie. Co prawda miała trochę czasu ale wolała być już przygotowana. Sprytnie i dyskretnie schowała scyzoryk, bo miejsce i godzina spotkania wydawały się jej mocno podejrzane. Wiedziała że to co robi jest bardzo głupie, ale przecież jest jeszcze nastolatką, a to będzie chyba jedyny jej taki wybryk. Wysłała mamie wiadomość że wyjeżdża na obóz i nie będzie jej parę dni a może nawet tydzień. Nie kłamała, bo nie musiała ale trzeba było przyznać że jest w tym dobra. Spojrzała na zegarek. Już czas. Związała włosy w niedbały kucyk i wyszła na dwór. Czuć było zbliżający się deszcz, a powietrze było wilgotne.

Gdy Yuna doszła do miejsca spotkania, zaczęły nachodzić ją wątpliwości. Parę razy przez głowę przeleciała jej myśl wycofania się, ale przecież tchórzem nie była, a tego nie chciała nikomu udowadniać. W ko;Cu stanęła przed mężczyzną w czerwonym kombinezonie i maską.

— Hasło? — zapytał.

— Zielone, czerwone. — odparła, i posłusznie wsiadła do srebrnego vana. Po chwili usnęła.

𝐂𝐀𝐑𝐏𝐄 𝐃𝐈𝐄𝐌 .squid gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz